sobota, 10 czerwca 2017

Od Collina CD Isil

Oprałem się plecami o pień drzewa i leniwie uniosłem głowę, spoglądając w górę. Puchate obłoczki powoli sunęły po błękitnym niebie, co jakiś czas na kilka sekund przysłaniając słońce, które dzisiejszego dnia prażyło niemiłosiernie. Gałęzie rozłożystego dębu dawały mi choć trochę cienia, a przyjemny, letni wietrzyk muskał moje ciało przyjemnym chłodem. Przymknąłem powieki, rozkoszując się melodyjnym świergotem ptaków, które najwyraźniej postanowiły urządzić sobie koncert wśród gałęzi drzew. Wtem usłyszałem dość głośne chrząknięcie. Odruchowo otworzyłem oczy, unosząc wzrok. Nade mną stała pani Caroline Sparks, nasza wychowawczyni. Miała kamienny, a wręcz grobowy wyraz twarzy. W jej oczach bez problemu można było wykryć wyraźny smutek oraz troskę. W takim stanie zupełnie nie przypominała tej wiecznie uśmiechniętej, pogodnej kobiety, która z anielską cierpliwością usiłuje nauczyć mnie wymowy hiszpańskich słówek. Momentalnie podniosłem się z ziemi, aby okazać nauczycielce należyty szacunek.
- Dzień dobry - przywitałem się niepewnie. - Czy... Czy coś się stało, proszę pani?
Pani Sparks wzięła głęboki wdech, unosząc lekko głowę, żeby móc spojrzeć mi w oczy. Tak, bycie wyższym od swoich nauczycieli to zdecydowanie kiepska sprawa. Szybko odtrąciłem od siebie niepotrzebne myśli, chcąc w pełnym skupieniu wysłuchać wypowiedzi kobiety.
- Widzisz Collinie... Chodzi o twoją koleżankę, Isil... Widziałam, że siedzicie razem w ławce, więc pewnie dobrze się dogadujecie. Ale do rzeczy. Parę dni temu wydarzyła się okropna tragedia... Matka tej biednej dziewczyny zmarła - powiedziała w końcu, z trudem wypowiadając owe zdanie. - Co gorsza, wiąże się z tym wiele innych problemów - kontynuowała po krótkiej przerwie. - Isil nie ma ojca, ani żadnego innego opiekuna. Jest co prawda już pełnoletnia, ale w obecnej sytuacji nie ma kto opłacić jej pobytu w Akademii... To tylko jedna ze spraw... Nie chcę zawracać ci głowy tego typu rzeczami, a proszę jedynie, abyś... No wiesz, spróbował pomóc jej jakoś przez to przejść...
Stałem w osłupieniu jak przysłowiowy słup soli. Kompletnie nie spodziewałem się takiego obrotu sprawy. Westchnąłem głęboko, masując się dłonią po karku.
- Porozmawiam z nią... Zrobię co w mojej mocy, żeby pomóc - zapewniłem wreszcie.
Moja wychowawczyni skinęła głową z wyraźną ulgą wymalowaną na twarzy. Rozejrzałem się dookoła w poszukiwaniu znajomej szatynki. Po chwili ujrzałem ją nieco dalej, stojącą z twarzą ukrytą w drżących dłoniach. Podszedłem do dziewczyny, kładąc jej rękę na ramieniu. Isil gwałtownie odwróciła głowę, unosząc spojrzenie. Uśmiechnąłem się słabo, nie wiedząc, jak powinienem postąpić w obecnej sytuacji. Zapewnienie, że "wszystko będzie dobrze" nie wydawało się odpowiednią wypowiedzią. Bez dłuższego namysłu objąłem szatynkę ramieniem i bez słowa przytuliłem ją do siebie. Nie protestowała. Najpewniej nie miała na do ani ochoty, ani siły. Potrzebowała wsparcia, a ja nie byłem na chwilę obecną w stanie zrobić nic innego. Taki najprostszy gest współczucia.
- Chcesz o tym porozmawiać? - zapytałem, odsuwając się wreszcie od dziewczyny. - Mogę pomóc...

[ Isil? Kiepskie takie to... Nie wyszło T^T ]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Bełt