piątek, 9 czerwca 2017

Od Lucasa CD Czeslava

To był idealny moment, by poznać nowe twarze. Po za Niki i Natanielem, oraz wspomnianą Taigą, wszystkich widzę pierwszy raz. Jeszcze Anje i Ophelie kojarzyć mogłem z klasy, ale nie znałem tam tak naprawdę nikogo. Porównując ich relacje z moimi, stwierdziłem, że zostałem wsadzony tu omyłkowo. Byłem tu trochę jak przysłowiowy kij w mrowisku. Czułem tylko jak obłażą mnie swoimi myślami i pytaniami, które posypią się później. Do tego czasu trzeba by było już zwiać, zanim stanę się daniem głównym na zabawie.
Nie mam potrzeby opowiadać o sobie nikomu i od nikogo tego nie oczekuję. Mam pamięć jak komputer. Raz wystarczy mi powiedzieć swoje imię, a będę je pamiętał. Tyle chyba w szkole wystarczy? Znać każdego z imienia i nazwiska, może kojarzyć klasę i zainteresowania. Ale na tym basta.
Wszyscy się nawzajem witali i uśmiechali się do siebie. Wszystko to odbywało się w ciszy ze względu na zaistniałe okoliczności, ale widocznie nie raz już taka schadzka się odbyła, bo każdy był obyty z zasadą przestrzegania ciszy nocnej, tym bardziej w niewłaściwej części akademika. Ja tymczasem przyglądałem się wszystkiemu z boku. Mój błogi spokój trwał jednak krócej, jak mogłem to sobie wyobrazić. Za nim otworzone zostały pierwsze paczki chrupków i chipsów, Czesiek złapał mnie za rękę i wciągając na środek pełnego od ludzi pokoju, powiedział szeptem:
-To jest Lucas, będzie od dzisiaj z nami uczęszczał do szkoły i chodził z nami na imprezki. -młody był pełen entuzjazmu, zwłaszcza przy drugiej części dotyczącej imprez.
Zebrane tam osoby udawały, że klaszczą i cicho gratulowały. To było bardzo miłe z ich strony. Po raz pierwszy w swoim życiu nie wiedziałem co powiedzieć, nie uciekając się do typowych słów, takich jak „super, miło mi itp.”, które nie za wiele znaczą. W poprzednich szkołach byłem znacznie bardziej niedostępny, więc nigdy nie stałem w tak licznym gronie po za szkołą. Pierwszy dzień w akademiku, a ja ląduję w pokoju dziewczyny, z którą karmiłem konie... Życie jest okropnie paskudne. Ciągle czymś zaskakuje i nie pozwala się przewidzieć. Nienawidzę go za to. To przypadek wziął kontrolę nad moją rodziną i w dużym stopniu też nade mną.
Czeslav widząc, że na mojej twarzy maluje się coś niepokojącego, popchnął mnie w tłum, posyłając słowami: „Przywitajcie się z nim”.
Nie musiałem się ruszać z miejsca, każdy podchodził po kolei, otaczając mnie jak woda kamień w strumieniu. Tam, gdzie logika zawodzi, górę biorą instynkty. Uśmiechałem się witając z każdym i starałem się zapamiętać wszystkich z twarzy i nazwiska.
Po tym ceremonialnym przyjęciu zaczęła się impreza. Mimo iż zainteresowanie moją osobą nie zmalało do zera, czułem się znacznie lepiej, gdy inni zaczęli się bawić z innymi, a mnie zaczepiano maksymalnie w kilka osób. Za wiele nie pamiętam co mówiłem, bo było tego za dużo, ale wiem, że odpowiadanie na wszystkie pytania nigdy nie robiło mi problemu. Najgorsze jednak były zaczepki i żarty. Nie skupiając dużej uwagi nad rozmówcą nie wiedziałem, czy poważnie pyta, czy tylko sobie kpi i mogło dojść do tego, że powiedziałem o sobie trochę za dużo. Kiedy wszyscy ciągle się uśmiechają, na prawdę ciężko powiedzieć, czy pyta poważnie... Zwłaszcza, że była to pora, w której normalnie już bym spał od jakiegoś czasu.
Nieoczekiwanie drzwi od pokoju się otworzyły. Wszyscy zamarli łapiąc się ścian. Chyba jako jedyny stałem tam gdzie stałem nie z przerażenia.
-Ahoj! -szepnęła entuzjastycznie Taiga i jej towarzyszka.
Obie wyglądały, jakby dopiero co włosy wysuszyły.

Tai, albo Anja?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Bełt