Chłopak musiał być bardzo dobry z francuskiego, bo bezbłędnie
odpowiedział na wszystkie zadane pytania. Odetchnęłam z ulgą. Ja też
mogłam mieć przez to kłopoty... W końcu Collin usiadł z powrotem.
-Na pewno nie chcesz tych żelków? -spytał.
Zawahałam się. Wiedziałam, że nie powinnam, ale... Chłopak musiał
zobaczyć coś po mojej minie, bo z uśmiechem podał pod stołem paczkę.
Poczęstowałam się jednym i oddałam.
-Dzięki... -szepnęłam tylko.
Pani w tym czasie skończyła lekcję i poinformowała nas o pracy w
grupach. Pracy w grupach... Jak ja nienawidziłam pracy w grupach. I
wycieczek szkolnych. No bo... Po co to komu? Odciąga od nauki,
rozprasza, stresuje... Okropnie stresuje...
-Chodźmy zobaczyć ten projekt -uśmiechnął się do mnie Collin. To było
dziwne. On się cały czas uśmiechał. Może jest na coś chory? Wstałam.
Siedzący w ławce przed nami Michael odwrócił się akurat i zagwizdał.
-Naprawdę pracujecie razem? Zróbcie sobie zdjęcie, wyglądacie genialnie! -zaśmiał się i odszedł gdzieś z Czeslavem.
Westchnęłam i zdałam sobie sprawę, że mój ,,towarzysz’’ jest już pod tablicą. Przecisnęłam się do niego i spytałam:
-To jaki mamy temat?
<Collin? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz