-Śpiewam i gram na gitarze....-Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Hmmm.....Zaśpiewasz mi coś? -Spytał, a ja zdezorientowana rozszerzyłam oczy.
-Emmmm....To nie zbyt dobry pomysł~ -Przedłużałam końcówki czując ścisk w żołądku, nigdy jeszcze nie śpiewałam przed ludźmi.
-Nie daj się prosić. -Skrzyżował wzrok z moim spojrzeniem, zarumieniłam się delikatnie na policzkach, ale nie odwróciłam wzroku.
-Nie śpiewam bez swojej gitary....-Starałam się wymigać, ale po chwili uświadomiłam sobie, że to bardzo był to głupi pomysł.
-To chodźmy po nią....-Odstawił swojego kota na ziemię i wyszedł z pokoju zamykając za sobą drzwi. Już było za późno. Miałam ochotę się walnąć w ten głupi łeb. Powoli skierował się w stronę mojego pokoju, a Nathaniel zrównał ze mną kroku i lekko się uśmiechnął. Odwróciłam speszony wzrok, nie wiedziałam jak się zachowywać na dłuższą metę, bo nigdy nie miałam przyjaciół czy znajomych. Więc po prostu milczałam.
-Czemu nic nie mówisz? -Spytał nagle, podniosłam niepewne spojrzzenie.
-Ja....Nie wiem za bardzo co mówić....Nigdy wcześniej nie miałam znajomych...-Podrapałam się niezręcznie po karku.
-Na prawdę? Jakoś nie chce mi się w to wierzyć.... - Zaśmiałam się cicho, przykładając wierzch dłoni do ust, a on trochę zdezorientowany chwile się mi przypatrywał.
-Co cie tak rozbawiło? Powiedziałem coś nie tak? -Uśmiechnęłam się tylko.
-Nie, po prostu to ty musisz być dosyć dziwny, żeby uważać, bym mogła mieć znajomych. - Chłopak spojrzał na mnie niezrozumiale. No cóż? Mało osób mnie rozumie. Przed moim pokojem otworzyłam drzwi i weszłam pierwsza, a Nathaniel wszedł za mną. Mój pokój skąpany był w szarościach, na wejściu mieścił się mały korytarzyk z szafą i drzwi do toalety, a głębiej łóżko, biurko, stolik i dwa fotele oraz mały aneks kuchenny. Nad biurkiem stał karton z listami od mojej rodziny, w sumie nie chciałabym, żeby ktoś je przeczytał i wiedział jak bardzo mam napięte relacje z rodziną., a nad łóżkiem wisiały ramki, wszystkie puste, ojciec dał mi je kiedy wyjeżdżałam. Po to żeby uświadomić mi jak bardzo sama jestem, ale to nic. Weszłam w głąb pokoju i spojrzałam na mojego kota, śpiącego smacznie na fotelu.
-Rozgość się. - Podeszłam do aneksu kuchennego. -Chcesz herbaty? Może kawy? -Wstawiłam wodę.
-Herbatę, jeśli to nie kłopot. -Zwracał się tak dostojnie, chyba był z wyżej postawionej rodziny, ale nie przeszkadzało mi to w końcu sama mam sławnych rodziców, chodź nienawidzimy się....Wyjęłam dwa kubki z szafki i wyjęłam torebki z herbatą które wrzuciłam do kubków. Po chwili postawiłam już gotową herbatę na stoliku nocnym obok łóżka na którym siedział i głaskał pogrążonego w śnie kota. Usiadłam obok niego i wyjęłam gitarę z pod łóżka.
-Jak ogłuchniesz to sam tego chciałeś...-Ostrzegłam i zaczęłam nastrajać gitarę.
-Na pewno nie jest tak źle....-Zaśmiał się kiedy zaczęłam grać pierwsze nuty, wyprostowałam się i wzięłam głębszy oddech.
Nathaniel?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz