Uśmiechnąłem się szeroko, zerkając z rozbawieniem na załamaną
dziewczynę. Poprawiłem kwiatową ozdobę na swojej głowie, po czym
przeniosłem wzrok na nauczycielkę, która usiłowała właśnie bezskutecznie
wytłumaczyć coś jednemu z uczniów. Przygryzłem delikatnie końcówkę
ołówka, pozostawiając na niej kolejne odbicie moich siekaczy. Głupi
nawyk, którego wreszcie powinienem się pozbyć. Westchnąłem ciężko,
wyglądając ze znudzeniem przez okno. W końcu usłyszałem upragniony
dźwięk dzwonka, oznajmujący nam koniec dzisiejszych lekcji. Co prawda
odbyło się to w nieco innych okolicznościach niż zazwyczaj, ale efekt
jest przecież najważniejszy. Odetchnąłem z ulgą, unosząc teatralnie ręce
ku górze.
- Niebiosom niech będą dzięki! - krzyknąłem, korzystając z ogólnego zamieszania.
- To jest alarm idioto - zauważyła siedząca obok mnie białowłosa.
- Przecież najważniejsze, że skrócił on nasze cierpienia, czyż nie? - wyszczerzyłem się, podnosząc się z miejsca.
Mack przewróciła oczyma, kręcąc z politowaniem głową. Mimo wszystko
odpuściła sobie dalszą dyskusję, co uznałem za przyznanie mi racji.
- Spokojnie! Spokojnie! Bez paniki! - krzyczała nauczycielka,
najwyraźniej bardziej przejęta całym zajściem niż większość uczniów. -
Wszyscy mają jak najszybciej opuścić budynek Akademii!
Włożyłem ręce do kieszeni spodni i spokojnym krokiem skierowałem się do
wyjścia z pomieszczenia. Wszyscy pchali się do drzwi, tratując siebie
nawzajem. Jedna dziewczyna zasłabła, ktoś inny uderzył głową w kant
ławki... W wielkim skrócie - kontrolę nad klasą IIB przejął chaos.
Spojrzałem w stronę Mackenzie, która podobnie jak ja postanowiła
przeczekać z boku całe to zamieszanie. Gdy drzwi nareszcie zostały
odblokowane, wyszedłem z klasy, a następnie z budynku. Tłumy uczniów w
różnym wieku zgromadziły się na dziedzińcu przed szkołą. Nagle, wśród
przerażonych głosów, rozległ się rozrywający wrzask.
- Uwaga drodzy uczniowie! - ryknął przez megafon pan Edmund. - W szkole
był wyciek gazu, przez co musieliśmy ewakuować was wszystkich! Obecnie
proszę was o rozejście się do domów bądź pokoi!
Szturchnąłem lekko łokciem stojącą obok mnie białowłosą, czym
najwyraźniej wyrwałem ją z zamyślenia. Uniosła wzrok, spoglądając na
mnie pytająco.
- Idziemy na lody? - zapytałem, ignorując wciąż krzyczącego nauczyciela.
[ Mack? Wybacz, że tak długo i za jakość... Po raz kolejny obiecuję poprawę. Tym razem już naprawdę :> ]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz