Dotykając końcowej ściany basenu, zatrzymałam się. Szybko oddychałam,
jednak nie czułam zbyt wielkiego zmęczenia, które towarzyszy mi zwykle
podczas pływania wolniejszym tempie. Jak ja strasznie nie rozumiem
swojego ciała… Gdy spojrzałam w bok, dostrzegłam Evansa, który tak jak
ja, ciężej brał powietrze przez usta. Po jakimś czasie również zwrócił
wzrok w moją stronę, szeroko się uśmiechając. Wyprostował się,
podpływając i wyciągając dłoń w moją stronę.
- Brawo, Martyna – pogratulował mi. Przekrzywiłam głowę na bok w geście niezrozumienia.
- Przecież przegrałam… - powiedziałam, przy okazji mrugając oczami. Zaśmiałam się, kręcąc głową.
- Wiem, ale jestem starszy i zapewne dłużej pływam od ciebie. Jednak
muszę pochwalić cię, bo byłaś, tak czy siak, dosyć szybka. Trochę
popracujemy nad tym i może nawet zdobędziesz któreś miejsce na zawodach,
jeśli się przyłożysz – wyznał, zabierając dłoń do siebie. Poczułam, jak
robię się czerwona, przez co natychmiastowo odwróciłam od niego wzrok.
- D-dziękuje – szepnęłam. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz ktoś mnie tak
pochwalił… Nie wspominając o tym, że nawet tata nigdy nie chciał
patrzeć, jak pływam. Twierdził… że nie nadaję się do tego sportu. Nawet
mimo tego, jak się przy nim cieszyłam, że nowy rekord czasowy… Ten nic
nie mówił. Wredny gość.
- Evans… A jakie to zawody? Szczerze mówiąc, to… - zaczęłam, poprawiając
przy okazji czepek, spod którego wyślizgnęły się moje brązowe włosy. -
Chciałabym wziąć w nich udział… Czy coś… - wyznałam, prostując się i
szeroko się uśmiechając.
Evans?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz