Na pytanie chłopaka spuściłam głowę w dół, przyglądając się swojej
kartce. Czułam jego wzrok na sobie, przez co trochę się stresowałam.
Miałam plany na narysowanie człowieka, który w dłoniach trzyma pysk psa,
gdzie ten patrzy w jego oczy. Zaczęłam od ludzkiej postaci i w jakiś
sposób przypominał mi Dementora, jednak ten chyba tego nie zauważył.
Tyle dobrego… Wzięłam głęboki wdech.
- Ja również bardzo lubię zwierzęta, ale głównie rysuję pieski… Ludzi w
ostateczności, gdy mam mocny zarys ich twarzy w głowie – powiedziałam,
niezbyt pewnie zwracając się w stronę jego twarzy. Ten jednak był
odwrócony ode mnie, a gdy znowu miał na mnie spojrzeć, sama się od niego
oderwałam, jednocześnie czując na policzkach ciepło.
- To co mówiłaś? - spytał od razu. Westchnęłam, przewracając oczami.
Naprawdę nie mógł się skupić na dwóch rzeczach naraz? No cóż…
Popatrzyłam na niego, nieśmiało się uśmiechając.
- Mówiłam, że też najczęściej rysuję zwierzęta – wyznałam, przymykając
dodatkowo oczy. Gdy je otworzyłam, zaczęły mnie boleć. Jeśli tak będę
mieć cały czas z soczewkami, to bez okularów nie przeżyję. Zwróciłam
twarz w stronę rozpoczętego rysunku. Wątpię, bym jeszcze kiedyś go
dokończyła, jak teraz przerwę, ale cóż… Okulary moim zdaniem są
ważniejsze. Zaczęłam pakować swój blok, w którym zazwyczaj rysowałam
oraz mój ulubiony ołówek, który kiedyś połamałem, ale aktualnie był
sklejony różową taśmą z ptaszkami i serduszkami. Zasunęłam plecak,
wstając z ławki i zarzucając go na plecy. Wzięłam jeszcze torbę na prawe
ramie. Muszę w końcu ją wypakować i rozwiesić strój z ręcznikiem w
łazience. Nie będę przecież z nią chodzić po mieście, po to, by tylko
pójść do okulisty i kupić odpowiednie okulary.
- Czekaj, Martyna – poczułam, jak chłopak łapie mnie za ramię.
Równocześnie serce zabiło mi szybciej, jednak się nie ruszałam, czekałam
na to, co on chciał zrobić. - Gdzie idziesz? - spytał, stając przede
mną. Gdy wzięłam wzrok w górę, by spojrzeć na jego twarz, zauważyłam,
jak miło się uśmiecha. Natychmiastowo spojrzałam w bok, nie chcąc
zapatrzyć się w jego jasne oczy, które już mnie wzywały. Ruszyłam tylko
torbą na moim ramieniu.
- Rozwiesić basen w pokoju, a potem na miasto kupić sobie nowe okulary… –
powiedziałam. Próbowałam go minąć, jednak ten się przesunął. Gdy
chciałam spróbować z lewej strony, również zagrodził mi drogę.
Zamrugałam kilka razy oczami, chcąc wiedzieć, co on takiego kombinuje.
- Dotrzymam ci towarzystwa. Wiesz… Ja nie mam co robić a samemu to tak
trochę smutno po mieście łazić – mówił, ciągle miło się uśmiechając.
Zapatrzyłam się w jego usta, które raz po raz się ruszały, by wymówić
jakieś słowa. Mógłby mieć ten uśmiech już na zawsze… Natychmiastowo
potrząsnęłam głową na boki, wyrzucając tę myśl z mojego mózgu. Znowu
wzięłam głowę bardziej w dół.
- Jak chcesz… - szepnęłam tylko pod nosem. Tym razem pozwolił mi siebie
minąć, jednak ciągle słyszałam jego krok, jak i czułam jego obecność za
sobą oraz wzrok, który trzymał… Na pewno nie na moich plecach, bo bym to
wiedziała. Chociaż…przecież często mi się wydaje, że ktoś na mnie
patrzy, a to nieprawda. Muszę się w końcu ogarnąć…
Dementor?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz