Leżałem na łóżku dość długo, nawet nie wiem kiedy zasnąłem, ponieważ
rozmyślałem o tym, co powiedziała dziewczyna oraz co się dzieje u mnie w
rodzinie. Moim przemyśleniom towarzyszył spokojny odgłos oddychania
dziewczyny. Źle się czułem z tym, że uparła się o tą podłogę, ale nie
chciałem się wykłócać o taką głupotę, jednak przestałem się tym
przejmować z momentem, gdy Morfeusz zabrał mnie w swe objęcia.
Obudziłem się o czwartej rano, o mało nie zapominając o tym, że tuż przy
moim łóżku leży dziewczyna. Ostrożnie ją ominąłem schodząc, aby
otworzyć okno. Po nocy ledwo było czym oddychać, bo byłem na tyle
leniwy, że wczoraj nie przewietrzyłem pokoju. Niechętnie odszedłem od
okna, z którego miałem widok na wschód słońca, w celu ogarnięcia się,
czyli porannej toalety i ubrania na siebie czegoś, co nie jest starą
czerwoną koszulką i czarnymi bokserkami. Moim strojem okazała się być
rutynowa biała koszula i czarne spodnie. Po zapięciu czarnego paska,
wróciłem do pokoju, gdzie dziewczyna jeszcze słodko spała. Nie chciałem
jej budzić, więc ufając, że nic nie zbroi, wziąłem ze sobą nowego
szczeniaka, zostawiając ją wraz z wciąż śpiącą Kirą.
Idąc z psiakiem, który plątał mi się pod nogami dotarłem do stajni,
którą podświadomie obrałem za cel spaceru. Na miejscu nakarmiłem Mysti,
Hauru oraz młodziaka, na którym zdarzało mi się jeździć. Moją uwagę
przykuł jednak srokaty ogier, podobny do Hauru, jednak o zdecydowanie
bardziej zdziczałym spojrzeniu. Gdy dokładniej się mu przyglądnąłem,
rozpoznałem w nim Saurona, ogiera mojego brata, a zarazem brata mojej
Mysti.
-Ohh… Czyli już tu jesteś braciszku. -Powiedziałem pod nosem, ale w
życiu bym się nie spodziewał odpowiedzi, która o dziwo nadeszła.
-Ano jestem, kochany starszy bracie. – Rozbrzmiał sarkastyczny ton, tuż za moimi plecami.
Odwróciłem się, napotykając przed sobą blondyna o szkarłatnych oczach. Z
tej chwili na moją twarz wyszedł szczęśliwy uśmiech. Może nie byłem
zadowolony z tego, że brat tak szybko za mną podążył, ale to wciąż mój
brat. Wziąłem go w objęcia, jak kilkuletnie dziecko, w odpowiedzi
dostając kopniaka w udo oraz zmierzwienie mojego ubrania. Po kilku
sekundach odstawiłem Neara.
-Cześć złośniku. Co tam u ciebie?-Powiedziałem z twarzą rozświetloną
uśmiechem, a i nawet mój rozmówca wydawał się być bardziej wesoły niż
zwykle przy innych.
~~~~
Po dwudziestu minutach ruszyliśmy z bratem w kierunku akademika,
otoczeni przez dwa psiaki, które chyba odnalazły wspólny język,
natomiast Near był bardzo zdziwiony moim nowym towarzyszem. W domu
rodzice przyzwolili nam na dwa zwierzaki, jednym z nich był koń oraz
jedno wybrane zwierzę dla każdego z nas. Jednak tutaj, w Akademii Green
Heels to nie obowiązywało, więc nie było problemu z przygarnięciem
kolejnego. Nagle przypomniało mi się, że powinienem zawitać z nim do
weterynarza, niestety było zbyt wcześnie, więc będę musiał pamiętać o
tym później.
~~~
Okazało się, że Near ma pokój tuż obok mojego, więc nie będzie problemu
ze spotkaniem się lub znajdywaniem zajęcia na nudę. Co jak co, ale nasza
dwójka nigdy się nie nudziła. Tak rozmyślając, wszedłem do pokoju,
żegnając się z bratem. Stanąłem jak wryty, zastanawiając się chwilę
dlaczego widzę jakiś kokon na środku pokoju, ale po chwili przypomniałem
sobie o Niki, która musiała być w tej zwitce materiału. Widząc na
zegarku godzinę 6:02, położyłem się na łóżku, razem z całym zwierzyńcem i
po założeniu słuchawek, pogrążyłem się w delikatnym śnie.
Skrzypienie podłogi sprawiło, że gwałtownie się zerwałem, rozglądając po
pokoju, dzięki czemu dostrzegłem dziewczynę skradającą się do drzwi.
-Hey Niki!-Słysząc mnie, dziewczyna prawie podskoczyła. – Przepraszam,
że cię przestraszyłem. Chciałem Ci powiedzieć, że twój koń jest już
nakarmiony, a no i… Masz plany na dzisiaj?
-Em… Dzięki. A planów w sumie nie mam… A co?- Głos dziewczyny znowu był
cichy i niepewny, ale nie bała się już tak ze mną rozmawiać.
-Wiesz, rano wyszedłem z tym psiakiem, zdając sobie sprawę, że muszę go
wziąć do weterynarza. Nie chciałabyś wyjść ze mną na miasto, tak przy
okazji?- Na mojej twarzy pojawił się wesoły uśmiech.
-Czemu nie? – Lekki uśmiech rozświetlił twarz Niki. – To ja pójdę się ogarnąć. Spotkajmy się o południu na dziedzińcu.
-Będę czekać. -Powiedziałem za dziewczyną, która opuszczała mój pokój.
Niki?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz