Spojrzałam na dziewczynę, która wyrwała mnie z zamyślenia. Heh...
Drobnostka. Po prostu nie wiedziała gdzie jest wyjście. Zdarza się
każdemu.
- Tędy.- wzlatałam jej odpowiedni kierunek palcem.- A potem w lewo i
już.- dodałam cicho gdy ta otworzyła usta, by za pewne się mnie o coś
dopytać. Skinęła głową, na znak zrozumienia i wdzięczności.
- Dzięki i do zobaczenia.- odpowiedziała, a ja również skinęłam jej
głową. Dziewczyna oddaliła się w odpowiednim kierunku, świńskim
truchtem. Ja za to z powrotem włożyłam słuchawki i na nowo odtworzyłam
kawałek, spoglądając równocześnie na zegar. Nie było masakrycznie późno,
ale jednak wolałam spędzić wczesny wieczór w swoim pokoju i z tego
powodu też się tam udałam. Dotarłam tam bez najmniejszego problemu i
zasiadłam za biurkiem. Wyciągnęłam zeszyt od matematyki i zaczęłam
powtarzać ostatnią lekcje. Na wszeli wypadek i z nudów. Jednak i ta
czynność szybko mi się przejadła. Odłożyłam zeszyt i zaczęłam oglądać
swoje, lekko wystające żebra, podwijając koszulkę w górę.
Było je widać w miarę dobrze, ale w końcu od nie tak dawna jestem na
diecie, która ma sprawić, że przytyję... Nagle ktoś wparował do mojego
pokoju. Bez najmniejszego ostrzeżenia, zapukania. Czegokolwiek. Ja z
uniesioną lekko koszulką i jakiś osobnik płci męskiej... Dziwna
sytuacja.
Jakiś PAN Ktoś? Sorry Isill, skoro nie masz weny nie będę cię męczyć
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz