Śledziłem szofera wzrokiem, gdy odjeżdżał z terenu Akademii. Gdy zniknął
mi z widoku, niechętnie westchnąłem i wziąłem czarną walizkę w dłoń.
Czas się udać do sekretariatu, więc ruszyłem wolno, lecz pewnie,
przybierając typowy, znudzony wyraz twarzy. Mijałem teren Akademii,
zastanawiając się, czemu akurat dzisiaj musi tak mocno świecić to
cholerne słońce. Doprowadzało mnie to do depresyjnego stanu, ale na
szczęście już byłem przy drzwiach szkoły.
W środku budynku wszystko wyglądało na kosztowne, przez co na swój
sposób poczułem się jak w domu. Nie żebym był snobem, choć chyba można
mnie tak nazwać, a ze względu na to, że mój dom rodzinny jest wart
ogromną ilość pieniędzy. Dość wspominek… Ruszyłem pewnie przez korytarz,
na końcu zauważając salę numer 11, która podpisana była jako
sekretariat. Zapukałem 3 razy, nie za głośno, nie za cicho i nacisnąłem
klamkę. Wszedłem do ciemnego pomieszczenia, gdzie paliła się tylko jedna
lampka na biurku, jak zakładałem dyrektora, a okna nie dawały zbyt
wiele światła. Za biurkiem unosiły się po sam sufit, regały wypełnione
książkami, a przed biurkiem był stoliczek, z dwóch stron otoczony
sofami. Usiadłem na tej, na której byłem plecami do okien i założyłem
nogę na nogę w oczekiwaniu na kogoś odpowiedzialnego za ten gabinet.
Po dziesięciu minutach doczekałem się, jak sądziłem dyrektora, więc
wstałem wyrównując ubrania i przyglądając się osobie, która przed
momentem przyszła. Był to wysoki mężczyzna, tuż po trzydziestce, ubrany w
koszulę i czarne spodnie. Nie wydawało mi się, żeby miał specjalnie
dobre poczucie humoru, sądząc po jego twarzy.
-Dzień dobry, jestem Near Niisto, miałem dołączyć dzisiaj do klasy IIB. –Przywitałem się pewnie, używając formalnego tonu głosu.
-Witam, jestem Christopher Elev, vice dyrektor Green Heels. – Powiedział
podając mi dłoń. Zdziwiło mnie, że nie był dyrektorem, no ale nie będę
się w to zagłębiać, chcę tylko załatwić formalności. – Już poszukam
dokumentów, które będą Ci potrzebne. Niestety pani dyrektor dzisiaj nie
uświadczysz, więc może innym razem.
- Nie ma problemu. –Powiedziałem spokojnie i podszedłem do biurka, przy którym pan Elev szukał tych papierów.
~~~
Siedziałem w pokoju czytając regulaminy, statuty i inne bzdety. Starałem
się wszystko wyłapać, co by mogło mi przez niewiedzę zaszkodzić oraz po
zapoznaniu się z planem lekcji, spakowałem torbę na jutrzejszy dzień,
żeby później nie zawracać sobie tym głowy. Tak przygotowany, spojrzałem
na swojego czworonożnego towarzysza o oczach tak szkarłatnych, jak moje,
który do tej pory, wiernie czekał, aż znajdę dlań trochę czasu. I stało
się, więc ubrałem mu czarną obrożę na szaro-białe futerko i wypuściłem
przez drzwi, aby je móc zamknąć.
W momencie, gdy oboje staliśmy już gotowi na korytarzu, przypomniałem
sobie drogę do akademika i tą samą drogą postanowiłem stąd wyjść.
Najwidoczniej dobrze zapamiętałem trasę, ponieważ już po chwili stałem
na wielkim placu , który pokryty był przez światło słoneczne. Niechętnie
ruszyłem wychodząc jednocześnie z cienia, aby udać się do stajni, gdzie
już miał na mnie czekać mój Sauri.
Na moje nieszczęście, okazało się, że transport dojedzie z nim dopiero
jutro. Słysząc to od kierowcy koniowozu, rozłączyłem się bez słowa
pożegnania, o mało nie rzucając smartfonem o ziemię. Będę musiał obniżyć
mu ocenę… Albo sprawić, że już nigdy nikt go nie zatrudni za te
pieniądze.
Wziąłem wdech i wydech, żeby się uspokoić i wsunąłem urządzenie do
kieszeni. Set niespokojnie kręcił mi się pod nogami wyczuwając moje
zdenerwowanie, więc schyliłem się, żeby pogłaskać go uspokajająco. W tej
samej chwili dostrzegłem przed sobą nieznajomy cień, więc od razu
ubrałem na twarz złośliwy grymas i zirytowane spojrzenie, gwałtownie
zadzierając głowę do góry.
Leo?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz