Kiedy tylko dziewczyna wskoczyła na parapet, do mej głowy przyszły różne
scenariusze. Szybko je odrzuciłem i skupiłem się na tu i teraz. Kiedy
tylko wyskoczyła po chwili usłyszałem głośne syknięcie. Sakra,
brakowało, żeby tylko się uszkodziła. Podszedłem do okno i wychyliłem
się kierując mój wzrok na dziewczynę.
- Wszystko w porządku? - zapytałem
- W najlepszym - jej głos nie brzmiał wyjątkowo wiarygodnie. Pokiwałem głową i wskoczyłem na parapet.
- Przesuń się trochę - powiedziałem
Złapałem się ramy okna jedną ręką. Wymierzyłem mniej więcej odległość
potrzebną, aby bezpiecznie wylądować na trawie i skoczyłem. Ach co to
był za skok! Nie pogardziłby nim nawet mistrz olimpijski. Wiatr
przyjemnie owiał moją twarz dodatkowo targając włosy. Sama przyjemność.
Mógłbym tak lecieć godzinami. Na ziemi spostrzegłem swój cień i od razu
do głowy przyszła mi polska piosenka ,,Widziałam orła cień''. Gdyby jej
autorka widziała teraz mnie i mój cień z pewnością wypowiedziałaby te
same słowa! Ziemia zbliżała się nieubłaganie, także pora przygotować się
do idealnego lądowania...
- Nic Ci nie jest? - zapytała Ophelia, w momencie, gdy elegancko i z
całym impetem zaryłem twarzą w trawę. Cóż nawet mistrzowi może podwinąć
się noga. Szybko podniosłem się i zakręciłem głową, aby pozbyć się
nadmiaru śmieci
- Nic, a nic! - wyszczerzyłem się
- Masz tutaj trochę... - powiedziała Oph dotykając palcem swojego czoła
Ręką od razu powędrowałem do mojego czoła i wyczułem grudki ziemi i trawy.
- To było bliskie spotkanie z naturą - uśmiechnąłem się zgarniając je z twarzy - A jak tam Twoja noga?
- Dobrze - powiedziała wyprostowując się. Nagle głośno syknęła i
zachwiała się. Szybko złapałem ją za łokieć i pomogłem utrzymać
równowagę.
- Mmm chyba jednak nie tak dobrze - mruknąłem - Chodź zaprowadzę Cię do pielęgniarki
- Nie! - powiedziała stanowczo - Muszę iść na WF
- W takim stanie? - spytałem zdziwiony - Przecież ty nie jesteś w stanie zrobić nawet kroku.
- Po prostu muszę tam dotrzeć jak najszybciej rozumiesz? - warknęła
- Nie za bardzo - westchnąłem - Ale niech Ci będzie, zaprowadzę Cię tam. Teraz najważniejsze pytanie.
- Noo?
- Pod rękę, czy na rękach?
- Co? - spytała zdziwiona
- Masz iść z Tobą pod rękę, czy Cię zanieść? - powiedziałem
- Pod rękę - powiedziała szybko - Nie jestem w jakimś opłakanym stanie, żeby mnie nieść.
- Jak chcesz - wzruszyłem ramionami i złapałem dziewczynę za rękę,
zarzucając ją sobie na plecy - To idziemy. Mam nadzieję, że powiesz mi
dlaczego tak bardzo zależy Ci na tym WFie...
<Oph?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz