Opuściłam Akademik. Byłam już dawno po moich zajęciach.
Ciekawość moja sięgała granic. Był to mój pierwszy dzień na tych też włościach.
Postanowiłam wybrać się na spacer, jednak nie daleki, bo wolę nie zagłębiać się
dalej, póki nie poznam tego miejsca lepiej. Wzięłam głęboki wdech i ruszyłam
Główną Aleją. Śliczne miejsce. Byłam tak ciekawa, jakie jeszcze przestrzenie tutaj
są. Moje czarne botki na obcasie wybijały spokojny rytm, a moje włosy lekko
powiewały na wietrze. Z ogromną ciekawością rozglądałam się po całej Alei. Tyle
zieleni. Z mojej torebki wyciągnęłam szybko szkicownik i rozejrzałam się.
Usiadłam pod jednym z drzew i poprawiłam dół mojej ciemno zielonej sukienki.
Jeszcze raz się rozejrzałam i z uśmiechem zaczęłam rysować. Wszystko wokół mnie
inspirowało. Drzewa, powietrze, trawa, kwiaty… Wszystko, po prostu wszystko! Z
lekkim westchnięciem odgarnęłam włosy na plecy i zabrałam się za poprawianie
szkicu. Przedstawiał on pole, na którym widać było dwie osoby na kocu. Z lekkim
uśmiechem i rozmarzeniem poprawiła każdą lekką linię, trochę grubszą i
pewniejszą. Jednak widziałam, jak kilka osób przechodzi obok niej i cieszy się
rozmową. Nie mogłam się skupić. Chciałam również przeprowadzić z kimś taką
konwersację i się nią cieszyć. Westchnęłam i kontynuowałam rysunek. Mój uśmiech
jednak, zastąpił lekki smutek. Skupienie znikało, a obrazek wydawał się dla
mnie teraz mniej ciekawy i nie interesujący, choć każdy wie, że był bardzo
piękny. Potem uniosłam głowę i spojrzałam w niebo. Co mogę innego robić…
<Ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz