Lato tutaj było trochę zimniejsze niż w moim rodzinnym Petersburgu,
jednak o wiele cieplejsze były tutejsze zimy, byłam już przyzwyczajona
do -20 stopni w południe, ale nie do tak mokrego i nieprzyjemnego
klimatu. przez to moje włosy do tej pory proste, kręciły się na całej
długości. Mogłam rozczesywać, prostować ale to na nic i tak za chwilę
się zakręcą. Zrezygnowana odłożyłam szczotkę do włosów. Spojrzałam na
siebie w lustrze, w sumie nie jest tak źle... Wstałam z krzesła, wzięłam
worek z łyżwami i wyszłam z akademika. Okropne zimne i wilgotne
powietrze uderzyło w moją twarz. Przeszedł mnie dreszcz, zawinęłam się
mocniej swetrem i poszłam w stronę krytego lodowiska. Osobiście lubiłam
łyżwy, ale nie jeździłam na nich specjalnie często, tylko wtedy kiedy
musiałam nad wszystkim pomyśleć. Potrafię zrobić parę skoków i piruetów,
jednak nie kocham łyżwiarstwa tak bardzo jak śpiewu. Zawsze wolałam
muzykę bardziej niż łyżwy które porzuciłam ze względu na ojca, zawsze
mnie do nich zmuszał, a kiedy postawiłam się i powiedziałam, że nie mam
zamiaru zawodowo jeździć....Wtedy zaczęło się moje piekło, nagle jakbym
nie istniała dla niego i mojego brata który w przeciwieństwie do mnie
chciał być łyżwiarzem. Chciałam wyjechać do Korei, do matki, ale jest
jeden problem, ona mnie nie chce. Nie wiem co było między nią ,a ojcem,
ale wiem ,że poszło o to że Viktorowi podoba się wujek Yuri Katsuki. Tak
mój ojciec okazał się być gejem, po prostu wspaniale. W desperacji
znalazłam szkołę jak najdalej, dostałam się i wyjechałam. I tak o to
jestem w jakiejś szkole, na jakimś profilu na jakimś zadupiu.
Przynajmniej spotykam ciekawych ludzi....Morze nawet znajdę przyjaciół?
Nie nie oszukujmy się, ja nigdy ich nie znajdę.
Po chwili byłam już przed lodowiskiem i zakładałam łyżwy, związałam
jeszcze włosy w wysoką kitkę i weszłam na lód. Nie było tu dużo osób,
jakiś ojciec z synem, blondynka o rosyjskiej urodzie, którą skądś
kojarzyłam i dwoje małych dzieci. Włożyłam słuchawki do uszu i powoli
ruszyłam. Zaczęłam jeździć przy bandzie, a słysząc znajomą muzykę z
mojego starego układu, zaczęłam nawet nie wiem kiedy tańczyć. Wykonałam
najazd, wybiłam się rotacja była odpowiednia, a lądowanie perfekcyjne
poczwórny flip, jakie to nudne.... Odwróciłam się i w tym momencie
miałam bardzo bliskie spotkanie z ową blondynką. Oby dwie upadłyśmy na
lód. Słuchawki wypadły mi z uszu. Spojrzałam na nią lekko zaskoczona.
szybko się podniosłam i podałam jej rękę by pomóc jej wstać.
-Przepraszam....Nic ci nie jest?...-Spytałam patrząc na nią i nagle mnie
olśniło. -..Anja? -Dodałam z lekkim, łagodnym uśmiechem. Trzeba chociaż
utrzymywać pozory miłej, chodź przewiduje, że zaraz mnie zbluzga i
wyśmieje, w końcu z jakiegoś powodu mnie nie lubi. Domyślam się, że to
przez ojca....Muszę zmienić nazwisko. No ale co zrobisz jak nic nie
zrobisz?
Anja? Nie bij XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz