niedziela, 4 czerwca 2017

Od Kichi CD Nathaniela

Znów kolejny jakże nudny dzień. Uporczywy dźwięk elektrycznego budzika irytował mnie jak nigdy, a mój kot akompaniując żałosnym miauczeniem maszynie, dobijał mnie jeszcze bardziej. Powoli podniosłam się do siadu, wyłączyłam alarm. Przeciągnęłam się, prostując zdrętwiałe mięśnie. Wczorajszy trening dał mi się we znaki. Skupiłam wzrok na łaciatej, puchatej kulce.
-Już, już....Dam ci jeść....-Mimowolnie kąciki moich ust uniosły się do góry. Wstałam, mozolnie przeciągając każdy ruch. Udałam się do kuchni, nakarmiłam kota i zrobiłam sobie czarną kawę. Do rozpoczęcia zajęć miałam jeszcze pół godziny. Pięć minut zajmie mi dojście do akademii, czyli miałam sporo czasu. W spokoju dopiłam kawę następnie, ubrałam się w czarne leginsy oraz czerwoną koszule w czarną kratę i trampki. Umyłam jeszcze zęby, twarz i uczesałam włosy by po chwili z torbą na ramieniu wyjść z akademika. Słońce świeciło, ptaszki śpiewały, plotkary przed akademią plotkowały, chłopcy grali w kosza. Codzienność, po prostu szara rzeczywistość, jestem tu już miesiąc i w sumie poznałam jedną osobę, dla większości to "mało", jednak dla mnie to aż jedna osoba. Jestem aspołeczna i mimo wszystko bardzo mi to pasuje. Trochę zamyślona nawet nie zauważyłam kiedy na kogoś wpadłam. Odsunęłam się oszołomiona i wyrwana z myśli, spojrzałam na twarz chłopaka. Był trochę wyższy ode mnie, blondyn. Nie kojarzyłam go z mojego rocznika, więc chyba był trochę starszy.
-Przepraszam....-Powiedziałam dosyć cicho, spoglądając na jego twarz, zwinnie wyminęłam go i szybkim krokiem odeszłam w stronę szkoły. Nie chciałam sie mieszać w kłopoty, a jeszcze bardziej unikałam nowych kontaktów z ludźmi.
~*~
Zajęcia zleciały mi bardzo szybko, a kółko biologiczne jeszcze szybciej, mimo to po całym dniu czułam się zmęczona. Wyszłam na już opustoszały dziedziniec i odetchnęłam wilgotnym, zimnym powietrzem. Uśmiechnęłam się pod nosem i poszłam do akademika gdzie udałam się na górne piętro. O dziwo kiedy otwierałam drzwi do swojego pokoju, nagle z końca korytarza dobyło sie miauczenie. Mały czarny kotek biegł jak poparzony w stronę klatki schodowej, na co mój Kuro, mały pięciomiesięczny Kocurek wybiegł za czarną kępką sierści, rzuciłam torbę do pokoju i pobiegłam za kotem. Na szczęście chodziłam na SKS, wiec szybko złapałam oby dwa koty i wzięłam je na ręce, a po chwili dobiegł do mnie blond włosy chłopak, ten sam na którego wpadłam rano. Podałam mu kotkę, na którą Kuro bardzo pozytywnie reagował, no w sumie taka wspólna ucieczka musiała ich zjednoczyć...
-Ummm.....Masz śliczną kotkę....-Uśmiechnęłam się do niego. -Tylko trochę się rozczochrała.....-Puściłam mu oczko i zaczęłam głaskać mojego małego uciekiniera.....

Nathaniel?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Bełt