wtorek, 20 czerwca 2017

Od Michaela CD Anastazji

Przeglądałem kartę ciast i kaw, czując wręcz w ustach słodki smak owych łakoci. Lubiłem tu przychodzić, skoro na czas wyjazdu do Akademii zostałem pozbawiony domowych wypieków spod ręki mamy i Mariś - nie mogłem się już doczekać świąt, kiedy wrócę na parę dni i całą rodziną znowu będziemy w komplecie. Tęskniłem za nimi już od chwili wyjazdu.
- Zdecydowałaś się na coś?- zapytałem dziewczynę, przejeżdżając palcem po śliskim papierze.
- Wybiorę szarlotkę z bezą, kruszonką i lodami, do tego Cappuccino. A Ty, zostajesz przy swoim cieście krówkowym?- odparła Anastazja z delikatnym uśmiechem.
- Tak, nostalgiczny smak, prawie identyczny jak w moich rodzinnych stronach.
- Niemcy?- domyśliła się.
- Ano- potaknąłem.- Chciałbym być znowu w domu... No, jeszcze chyba wezmę gorącą czekoladę z lodami waniliowymi.
W tej samej chwili, obok nas pojawiła się kelnerka, inna niż ta, która wręczyła nam karty dań - ta była chyba nieco młodsza i, sądząc po jej nieco trzęsących się dłoniach, pracowała tu od niedawna. Biegała wzrokiem we wszystkie strony.
- Mogę przyjąć państwa zamówienie?- zapytała, najwyraźniej próbując nadać głosowi jak najbardziej spokojny ton, chociaż wyczuwało się w nim echo niepewności.
- Anastazja?- zachęciłem ją.- Ty pierwsza.
Powtórzyła to, na co miała ochotę, a następnie przyszła kolej na mnie. Kelnerka dygnęła leciutko i zapisała kilka zdań w notesiku, po czym zabrała nasze karty dań i obiecała, że za parę minut otrzymamy zamówienie.
Kiedy odeszła, zarejestrowałem, że Anastazja rozgląda się ciekawie po wnętrzu, szczególną uwagę zwracając na pnącą się winorośl pokrywającą niemal całą ścianę.
- Lubisz rośliny? I architekturę? - zagaiłem, również obserwując wszystko dookoła. Za oknem przysiadł niewielki ptak o brązowych piórach, przypominający nieco wróbla. Z ciekawością błyszczącą w czarnych, paciorkowatych oczkach chwilę poobserwował harmider, po czym rozłożył skrzydełka i odleciał.
- Przyroda i sztuka są fascynujące!- odparła żywo, nachylając się delikatnie nad stolikiem.- Tyle piękna, tyle duszy...
- O, czyżby artystka?
Na jej twarz wlał się delikatny rumieniec.
- Lubię botanikę. Sztukę zresztą też.
- Jesteś może w Klubie Miłośników Sztuki? Pasowałabyś jak ulał!
- Zaglądam tam tylko czasami. Jestem w Klubie Przyjaciół Skarpetek.
- Pocieszna gromada, nie? Chociaż w sumie, to tylko słyszałem o niektórych ludziach stamtąd, ale jestem pewien, że pokój klubowy aż huczy od pozytywnej energii! Czyli projektowanie ubrań? Dogadałabyś się z moją siostrą!
- O, masz rodzeństwo? Młodsze czy starsze?
- Czekaj, pokażę ci- chwilę pogrzebałem w portfelu, po czym podałem dziewczynie zdjęcie siostry.- Ma siedem lat, nazywa się Marianne.
- Urocza jest!
- Co nie?- uśmiechnąłem się szeroko.- Kochana, mała złośnica. A jak z tobą?
- Mam starszego brata. Oliver.
- Hm, czyli też jesteś młodszą siostrzyczką! Macie w sobie coś charakterystycznego.
W tej samej chwili, kelnerka przyniosła nasze ciasta. Ze smakiem zabrałem się za pałaszowanie swojej porcji - zanim się obejrzałem, na talerzu zostały same okruszynki, a na filiżanki ledwo kilka kropel. Anastazja była jakoś w połowie, ale również za niedługo skończyła.
- Jak robimy z rachunkiem?- zapytała, ocierając chusteczką kąciki warg, na których zebrały się okruszyny.
- Ja zaprosiłem, ja płacę, nie przyjmuję innej odpowiedzi!- uśmiechnąłem się szeroko.
- Daj spokój, mogę za siebie zapłacić, przecież...
- Mariś by mi urwała głowę, miejże litość!- pokręciłem zdecydowanie głową.- Ja chcę jeszcze trochę pożyć!
Po chwili otrzymaliśmy rachunek - jak zapowiedziałem, zapłaciłem, po czym wyszliśmy na zewnątrz, gdzie powitały nas ciepłe promienie letniego słońca.
- Masz może ochotę się jeszcze przejś?- zapytałem.- W okolicy jest całkiem sympatyczna łączka, kiedyś bym ją w sumie chciał namalować. Czy już może wolisz wraca?

< Anastazja? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Bełt