Oparłem dłonie na kolanach łapiąc oddech. Biegłem przez cały akademik,
aż tutaj, do Parku Green Heels za Setem, któremu nagle zachciało się
uciekania. W końcu się zatrzymał tuż przy białej altance, a ja
odzyskałem oddech po dobrych kilku sekundach.
-No i co to miało być? -Spytałem czworonoga z wyrzutem. W odpowiedzi
dostałem radosne szczeknięcie i pokaz kręcenia się za własnym ogonem.
Parsknąłem rozbawiony i pogłaskałem głuptasa, który w podziękowaniu
wylizał mi całą rękę.
Rozejrzałem się po okolicy, szybko wycofując się do cienia, który dawała
altanka. W końcu mój wzrok napotkał kogoś siedzącego pod drzewem, które
rosło tuż przy altanie. Wychylony, przyglądnąłem się postaci, która
parzyła w moją stronę z nieodgadnionym wyrazem twarzy. Rozpoznałem go w
mgnieniu oka. Właściwie… Po tym jak wrócił z łazienki z obitymi
pięściami chciałem się spytać, co się stało, co było całkiem nie w moim
stylu, ale i tak nie dane mi było dojść do głosu.
Wskoczyłem na murkową barierkę altanki siadając tak, że miałem idealną
perspektywę na Leo, który wydawał się być bardzo niezadowolony z mojej
obecności. Przybrałem obojętny wyraz twarzy, ale miałem ochotę zamienić z
nim kilka słów.
-Grasz na gitarze? -Spytałem spokojnie, zauważając, że Leo zaczął się
pakować. Nie dostając żadnej odpowiedzi zadałem kolejne pytanie. – Co
sobie zrobiłeś z knykciami?
Słysząc to, chłopak zesztywniał na moment, ale już po chwili wrócił do
chowania rzeczy. W końcu wstał i poszedł w przeciwnym kierunku.
Zeskoczyłem z murka i pobiegłem w jego stronę, łapiąc go za ramię.
Błyskawicznie odwrócił się chwytając mocno moją rękę.
-Nie dotykaj mnie. – Prawie wysyczał te dwa słowa, a w jego oczach
działa się istna burza emocji. Wydawało mi się, że jest to mieszanka,
wściekłości, bezradności i… strachu?
Cofnąłem się niepewnie o krok, potem dwa, a robiąc kolejny potknąłem się
o Seta, który najwyraźniej pobiegł za mną, przez co wylądowałem na
czterech literach.
Leo korzystając z okazji, ruszył szybkim krokiem w nieznanym mi
kierunku. Położyłem się na ziemi zrezygnowany i gdyby nie Set, który
skomlał i lizał mnie po twarzy, to bym tak został na dłuższy czas.
~~~
Późnym popołudniem, kiedy nie miałem już nic do roboty, mój telefon
postanowił wyrwać mnie z otępienia głośnymi dźwiękami piosenki ‘White
Rabbit’. Niechętnie podniosłem smartfona, z którego doszedł mnie głos
mojej wychowawczyni. Nie owijając w bawełnę, powiedziała, że nasza klasa
jest podzielona na grupy, które mają wykonać jakiś temat na godzinie
wychowawczej, a że ja i Leo nie jesteśmy w żadnej, to dobrze by było,
gdybyśmy razem coś przygotowali. Niepewnie starałem się odciągnąć ją od
tego pomysłu, ale była niezłomna i szybko rozłączyła się, mówiąc mi, że z
miejsca powiadomi o tym Leo. Wyczerpany tą dyskusją, jak i całym dniem,
rzuciłem się na łóżko, nie czekając długo na sen.
~~~
Obudziłem się dopiero, kiedy alarm telefonu rozbrzmiał irytującymi
dźwiękami. Jasne stało się, że przegapiłem kolację, a mój żołądek
dobitnie mi to uświadomił, wydając dziwne, burczące dźwięki. Zebrałem
się szybko, robiąc wszystkie poranne czynności i poszedłem do jadalni.
Tak jak myślałem, o tej porze nie zastałem tu nikogo, oprócz kucharek,
które raz na jakiś czas dało się usłyszeć z drugiego końca jadalni.
Wziąłem kanapkę z tacy, która była już przygotowana, na przybycie
uczniów. Po paru kęsach byłem już najedzony, ale obiecałem sobie, że
zjem ją całą. Trochę tego pożałowałem, gdy zauważyłem chłopaka, który
nieśpiesznie wszedł do jadalni, rozglądając się za jedzeniem.
(Leo?)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz