Usiadłam na miejsce. Cieszyłam się. Nigdy nie lubiłam fizyki, a tu
pierwszy dzień i... Piątka! Wyrwałam z zeszytu kartkę i szybko napisałam
na niej kilka słów. Następnie zwinęłam ją w kulkę i korzystając z
nieuwagi nauczycielki rzuciłam w stronę ,,braci’’. Czeslav złapał i
rozejrzał się. Spojrzał na mnie pytająco. Delikatnie przytaknęłam głową.
Rozwinął kartkę, a następnie znów na mnie spojrzał, uśmiechnął się i
pokazał kciuk w górę.
Spojrzałam na nauczycielkę i z powrotem skupiłam się na lekcji. Kolejni
uczniowie prezentowali swoje prace, aż przyszła kolej Michaela. Pracował
z jakąś dziewczyną, ale jej nie znałam. No tak. Ja tu nikogo nie
znałam. Skończyli prezentację i pani powiedziała, że dostali... Szóstkę.
Szóstkę! Człowiek się męczy, ryzykuje życie i pisze sprawozdanie do
północy, a ma piątkę. Co oni zrobili, że dostali szóstkę!? To było
niepojęte. Naprawdę.
Zadzwonił dzwonek. Następny był Hiszpański. Spakowałam się i poszłam pod
salę. Zobaczyłam obok drzwi róg korytarza, w którym nie stała żadna
ławka. Podeszłam i usiadłam (w rogu) na podłodze, kładąc plecak na
kolana. Pogrążyłam się w myślach.
Nagle podbiegł do mnie ten... Jak mu tam było... Michael. Był bardzo zdenerwowany.
-Widziałaś gdzieś Czeslava!? -prawie krzyknął.
-Nie -ucięłam. -Uspokój się, coś się stało?
-Zniknął! -znowu się wydarł.
-W jedną przerwę? -w moim głosie pobrzmiewała wątpliwość. -Pewnie wypił całą colę i poszedł po nową.
-Pewnie... Ale mam złe przeczucia -powiedział i zaczął chodzić nerwowo w kółko.
Westchnęłam. Zero spokoju. W końcu donośne ,,dryń!’’ oznajmiło, że
nadszedł koniec przerwy. Wciąż nigdzie nie było widać młodego Czecha.
Zaczęła się lekcja.
Wtem do klasy weszła dyrektorka. Pośpiesznie wstałam razem z resztą
uczniów. Stanęła na środku, powiedziała zaledwie dwa zdania i wyszła.
Słowa, które wypowiedziała brzmiały:
-Myślę, że powinniście o tym wiedzieć. Wasz kolega, Czeslav, odszedł właśnie ze szkoły.
Kiedy tylko wyszła w sali zrobiło się dziwnie cicho. Rzadko ktoś
odchodził z tak dobrej i prestiżowej szkoły. Praktycznie nigdy.
Spojrzałam szybko na Michaela. Był śmiertelnie biały, jakby nie uwierzył
w to co usłyszał. Jego przeczucie okazało się prawdziwe.
Lekcja potoczyła się jednak dalej. Pani zostawiła od razu w spokoju
,,braciszka’’ Czeslava, pozwalając mu na przemyślenie tego wszystkiego.
W końcu zadzwonił dzwonek na przerwę. Michael był tak samo nieobecny jak
w momencie, kiedy za dyrektorką zamknęły się drzwi. Wygramolił się z
sali i usiadł ciężko na ławce na przeciwko. Spojrzałam na niego.
Ewidentnie potrzebował pomocy. Tylko że nikt raczej nie chciał jej
udzielić. Westchnęłam i podeszłam do niego:
-Michael... Wiem, że traktowałeś go jak brata i był dla ciebie ważny,
ale przecież nic mu nie jest. Żyje. Odszedł tylko ze szkoły. Może tak
będzie dla niego lepiej... -próbowałam go pocieszyć. Cały czas wyzywałam
tą część siebie, która rozkazała mi podejść. Niby dlaczego myślałam, że
będę w stanie komuś pomóc? Nie potrafiłam pocieszać, wiedziałam to
doskonale. Nie wierzyłam nawet w siebie. -Weź się w garść. Każdy ma
chwile słabości, ale już czas wracać.
-<Michael? Jak Ci się nie podoba opko to nie odpisuj, przeżyję jakoś. XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz