-I co teraz? – Niki wydawała się niepewna patrząc mi w oczy, więc uśmiechnąłem się chcąc dodać jej nieco pewności siebie.
-W sumie to za ścieżką przebija się słońce, więc może zobaczymy co tam
jest. Nie oddalimy się daleko, więc raczej się nie zgubimy.
Nie słysząc sprzeciwu, szturchnąłem lekko łydką moją klaczkę, na co ona
zaczęła dreptać spokojnym kłusem we wskazanym kierunku. Obróciłem się za
siebie obserwując Niki, która była tuż za mną.
Po dosłownie paru metrach, znaleźliśmy się przy stromym zejściu, ale to nie to było ważne.
Całe zejście pokryte było nieregularnie rosnącymi drzewami iglastymi, a
ziemia u dołu stoku, gdzieniegdzie była pokryta kamieniami i skałami,
aby już po chwili ustąpić miejsca błękitnej tafli jeziora,
rozciągającego się w swojego typu kotlinie. Po drugiej stronie jeziora
wznosiły się stosunkowo wysokie góry, jednak brzeg wyglądał bardzo
podobnie do tego po naszej stronie.
-Woow… Ładnie tu – powiedziałem odwracając wzrok na Niki. Wydawałoby
się, jakby nawet nie usłyszała moich słów, lustrując roztaczający się
przed nią widok, jednak po chwili przytaknęła, dalej oszołomiona
widokiem. – Może tam zjedziemy? Chyba się nie zgubimy.
-Chętnie. Ale bierzesz za nas odpowiedzialność – parsknąłem śmiechem słysząc cicho wypowiedziane zdanie.
-Dobrze, dobrze, najwyżej będą nas szukać.
Wykręciłem Mysti w lewo i ruszyłem ledwo widoczną ścieżką wzdłuż zbocza
góry. Po paru minutach siedzieliśmy już w słońcu na kamieniach, a konie
pasły się spokojnie na polanie. Zdecydowaliśmy się zdjąć im siodła,
które leżały teraz w cieniu drzew, ogłowia zostawiając tak na wszelki
wypadek, ale zawiązując je tuż za uszami, żeby konie się w nich nie
poplątały.
Siedząc tak na kamieniu, zdecydowałem się zdjąć buty i zacząłem chlapać
stopami taflę wody, aż w końcu z nudów zsunąłem się do jeziora, którego
głębokość nie była jakaś ogromna, bo ledwo do pasa. Mimo wszystko
przeszedł mnie dreszczyk zimna, dając mi do zrozumienia, że woda wcale
nie jest nagrzana. Odliczyłem do dziesięciu sekund i zanurzyłem się po
czubek głowy, żeby mieć już to za sobą.
Po wynurzeniu skapnąłem się, że Niki cały czas mi się przygląda, a że
zrobiło mi się głupio, to uśmiechnąłem się przepraszająco.
-Wybacz, nie myślałem co robię, mózg mi się zaciął.
-W porządku – powiedziała Niki z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
-Dołączysz do mnie?
-A chcesz, żebym marzła razem z tobą?-parsknęła lekko rozbawiona.
-Oczywiście- moją twarz rozświetlił łobuzerski uśmiech.
-Podziękuję – prychnęła na myśl o zimnej kąpieli.
-Hmm… - Wyszedłem z wody i ruszyłem powoli do dziewczyny, niczym drapieżca czający się na swoją ofiarę.
Moja „ofiara” domyśliła się co mam na celu, szybko podnosząc się i
uciekając. Puściłem się pędem w jej kierunku i skoczyłem na nią
rozbawiony, tak że oboje wylądowaliśmy na ziemi. Kątem oka zauważyłem,
że konie patrzyły się na nas, jak na idiotów. Wcale się im nie dziwię.
Wracając myślami do mojej zdobyczy, spojrzałem jej prosto w oczy i
wstając, przerzuciłem ją przez ramię, tak że nie mogła mi już uciec,
pomimo starań i uderzania pięściami w moje plecy.
-Zostaw, woda jest zimna!
-No jest – odpowiedziałem rozbawiony – masz też na sobie ubrania, które
będą mokre, ale to jest tego warte – stwierdziłem bez namysłu.
Będąc dwa metry od brzegu, wziąłem rozpęd i wskoczyłem do wody wraz z
Niki. Po chwili stanęła na własnych nogach, cała zamoczona, a woda
sięgała jej trochę wyżej niż mi. Przeszyła mnie wzrokiem, krzyżując ręce
na piersi.
-Zadowolony?
-Bardzo – słysząc to, dziewczyna przestała już utrzymywać maskę złości i zaczęła chlapać wodą w moją stronę.
-Bez takiej agresji – dałem nura pod wodę, unikając fal rzucanych w moją stronę.
***
Przez jakąś godzinę siedzieliśmy w wodzie wydurniając się, jednak w
końcu musieliśmy wyjść, bo serio moglibyśmy się rozchorować. Na brzegu
zdjąłem koszulkę, żeby szybciej wyschła i znów usiadłem na skałce,
jednak Niki siadła teraz na tym samym kamieniu, co mnie ucieszyło, bo w
końcu zaczęła nabierać odwagi.
No no, to co teraz Niki?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz