Dzieciak skrzywił się z bólu. Na jego twarzy gościł grymas niezadowolenia połączony z cierpieniem.
-Wiesz, od dziesiątej wieczorem zaczyna się godzina dupka, więc postanowiłem terroryzować Ciebie pierwszego.- Wypowiadałem to zdanie kiedy Near wstawał z trawy. Obiema rękami wykonywał masaż bolącej kończyny.
-Słuchaj, dzisiaj serio nie mam ochoty znosić Twojego towarzystwa.- Rzekł poirytowany. Wywróciłem oczami.
-Za to Twoja noga potrzebuje towarzystwa naszej pielęgniarki.
Blondyn parsknął sarkastycznym śmiechem.
-I co jej powiem?-Zapytał.- Że zachciało mi się zabić? A może, że jakiś dupek wyrzucił mnie z okna?
Nie powiem, dzieciak mocno mnie zgasił. W odpowiedzi odwróciłem tylko wzrok.
-Tak też myślałem.-Powiedział, zmierzając w stronę budynku. Nie powiem, zabawnie było patrzeć jak skacze na jednej nodze. Jako iż dwór skąpany był w ciemności, nie widziałem całości tej komedii. Zostałem z tyłu. Odczekałem kilka sekund po tym jak dzieciak przekroczył próg akademika, a potem sam wkroczyłem do budynku. Odwróciłem się na dość głośne przekleństwo.
-Ch*lera.- Near uderzył w drewnianą oprawę drzwi. Był sfrustrowany. Wyciągnął z kieszeni drogo wyglądający telefon, który swoją drogą prawdopodobnie cudem przeżył upadek i wybrał do kogoś numer. --Hej Nat.- Rzekł do telefonu.- Zgubiłem klucze, mogę wpaść do Ciebie?-Zapytał bardzo łagodnym głosem.
Zajęło mi krótką chwilę zorientowanie się, że nie powinienem podsłuchiwać rozmów, więc odszedłem.
Jasne światło księżyca delikatnie rozświetlało moje łóżko, na którym leżało absolutnie wszystko. Szybkim ruchem ręki zrzuciłem rzeczy z mojego miejsca wypoczynku. Położyłem się na łóżku i zapadłem w błogi sen. Ze stanu śpiączki wyrwał mnie mój ulubiony budzik. Jęcząc podniosłem się z mojego osobistego raju, czyli łóżka. Szybko przebrałem się, zarzuciłem plecak na barki i wyszedłem z pokoju. Nie miałem ochoty na stołówkowe żarcie, więc zahaczyłem o miejscowy sklepik po drożdżówki. Sprzedawczyni wyglądała jakby nie spała od pięćdziesięciu lat. No i była okropnie nietowarzyska. Cóż, polubiłem ją. Do klasy przyszedłem na czas, usiadłem na swoim miejscu i wpatrywałem się w pustą ławkę dzieciaka. No ładnie.
Nauczycielka o czymś gadała, ale w sumie nie zwróciłem uwagi o czym. Moje myśli biegły w stronę nowych utworów na gitarę. Niespodziewanie kartka leżąca przede mną zmieniła się przy pomocy linijki i ołówka w dokładną pięciolinię. W głowie odgrywałem akordy i na brudno zapisywałem nuty które, miałem taką nadzieje, będą brzmieć ładnie. Niespodziewanie z mojego transu wyrywa mnie mała, zgnieciona karteczka odbijająca się od mojej głowy. Palcami odwinąłem mały skrawek papieru, ale był pusty. Podniosłem wzrok. Nawet nie zauważyłem kiedy do klasy wszedł dzieciak. Zacząłem kopać jego krzesło.
-Czego chcesz?-Zapytał poirytowany.
-Twoja noga doczekała się towarzystwa pielęgniarki?-Zapytałem zimnym głosem.
-Tak, ale nie uczyli Cię, że nie odpowiada się pytaniem na pytanie?
Spojrzałem na blondyna.
-Nie wiem, a Ciebie?
Przewrócił tylko oczami i wrócił do notowania słów nauczycielki. Pierwszy raz rozejrzałem się po klasie i spostrzegłem, że jest całkiem spora. Odchyliłem się na krześle pozwalając by ono delikatnie oderwało się od ziemi. Skupiłem wzrok na obrazie za oknem. Jakieś dzieciaki wyrwały się z lekcji i poszli na randkę. Znaczy tak to wyglądało. Prawie spadłem z krzesła gdy nauczycielka położyła stertę ciężkich książek na mojej ławce.
-Leo, zechcesz nam powiedzieć o czym była ta lekcja?-Zapytała wyraźnie wkurzonym głosem. Szukałem wzrokiem pomocy ze strony moich ''kolegów'' z klasy. Wszyscy się tylko gapili. Moim zbawieniem okazał się jednak dzwonek obwieszczający tak zwany ''lunch time''. Nauczycielka piorunowała mnie wzrokiem kiedy wstałem z ławki i wyszedłem z klasy. Wziąłem głęboki wdech.Na chwilę wróciłem do pokoju aby zabrać moją gitarę i mój notes. Ustawiłem alarm tak aby powiadomił mnie o zbliżającym się końcu przerwy. Usiadłem pod drzewem na dziedzińcu i zacząłem powoli komponować piosenkę. Nie zauważyłem kiedy banda dzieciaków których tutaj nigdy nie widziałem stanęła obok mnie.
-Kolejny palant z Green Heels.-Powiedział ze śmiechem. Zignorowałem go.
-Co tutaj masz?-Zapytał wyrywają mi z rąk moje nuty. Popatrzyłem na niego wrogo.
-Nie twój interes, młocie.-Odparłem chłodno.
Cała trójka parsknęła śmiechem. Palant który wyrwał moje dzieło, podarł je na moich oczach. Krew się we mnie zagotowała. Wymierzyłem chłopakowi pierwszy cios w twarz. Złapał się za nos przeklinając. Nie poprzestałem na jednym ciosie i tym razem uderzyłem chłopaka w brzuch. Powoli padł na ziemie. Usiadłem na brzuchu chłopaka i wymierzałem mu kolejne ciosy w twarz. Czułem w ciele znajomą adrenalinę. Była jak narkotyk. Wokół sceny walki zebrał się spory tłum. Trochę mnie to rozproszyło i już miałem zostawić leżącego na chodniku, kiedy nagle poczułem jak coś uderza mnie prosto w oko. Ból przebiegł przez moją twarz. Będzie śliwa. Mocna. Już miałem wymierzyć kolejny cios, jednak ktoś zdążył mnie odciągnąć. Nie obchodziło mnie kto to był. Nie spojrzałem na twarz osoby która mnie oddaliła od tego dupka. Rozejrzałem się tylko po tłumie. Spostrzegłem stojącego w nim Neara. Na jego twarzy nie malował się strach, bardziej obrzydzenie i dziwnego rodzaju...podziw? Osoba trzymająca mnie odeszła, czyli nie był to nauczyciel. Usłyszałem za sobą kroki, a w następnej sekundzie coś uderzyło mnie w głowę. Przez ułamek sekundy słyszałem czyjś krzyk, potem ból w policzku. Następnie nic, tylko czerń.
(Near?Chyba nie jest zbyt nudno, co?XD)
-Wiesz, od dziesiątej wieczorem zaczyna się godzina dupka, więc postanowiłem terroryzować Ciebie pierwszego.- Wypowiadałem to zdanie kiedy Near wstawał z trawy. Obiema rękami wykonywał masaż bolącej kończyny.
-Słuchaj, dzisiaj serio nie mam ochoty znosić Twojego towarzystwa.- Rzekł poirytowany. Wywróciłem oczami.
-Za to Twoja noga potrzebuje towarzystwa naszej pielęgniarki.
Blondyn parsknął sarkastycznym śmiechem.
-I co jej powiem?-Zapytał.- Że zachciało mi się zabić? A może, że jakiś dupek wyrzucił mnie z okna?
Nie powiem, dzieciak mocno mnie zgasił. W odpowiedzi odwróciłem tylko wzrok.
-Tak też myślałem.-Powiedział, zmierzając w stronę budynku. Nie powiem, zabawnie było patrzeć jak skacze na jednej nodze. Jako iż dwór skąpany był w ciemności, nie widziałem całości tej komedii. Zostałem z tyłu. Odczekałem kilka sekund po tym jak dzieciak przekroczył próg akademika, a potem sam wkroczyłem do budynku. Odwróciłem się na dość głośne przekleństwo.
-Ch*lera.- Near uderzył w drewnianą oprawę drzwi. Był sfrustrowany. Wyciągnął z kieszeni drogo wyglądający telefon, który swoją drogą prawdopodobnie cudem przeżył upadek i wybrał do kogoś numer. --Hej Nat.- Rzekł do telefonu.- Zgubiłem klucze, mogę wpaść do Ciebie?-Zapytał bardzo łagodnym głosem.
Zajęło mi krótką chwilę zorientowanie się, że nie powinienem podsłuchiwać rozmów, więc odszedłem.
Jasne światło księżyca delikatnie rozświetlało moje łóżko, na którym leżało absolutnie wszystko. Szybkim ruchem ręki zrzuciłem rzeczy z mojego miejsca wypoczynku. Położyłem się na łóżku i zapadłem w błogi sen. Ze stanu śpiączki wyrwał mnie mój ulubiony budzik. Jęcząc podniosłem się z mojego osobistego raju, czyli łóżka. Szybko przebrałem się, zarzuciłem plecak na barki i wyszedłem z pokoju. Nie miałem ochoty na stołówkowe żarcie, więc zahaczyłem o miejscowy sklepik po drożdżówki. Sprzedawczyni wyglądała jakby nie spała od pięćdziesięciu lat. No i była okropnie nietowarzyska. Cóż, polubiłem ją. Do klasy przyszedłem na czas, usiadłem na swoim miejscu i wpatrywałem się w pustą ławkę dzieciaka. No ładnie.
Nauczycielka o czymś gadała, ale w sumie nie zwróciłem uwagi o czym. Moje myśli biegły w stronę nowych utworów na gitarę. Niespodziewanie kartka leżąca przede mną zmieniła się przy pomocy linijki i ołówka w dokładną pięciolinię. W głowie odgrywałem akordy i na brudno zapisywałem nuty które, miałem taką nadzieje, będą brzmieć ładnie. Niespodziewanie z mojego transu wyrywa mnie mała, zgnieciona karteczka odbijająca się od mojej głowy. Palcami odwinąłem mały skrawek papieru, ale był pusty. Podniosłem wzrok. Nawet nie zauważyłem kiedy do klasy wszedł dzieciak. Zacząłem kopać jego krzesło.
-Czego chcesz?-Zapytał poirytowany.
-Twoja noga doczekała się towarzystwa pielęgniarki?-Zapytałem zimnym głosem.
-Tak, ale nie uczyli Cię, że nie odpowiada się pytaniem na pytanie?
Spojrzałem na blondyna.
-Nie wiem, a Ciebie?
Przewrócił tylko oczami i wrócił do notowania słów nauczycielki. Pierwszy raz rozejrzałem się po klasie i spostrzegłem, że jest całkiem spora. Odchyliłem się na krześle pozwalając by ono delikatnie oderwało się od ziemi. Skupiłem wzrok na obrazie za oknem. Jakieś dzieciaki wyrwały się z lekcji i poszli na randkę. Znaczy tak to wyglądało. Prawie spadłem z krzesła gdy nauczycielka położyła stertę ciężkich książek na mojej ławce.
-Leo, zechcesz nam powiedzieć o czym była ta lekcja?-Zapytała wyraźnie wkurzonym głosem. Szukałem wzrokiem pomocy ze strony moich ''kolegów'' z klasy. Wszyscy się tylko gapili. Moim zbawieniem okazał się jednak dzwonek obwieszczający tak zwany ''lunch time''. Nauczycielka piorunowała mnie wzrokiem kiedy wstałem z ławki i wyszedłem z klasy. Wziąłem głęboki wdech.Na chwilę wróciłem do pokoju aby zabrać moją gitarę i mój notes. Ustawiłem alarm tak aby powiadomił mnie o zbliżającym się końcu przerwy. Usiadłem pod drzewem na dziedzińcu i zacząłem powoli komponować piosenkę. Nie zauważyłem kiedy banda dzieciaków których tutaj nigdy nie widziałem stanęła obok mnie.
-Kolejny palant z Green Heels.-Powiedział ze śmiechem. Zignorowałem go.
-Co tutaj masz?-Zapytał wyrywają mi z rąk moje nuty. Popatrzyłem na niego wrogo.
-Nie twój interes, młocie.-Odparłem chłodno.
Cała trójka parsknęła śmiechem. Palant który wyrwał moje dzieło, podarł je na moich oczach. Krew się we mnie zagotowała. Wymierzyłem chłopakowi pierwszy cios w twarz. Złapał się za nos przeklinając. Nie poprzestałem na jednym ciosie i tym razem uderzyłem chłopaka w brzuch. Powoli padł na ziemie. Usiadłem na brzuchu chłopaka i wymierzałem mu kolejne ciosy w twarz. Czułem w ciele znajomą adrenalinę. Była jak narkotyk. Wokół sceny walki zebrał się spory tłum. Trochę mnie to rozproszyło i już miałem zostawić leżącego na chodniku, kiedy nagle poczułem jak coś uderza mnie prosto w oko. Ból przebiegł przez moją twarz. Będzie śliwa. Mocna. Już miałem wymierzyć kolejny cios, jednak ktoś zdążył mnie odciągnąć. Nie obchodziło mnie kto to był. Nie spojrzałem na twarz osoby która mnie oddaliła od tego dupka. Rozejrzałem się tylko po tłumie. Spostrzegłem stojącego w nim Neara. Na jego twarzy nie malował się strach, bardziej obrzydzenie i dziwnego rodzaju...podziw? Osoba trzymająca mnie odeszła, czyli nie był to nauczyciel. Usłyszałem za sobą kroki, a w następnej sekundzie coś uderzyło mnie w głowę. Przez ułamek sekundy słyszałem czyjś krzyk, potem ból w policzku. Następnie nic, tylko czerń.
(Near?Chyba nie jest zbyt nudno, co?XD)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz