Szlag by to. Dlaczego, gdy to powiedział, po moim ciele przeszedł
dreszcz? Dobra to w sumie teraz nieważne. Teraz ważne było to, że
zdecydowanie nade mną górował. Czułam, jak nogi mi się lekko trzęsą,
czego szczerze nie lubiłam. Jeśli zaraz nie ucieknę przed nim, to będzie
cud. Spuściłam głowę w dół, biorąc niezbyt pewnie w dłonie moje
okulary. A ja się dziwiłam, że słabo widzę. Przynajmniej miałam soczewki
w torbie. Podniosłam je na wysokość moich uszu, po czym westchnęłam.
- Mogłeś przynajmniej zauważyć, że są pęknięte – powiedziałam,
odstawiając torbę na ziemię, a biorąc przed siebie plecak w poszukiwaniu
etui na nie. Nie dość, że oprawki pękły to jeszcze szkiełka… Nie no,
świetnie. Z dosyć mocnym hukiem zamknęłam brązowe pudełko, z powrotem
wrzucając je do torby. Znowu wzięłam głowę w górę, spoglądając na twarz
nieznajomego. Nieświadomie wpatrzyłam się w jego oczy, z czego wybił
mnie dopiero jego głos, którego na początku w sumie nie usłyszałam.
- Słucham? - spytałam, otrząsając się. Zdecydowanie niebieski mu pasuje i
nie chodzi tu tylko o oczy. Ten delikatnie się uśmiechnął, biorąc dłoń w
moją stronę.
- Dementor – powiedział. Spojrzałam na jego rękę gotową do uściśnięcia.
To jego imię..? Trochę dziwne, trzeba przyznać. Niezbyt pewnie za nią
złapałam, odwracając głowę gdzieś w bok.
- Martyna – rzekłam, na końcu biorąc wzrok trochę bardziej w górę. Ten
znowu miło się uśmiechnął, a ja poczułam ciepło na moich policzkach.
Wręcz wyrwałam dłoń z jego uścisku, schodząc na sam dół schodków. Nie
zwracałam uwagi na jego pytania z udziałem mojego imienia. Po prostu
znowu zaczęłam biec, by tym razem jak najprędzej znaleźć się w swoim
pokoju. Po prostu nie chciałam, by usłyszał bicie mojego serca, które
ciche na pewno nie było. W tym jeszcze to dziwne uczucie w środku, jakby
coś tam żyło i się ruszało. Mam dosyć…
Dementor?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz