Poszedłem za Anją do stołówki. Nie miałem pojęcia co dalej robić.
Znalazłem się w takiej sytuacji, z której nie widziałem wyjścia. Mogłem
wszystko olać lub wręcz przeciwnie, zacząć coś robić. Wizja olania
wszystkiego i mania spokoju były kuszące, ale... no właśnie ale. Mój
głupi mózg stwierdził, że nie! Musimy za nią iść i ją rozweselić, albo
chociaż pogadać. Oj bardzo głupi ten mózg... Gdy Anja jasno dała mi do
zrozumienia, że nie chce mieć ze mną nic wspólnego, powinienem omijać ją
szerokim łukiem. W sumie... Zatrzymałem się i już zmierzałem w stronę
parteru, gdy nagle coś mi się przypomniało. Przypomniała mi się pewna
dziewczyna z podstawówki. Miała na imię Petra, była małą wredną
dziewuchą, nikt nie chciał się z nią bawić, ani utrzymywać kontaktów.
Często wszczynała bójki i kłótnie. Na początku dzieciaki jeszcze
próbowały jakoś się do niej zbliżyć, bawić... ale ona skutecznie
wszystkich od siebie odrzucała. Wtedy nie wiedziałem dlaczego to robi i
kiedy sam kilka razy od niej oberwałem, dałem sobie spokój i trzymałem z
moimi kumplami na dobre i na złe. Na Petrę nie zwracałem uwagi,
zniknęła, gdzieś wśród pozostałych kilkuset uczniów. Potem trafiłem do
gimnazjum i los zesłał Petrę do mojej klasy. Niezbyt ciekawa reputacja
ciągnęła się za nią nadal, więc i tutaj nie miała żadnych znajomych.
Nawet ja mając z nią dowiadczenie starałem się unikać ja tylko się dało.
Aż w końcu pewnego razu stało się tak, że razem zostaliśmy po lekcjach,
aby dokończyć projekt. Wtedy chyba po raz pierwszy w życiu, nie gadałem
z osobą, która była tuż przy mnie! Nie miałem zamiaru znowu słuchać
wyzwisk na swój temat, ani zostać skopanym. Ale wtedy Petra otworzyła
się przede mną. Sama z siebie zaczęła o wszystkim opowiadać, o tym jaka
jest samotna, jak próbowała się zmienić, ale nie potrafiła. Jakie to
nieuczciwe, że w gimnazjum nic jeszcze nie zrobiła, a wszyscy gadali na
nią te okropne rzeczy. I w sumie wtedy okazało się, że Petra wcale nie
jest taka zła... była nawet znośna. Co prawda miała nada te swoje zapędy
do bicia i kłótni, ale o wiele mniej niż wcześniej. I tak jakoś powoli
ludzie zaczęli się do niej przekonywać. Petra baaaardzo się zmieniła,
ale w sumie czy to miało jakiekolwiek znaczenie? Coś w tym nowym życiu
chyba jej się nie sodobało, bo znowu powróciła do Petry z podstawówki...
Znowu wszyscy się od niej odsunęli. Petra zmieniła szkołę, słuch o niej
zaginął... z kilku plotek wiem, że ponoć nie dała rady i pożegnała się z
tym światem. Westchnąłem i ponownie się odwróciłem. Poszedłem wprost na
stołówkę, bo tam zapewne się się skierowała. Kiedy tylko przekroczyłem
próg stołówki od razu ją zobaczyłem. Siedziała sama w rogu. Pokiwałem
głową i powoli klucząc między stolikami zmierzałem do niej. Siedziała
tyłem do wszystkich, więc spostrzegła mnie dopiero, gdy usiadłem
naprzeciwko niej. Udawała, że mnie nie widzi i jadła dalej. Uśmiechnąłem
się pod nosem. Czesiek sakra, co ty robisz? Zostaw ją w spokoju, to źle
się dla Ciebie skończy... Ale nie mogę... Coś w głębi mnie kazało mi
przy niej trwać. Przeklinałem się za to w duchu, ale pozostałem na
miejscu. Przełknąłem ślinę i powiedziałem.
- Anja?
Dziewczyna odłożyła widelec, oparła głowę na ręce, spojrzała na mnie swoim spojrzeniem pełnym pogardy i krótko rzuciła.
- Spadaj.
Spuściłem głowę. W sumie czego ja się spodziewałem? Że będzie skakać z
radości, uśmiechać się i cieszyć na mój widok? Zawsze same problemy z
tymi ruskami! SAKRA! Dlaczego los zawsze zsyła na mnie takich ludzi? Czy
to zawsze ja muszę zbawiać świat? Chciałem już machnąć ręką, wstać i
odejść, gdy nagle sie odezwała.
- Słuchaj, Czeslav. Widzę cię trzeci raz w życiu i prawie w ogóle cię
nie znam! Czego ty się spodziewałeś? Że będziemy się obściskiwać po
kątach?! - wstała i zbliżyła swoją twarz niebezpiecznie blisko mojej.
Odchyliłem się lekko do tyłu - Jedynym powodem, dla którego wciąż
rozmawiamy jest to! - podniosła rękę z plastikiem, od którego wszystko
się zaczęło - Gdyby nie to, już dawno bym cię skopała! Więc ponowię
pytanie - czego ty się spodziewałeś?
Siedziałem i patrzyłem na nią z niedowierzaniem. Chyba właśnie w tym
momencie skończyło się bycie miłym. Cóż, bardzo nie lubię tej drugiej
strony swojej natury, ale czasami trzeba jej użyć. A moment taki jak ten
jest idealny.
- Dziewczyno, czy ty się słyszysz? - powiedziałem spokojnie i poważnie -
O jakim obściskiwaniu mowa? Powaliło Cię? Czy ja kiedykolwiek dałem Ci
do zrozumienia, że chciałbym się z Tobą obściskiwać? Masochistą nie
jestem, a przebywanie tutaj z Tobą, wcale nie jest moim marzeniem.
Jestem tutaj tylko przez ten durny zakład. Naprawdę chciałem być dla
Ciebie miły, przyjazny, ale z typkami takimi jak ty się nie da! -
zacząłem podnosić głos i zaostrzać ton - Gdyby nie to, nasze drogi już
nigdy by się nie spotkały. W życiu nie podszedłbym do osoby takiej ja
ty! Potrafisz tylko kopać i krzywdzić! Chcesz być sama? Nie chcesz mieć
nikogo bliskiego? Świetnie! Ale kiedyś tego pożałujesz! Wspomnisz moje
słowa ruska dziewczyno! A teraz wybacz - wstałem - Ale idę do
przyjaciół, którzy zachowują się normalnie i doceniają to co mają. A to -
złapałem ją za rękę i ściągnąłem plastikowe kółeczko - Raczej już Ci
się nie przyda. Nie chcę mieć z Tobą już nic wspólnego!
Wstałem i ruszyłem w stronę wyjścia, dopiero wtedy zrozumiałem, że
jednak trochę zbyt ostro i głośno mówiłem, bo cała stołówka siedziała
cicho i wszyscy patrzyli na mnie. W sumie nie interesowało mnie już to.
Poszedłem pod salę, gdzie miałem zajęcia i zobaczyłem Miśka z książką.
- Ooo witam Pana - uśmiechnął się - I jak tam spotkanie z Anjunią?
- Nie denerwuj mnie - mruknąłem i złapałem za plecak - Idę do pokoju, bo źle się czuję. Poinformuj nauczycielkę.
Nie czekając na jego reakcję odszedłem i udałem się wprost do mojego
pokoju z numerem 207. Pokoju, gdzie mogłem w spokoju posiedzieć i nikt
mi nie przeszkadzał.
<Anja?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz