Jest niedobrze. Strasznie niedobrze. Serce waliło mi jak oszalałe, aż
się dziwiłam, że on tego nie słyszy. Po tym, jak wcześniej podciągnął
swoją koszulkę do góry, by wytrzeć pot z czoła, przy okazji pokazując
swój umięśniony brzuch, nie chciało przestać. Dodatkowo oczy mi się
lekko kleiły, przez co nie mogłam skupić myśli. Przez ten wczorajszy
pocałunek nie mogłam zasnąć, bo jak tylko zamykałam oczy, to ta scena mi
się pojawiała. Pominę już fakt, że to był mój pierwszy raz, gdy kogoś
całowałam. Ciągle nawet czułam ślad po jego wczorajszym dotyku na moich
plecach.
- Wiesz… Nie bez powodu siedzę tutaj przez większość lekcji – zaczęłam,
spoglądając gdzieś na bok. Usłyszałam zdezorientowany głos Dementora. -
Ja dzisiaj nie ćwiczę – nieśmiało powiedziałam.
- Nie…? - spytał podejrzliwie. Pokręciłam przecząco głową.
- Może i jestem ubrana tak, jakbym ćwiczyła, ale tak nie jest –
wytłumaczyłam mu. Mówiłam o tym, że miałam na sobie długą czarną bluzkę z
pyszczkiem tygrysa, na nogach czarne legginsy, a na stopach adidasy w
tym samym kolorze z różowymi dodatkami. Jednak z powodu okresu, który
postanowił zaatakować mnie rano, nie zamierzałam się ruszać. Mój brzuch
przy najmniejszym wysiłku zaczynał wariować. Zmieniłam swoją pozycję,
kładąc się na materacach, jednak głowę usadawiając na nogach chłopaka.
- Zejdź, jestem spocony – powiedział oskarżycielskim tonem. Pokręciłam
przecząco głową. Nigdy nie przeszkadzał mi smród potu, moim zdaniem był
to tylko wymysł ludzi, a niebieskooki w tym momencie wydawał się tak
samo wygodny, jak moje łóżko. Już zaczęłam przymykać oczy, gdy
usłyszałam donośny głos nauczyciela, byśmy w końcu skończyli randkować.
Natychmiastowo się ożywiłam, podnosząc do pionu i czując, jak się lekko
rumienię. Gdy spojrzałam na Dementora, jego twarz również ozdabiał
czerwony kolor. Pora się zbierać. Podniosłam się z materaców, powoli
ruszając w stronę wyjścia z sali.
- Martyna, czekaj! - usłyszałam za sobą jego głos. Odwróciłam się do
niego. - To, co będzie z tym zaproszeniem? - spytał. Widziałam na jego
twarzy przejęcie, musiało to być dla niego ważne. Odwróciłam od niego
spojrzenie, znowu robiąc się buraczkiem.
- Niestety nie mogę… - odpowiedziałam. Gdy jednym szybkim ruchem na
niego popatrzyłam, wydawał się jakby zły. - Jednak możemy iść do kina…
Ostatnio wszedł taki film, który z całego serca chciałabym obejrzeć, ale
on jest trochę straszny i wolałabym nie iść na niego sama… „Death
Note”, może słyszałeś… To jak, Diament? - ciągnęłam dalej, wpatrując się
znowu w jego błyszczące oczy, nawet nie wiedząc, jak go nazwałam.
- Diament? - spytał, tym samym mnie uświadamiając. Zamachałam dłońmi w geście obronnym.
- B-bo twoje oczy je przypominają – natychmiast wyjaśniłam, czując, jak ciepło rozpływa się po całej mojej twarzy.
Diament..?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz