Gdy tylko zobaczyłam Nathaniela skradającego się do mnie w wodzie,
wstałam i zaczęłam przed nim uciekać. To jednak nie pomogło, ociekający
wodą chłopak pobiegł za mną, po chwili przewracając nas oboje. Zaraz
potem spojrzał mi w oczy i przerzucił mnie sobie przez ramię, zmierzając
w stronę jeziora. Wiedząc, co zamierza zrobić, zaczęłam się szarpać i
uderzać go w plecy.
-Zostaw! Woda jest zimna!-krzyknęłam, starając się uwolnić.
-No jest – odparł rozbawiony Nath – masz też na sobie ubrania, które będą mokre, ale to jest tego warte.
Świetnie~pomyślałam. Pozostało mi już tylko trzymać się chłopaka, żeby
nie wylądować całkiem w wodzie. Brązowooki wziął rozpęd i wskoczył do
jeziora. Woda była… chłodna. Zbyt chłodna. Po chwili stałam, tym razem
na własnych nogach, cała przemoczona. Skrzyżowałam ręce na piersiach i
przeszyłam wzrokiem chłopaka.
-Zadowolony?
-Bardzo. – gdy usłyszałam odpowiedź, pokręciłam głową i zaczęłam z całej siły chlapać na Natha.
-Bez takiej agresji. – zanurkował pod wodę, tym samym unikając kolejnych fal wody.
***
Po godzinie wygłupów w wodzie, która przestała być już tak zimna, jak na
początku, wyszliśmy z jeziora. Nathaniel zdjął koszulkę i powiesił ją
na gałęzi, a sam usiadł na skałce. Dosiadłam się do niego i wycisnęłam
trochę wody z włosów, a później z koszulki. Spojrzałam na pasącego się
obok Mystify Hauru.
-Cholera, nie wzięłam słuchawek. - mruknęłam do siebie cicho. Akurat teraz by się przydały.
-Właściwie to skąd pochodzisz? – spytał Nath, patrząc na mnie.
-Z Kanady. A ty? – odparłam, czując się już pewniej.
-Finlandia się kłania. Tam właśnie zacząłem jeździć, no i kupiłem
Mystify. A jak z Hauru, skąd go masz? – zgiął kolana i oparł na nich
głowę, wpatrując się w widok pięknego jeziora.
-Hmm… jakiś rok temu kupiłam go od osoby z mojej stajni. – do mojego głosu wkradła się nutka niepewności.
Słońce schowało się za chmury, a ja zadrżałam lekko. Byłam cała mokra, a
wiatr nie polepszał sytuacji. Wstałam więc z kamienia i podeszłam do
Hauru, przytulając się do niego. O wiele cieplej. Ogrzana odsunęłam się
od konia i wróciłam do siedzącego na kamieniu Natha.
-Grasz na czymś? – zapytał blondyn, spoglądając na mnie przelotnie.
-Nie. – odpowiedziałam trochę za cicho, ale chyba i tak usłyszał. –
Chociaż… - zawahałam się – zawsze chciałam nauczyć się grać na
skrzypcach.
-Ooo, ja na nich gram. – uśmiechnął się lekko. – A teraz może jedźmy
dalej, bo chyba zaraz zamarzniesz. – zaśmiał się cicho, a ja musiałam
przyznać mu rację.
Wstaliśmy z kamienia i ogarnęliśmy konie, Nath założył koszulkę, która
do końca jeszcze nie wyschła, ale i tak na pewno było lepiej, niż na
początku. Wsiadłam na Hauru, który zastrzygł uszami.
-Prowadzisz? – zwróciłam się do Nathaniela, który kiwnął głową.
Wyjechał przede mnie i stępowaliśmy przez kilka minut. Podziwiałam
piękno lasu, który przemierzaliśmy. Widząc, że Nath przyspiesza,
zakłusowałam. W pewnym momencie sceneria zmieniła się, wyjechaliśmy na
dużą, kwiecistą łąkę. Spojrzałam na chłopaka, na jego twarzy pojawił się
łobuzerski uśmieszek.
-Co powiesz na mały galop? – zmrużył lekko oczy i przestał anglezować, przechodząc do pełnego siadu.
-Cóż… czemu nie? – odparłam niezbyt głośno i zagalopowałam.
Nath? :3 sorry, że tak późno, ten komp to straszny złom ;-;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz