Proszę, proszę. Co prawda jest to wielka szkoła ale, żeby mieściło się
tu, aż tylu uczniów? Przechadzałem się dumnie po korytarzu, a mój wzrok
wędrował po kolei z ucznia na ucznia. Wszyscy tak samo brzydcy i głupi.
Wyszczerzyłem się do siebie. Będzie komu podokuczać. Rozwinąłem zwitek
papieru, który trzymałem w palcach.
- Mhm. – skinąłem głową.
Moja szafka ma numer 113. Podobno numerek 13 jest liczbą pechową. Ale
przecież w przesądy wierzyć nie można. To tylko jakaś durna propaganda
czyhająca na naiwniaków.
Podszedłem do szafki, wykręciłem numerek na przekrętle(?) i ją
otworzyłem. Zacząłem wkładać mniej potrzebne rzeczy do szafki. Jestem
ciekawy, czy rzeczywiście tak jak mówią, dobrze tu uczą. Mam nadzieję,
że się nie zawiodę. Już i tak nieźle się upokorzyłem, błagając starych,
żeby mnie tutaj zapisali. Dmuchnąłem na włosy opadające mi na oczy.
Poprawiłem krawat oraz marynarkę zwisającą mi na ramieniu. Oczywiście
obowiązkowo trzeba było zdjąć buty i zamienić je na szkolne. Większych
brzydactw nie widziałem. Odstawiłem swoje trampki na miejsce.
- Papa moje piękne. – pożegnałem je z bólem zamykając szafkę.
Wyczułem czyjąś obecność zza pleców. Wrogą obecność. Obróciłem się
powoli. Stała przede mną niższa o parę centymetrów dziewczyna.
Zmierzyłem ją wzrokiem.
- Jakiś problem? – uniosłem jedną brew w górę.
Ktoś?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz