Zdziwił się, kiedy chłopak faktycznie ruszył do boju. Tak naprawdę Finn
nie miał ochoty nawet delikatnie go szarpnąć, a co dopiero się z nim
bić. Chyba powiedział to zbyt poważnie, przez co drugi poczuł się
zagrożony, a nie chcąc stracić własnej dumy czy honoru, to rzucił się do
walki. Oboje dostali, jednakże czarnowłosy, kiedy oberwał, aż runął na
ziemię. Och, czy to mu nie wystarczyło? Co prawda, Finnick zaczął go do
tego prowokować, ale mógł sobie odpuścić i najzwyczajniej przeprosić za
kanapkę. Miałby spokój, ale nie! Ten woli wciągnąć się w tę grę jeszcze
bardziej i co się stało! Co tu się stało, co?! Chłopak upadł na tyłek i
podparł się rękami z tyłu, żeby nie polecieć na plecy, a tu ten
nieznajomy na niego upadł i mówiąc delikatnie przymusił Finna do
pocałunku, który początkowo był skłonny uwierzyć, że był to jakiś
nieprzewidywalny plan drugiego młodzieńca, żeby wygrać całą tę potyczkę.
Zszokować przeciwnika byle jakim sposobem, by następnie odnieść
spektakularne zwycięstwo! Filipińczykowi niezbyt to odpowiadało, a więc
zaczął odpychać od siebie kolegę. Ten poczuwszy jego dotyk na swoich
barkach, odsunął się powoli, zakrywając dłońmi swoje rumieńce. Mógł w
końcu spojrzeć na kolegę z góry. Przez chwilę wpatrywał się w niego jak w
jakiś obrazek, dokładnie analizując twarz towarzysza, doszukując się
czegoś, za co mógłby się doczepić. Nic nie zauważył, jedynie dostrzegł
jego obojętne spojrzenie. Chcąc jakoś się poratować, uśmiechnął się
chytrze i przybrał pewną postawę. Stwierdził, że to było planowane i tym
o to sposobem wygrał z chłopakiem. Finnick wzruszył ramionami, zaraz po
tym, jak wstał z ziemi. Prychnął pod nosem, a następnie podzielił się
swoimi spostrzeżeniami. Na koniec pstryknął go palcami w czoło, mówiąc:
– Troszeczkę się pobrudziłeś. – Wskazał na upaćkaną nogawkę spodni. –
Już nie musisz mi niczego oddawać, ale wypadałoby tylko przeprosić...
– Już lecę na kolanka, by błagać cię o wybaczenie – zaśmiał się.
– W takim razie jutro przyjdę do ciebie po pieniądze i raczej twoje wymyślne plany na nic się nie zdadzą.
Chłopak nie odezwał się więcej do Finna, zlustrował go po raz ostatni i
odwrócił się na pięcie, idąc w drugą stronę. Niebieskooki został jeszcze
na chwilę, żeby posprzątać pozostałości po kanapce. On już jej nie zje,
ale może jakie ptaki się tym posilą.
Zadzwonił ostatni dzwonek, sygnalizujący koniec lekcji i początek czasu
wolnego. Większość uczniów z pośpiechem opuściła budynek, który był dla
nich niczym więzienie. Nie przepychając się z nikim w drzwiach, Finnick
wyszedł na zewnątrz i skierował swoje kroki ku pobliskiej ławeczce. Nie
odebrał jeszcze swojej przyszłej własności, a można powiedzieć, że
obiecał się po nie zgłosić. Przez cały dzień nie widział czarnowłosego
chłopaka, który mu odrobinkę podpadł, a więc nie mógł zrobić tego
wcześniej. Miał nadzieję, że ten jeszcze nie opuścił terenu Green Heels.
Mruknął niezadowolony, patrząc na zegarek. Czas się za nim rozejrzeć.
Finn wstawał z miejsca i już miał zakręcać, aż tu nagle wpadł na kogoś,
przez co znów upadł. Poczuł na czole jakby uszczypnięcie, więc odruchowo
zaczął je masować. Uniósł oczy i zobaczył kolegę z wczoraj. Otwarł
usta, chyba szykował się, żeby coś powiedzieć.
– Masz moje pieniądze? – wyprzedził go Finnuś.
Ayato? Coś jest c:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz