Zapadła cisza. Poczułam jak coś we mnie się buzuje. Zagubiona, poczułam
jak drżą mi ręce. Co robić, co robić?! Powiedzieć coś, czy może coś
pokazać?! Spuściłam głowę. Dlaczego zgodziłam się na doręczenie tego
głupiego dokumentu? Westchnęłam. Mimo tego, musiałam przyznać, że było
jasne dlaczego. Gdzieś w środku, wiedziałam, że to idealna okazja do
przeprosin. A więc postanowione. Przeproszę go tu i teraz! Wzięłam
głęboki wdech i zawołałam:
- Przepraszam! - Czesiek nadal się nie odzywał. Poczułam łzy w oczach.
Czego ja się spodziewałam? To nie wystarczy. Spojrzałam mu głęboko w
oczy. - Ja wiem, że źle zrobiłam. Wy chcieliście się zaprzyjaźnić, a ja
odsuwałam was od siebie i oskarżałam was jakby to była wasza wina.-
rzuciłam mu się na szyję i wyszeptałam:
- Nikt mi wcześniej nie powiedział co robię źle. Dziękuję ci za to. To
ty mi właśnie uświadomiłeś, jak głupia byłam, pozwalając żeby ambicja
zabrała mi przyjaciół! - odsunęłam się i uśmiechnęłam się przez łzy.
- Dziękuję - powiedziałam ostatkiem sił i uciekłam. Tak po prostu. Już
nie dałam rady. Byłam wykończona, psychicznie i fizycznie. Kiedy
dobiegłam do mojego pokoju, od razu położyłam się do łóżka, połykając
słone łzy. Jednak to było coś zupełnie innego niż wcześniej. Teraz te
łzy, płynęły z poczuciem ulgi. Czeslav, mimo, że brutalnie, pokazał mi
moje prawdziwe wnętrze. To on pomógł mi to wszystko zrozumieć. Pierwszy
raz poczułam się szczęśliwa z powodu tego zakładu. Gdyby nie przegrana
Czesia, nadal bym wszystkich biła i kopała. Pełna takich myśli
zaczęłam przysypiać. Wkrótce oczy same mi się zamknęły, a głowa opadła
na poduszkę.
*****
Następnego dnia obudziłam się z okropnym bólem głowy. Przeżycia
ostatnich dni dały o sobie znać. Jakimś cudem doczołgałam się do
apteczki i wyjęłam tabletki przeciwbólowe. Połknęłam jedną i zaczęłam
rozmasowywać sobie czoło. Ugh, co za ból! Dlaczego nic nie pomaga?
Ziewnęłam i spróbowałam zebrać myśli. Powinnam iść do pielęgniarki, czy
może zostać w pokoju? A może iść na lekcję? Jak na zawołanie pulsowanie w
mojej głowie nasiliło się. Nie dam rady! Muszę iść do gabinetu! Ubrałam
się i skierowałam się do drzwi. Na korytarzu, co chwilę na kogoś
wpadałam. Co prawda, zatrzymywałam się żeby przeprosić, ale twarze
zlewały się jedną całość. Nic dziwnego, że nie zauważyłam, że jedną z
tych osób był Czeslav. Po prostu przeprosiłam go i zaczęłam dalej iść
zataczając się. W końcu oparłam się o ścianę. Co się ze mną dzieje?
Usłyszałam dzwonek. Tego było już za dużo! Poczułam się jakby głowa mi
zaczęła pękać. Przed oczami pojawiły się czarne plamki. Osunęłam się na
ziemię. Ciemność narosła, aż w końcu całkowicie zasłoniła mi widok.
Ostatnią rzeczą, którą usłyszałam, zanim zemdlałam były czyjeś kroki...
<Czesiek?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz