wtorek, 20 czerwca 2017

Od Leo CD Neara

Dzieciak wyglądał jakby miał mnie atakować, ale niewidzialna siła go powstrzymywała. W jego szkarłatnych oczach znalazłem błysk niepewności. Podniosłem się z krzesła, które niosło szurając o podłogę brzmiało jakby ją raniło.
-I tak skończyłem już posiłek, dzieciaku.- Po tych słowach wyszedłem ze stołówki.
Obróciłem się na sekundę aby sprawdzić co robił chłopak, z tego co się dowiedziałem nazywa się Near. Jego blond czupryna była lekko spuszczona w dół a oczy wpatrywały się w drewniany stolik. Odwróciłem się gdy blond włosy zaczęły odsłaniać w pełni jego twarz a źrenice biegły w moją stronę. Tego było już za dużo. Od dzisiaj ustawiam sobie rutynę tak aby omijać rozpieszczonego bachora szerokim łukiem. Gdy wkroczyłem do swojego syfiastego królestwa, niemalże natychmiastowo wyłożyłem na biurku mój notatnik(który miał służyć mi do notowania lekcji) i sporządziłem listę sposobów ''JAK UNIKAĆ BACHORA''. Nie wyszło tego za wiele. Na środku klasy wymamrotał, że lubi jazdę konną, co oznaczało, że zapewne jest w klubie jeździeckim. Omijać stajnie- To był punkt numer jeden. Nie wymamrotał nic więcej, więc moim punktem numer dwa było zmienienie siedziska.
Co jak się okazało na drugi dzień było niemożliwe bo nasza wychowawczyni ''woli nas trzymać w jednym miejscu.''. W środku, gotowałem się ze złości, ale przecież nie uderzę nauczycielki. Zamiast tego skierowałem wzrok na złotowłosą nauczycielkę i pytam, w miarę grzecznie, zapytałem czy mogę skorzystać z ubikacji. Oczywiście kobieta była miła, nie miała nic przeciwko, zresztą, miałem całe 5 minut na załatwienie interesów. Naturalnie, nie załatwiałem spraw fizycznych. Właściwie to wymierzałem ciosy ścianie pokrytej płytkami aby ulotnić swój gniew. Dlaczego byłem taki zły? Otóż, nie miałem problemu z ignorowaniem całej rasy ludzkiej, ale miałem wielki problem z ignorowaniem tego chłoptasia. Głównie pytanie to ''czemu''? Uderzam ścianę jak największego wroga, czując w knykciach znajome ukucie bólu. Obijanie twarzy kapucynom(dupkom) jest znacznie zabawniejsze.
Gdy mój gniew prawie całkowicie się ulotnił, postanowiłem zawrócić i pędzić do klasy. Przechodzę obok blondyna, który wygląda jakby chciał coś powiedzieć kompletnie go ignorując. Siadając w ławce robię to samo co wczoraj. Podziwiam świat za oknem. Ptaki lecące po wyjątkowo czystym niebie. Wiatr delikatnie łaskoczący liście na drzewach. Natura potrafi być piękna.
Przez te parę godzin robienia notatek, patrzenia w okno odezwał się brak energii. Chciałem już wrócić do łóżka a przede mną były jeszcze zajęcia klubowe i relaks z gitarą. Cudownie.
Cóż, zajęcia klubowe były naprawdę ciekawe. Nie mogę powiedzieć, że się znudziłem bo tak nie było. Cóż, jako miejsce relaksu z gitarą wybrałem Park Green Heels. Był idealny. Zegar wbił 18:00, o tej porze roku niebo o tej godzinie było jasne, a ptaki śpiewały rześko swoje piosenki. Rozłożyłem swoją czarną bluzę na zacienionej przez potężne drzewo trafie. Północna Irlandii- trawa tutaj zawsze bywała mokra. Wyciągnąłem mój instrument marzeń ze skórzanego materiału chroniącego mojego synka przed wszelkimi zniszczeniami. Wraz z moją gitarą wyciągnąłem wszystkie nuty. A było ich dużo. Cała tona. Wybrałem delikatną, można powiedzieć, że nawet kobiecą piosenkę jaką była ''Give me love''. Mam słabość do tego typu piosenek granych na gitarze. Jedna po drugiej, struny szarpane przez moje palce wydawały z siebie magiczne dźwięki. Całość przebrzmiewała nie tylko przez moje uszy, ale także i duszę. Delektowałem się każdą sekundą smętnego grania. Jednak bańka mydlana prysła kiedy obok mnie przebiegł biały pies, a za nim głos który wołał imię szczeniaka.
Skierowałem głowę w bok. Przed malowniczą, białą altanką stał nie kto inny niż dzieciak.

(Near?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Bełt