Jak codziennie rano, obudził mnie budzik, oznajmiając, że zaczyna się nowy dzień, pełen przygód, śpiewających ptaszków... Taaa, na pewno. Znowu dzień pełen użerania się z nauczycielami, niektórymi uczniami i nie wiadomo z czym jeszcze. Złapałem za telefon, gdzie miałem już dwie wiadomości, jedną od mojej kuzynki, z groźbą zabicia, jeśli jeszcze raz wyczai, że palę w oknie, a więc nic nowego, a następna była od kumpla ze studia, informując mnie, że kolejny klient pragnie większy tatuaż, na plecach. Odtworzyłem zdjęcie, ze wzorem jaki chciał, aby zawitał na jego skórze. Westchnąłem przyglądając się temu dokładnie, nie było to żadne wyzwanie, zwykły smok. Wystarczyło go trochę przerobić, więc zapewne już w przyszłym tygodniu będziemy umówieni na tatuowanie. Nienawidziłem przerysowywać wzorów, uważałem to strasznie za nieprofesjonalne, każde moje dzieło było w pewien sposób wyjątkowe, nigdy nie kopiowałem nawet swoich dzieł. Wstałem leniwie z łóżka podchodząc do szafy, skąd wyjąłem szare dresy i jasną koszulkę. Szybkie przemycie twarzy, umycie zębów i od razu wsadziłem słuchawki w uszy, biegnąc w stronę wyjścia z Akademika, a później do parku, na codzienny trening. Mijałem ludzi, spieszących się do pracy, szkoły, każdy zagapiony w ekran telefonu, czy też w swoje buty. Zatrzymałem się przy jednym z większych drzew, które dawało sporo cienia. Wyjąłem z kieszeni paczkę papierosów wraz z zapalniczką. Trzymałem już papierosa w ustach, kiedy do moich uszu dobiegły dosyć znajome dźwięki. Spojrzałem w ich stronę i ujrzałem młodego białowłosego chłopaka, który usilnie próbował wydobyć z zapalniczki, ostatnie resztki ognia. Zaśmiałem się pod nosem widząc wzrok starych bab, które zapewne najchętniej dałyby mu godzinny wykład, na temat tego, dlaczego nie wolno palić i jak to szkodzi swojego zdrowiu, nie mówiąc już o tym, że wygląda jeszcze jak dziecko. Rozbawiony podszedłem do niego, wyciągając w jego kierunku rękę wraz z zapalniczką. Najpierw spojrzał na mnie zdezorientowany po czym zabrał z mojej dłoni czarną zapalniczkę i zaciągnął się dymem. Po krótkiej wymianie dosłownie dwóch słów, usiadłem obok niego na ławce, sam zapalając swojego papierosa. Zaciągnąłem się dwa razy zaczynając rozmowę
- Do szkoły nie idziesz? - Oparłem się łokciami na kolanach i spojrzałem na niego zza włosów. Jego twarz nic nie zdradzała, można by rzec, że cały czas miał taką sama mimikę
- Mam czas - Odpowiedział oschle, rzucając niedopałek na ziemię i gasząc go butem. Wstał odgarniając włosy, które rozczochrane stały w każdym możliwym kierunku. Ruszył w kierunku Akademii, a ja nie wiedziałem czy się śmiać czy płakać. Coraz młodszych ludzi tutaj widzę. Ciekawe, od ilu lat mogą się tutaj ludzie zapisywać, na pierwszy rzut oka, nie dałbym mu więcej niż 15 lat. Po skończeniu karmienia mojego małego raka, pobiegłem do budynku, gdzie wziąłem prysznic i przebrałem się gotowy na zajęcia. Pierwsze trzy lekcje zleciały nawet w miarę szybko, o dziwo nie zanudzali nas dzisiaj tak bardzo, jak zazwyczaj. Ciekawe czy to ze względu na pogodę, czy może zrozumieli, że nikt i tak ich nie słucha. Na dużej przerwie, zamiast iść od razu na lunch, wolałem wybrać się za szkołę, aby móc zapalić. Powoli staję się to moim uzależnieniem, chyba będę musiał z tym przystopować. Odpaliłem fajkę i stałem oparty o mur w cieniu, ciesząc się dymem, oraz w miarę ładną pogodą.
- Ej Ptaszynko, gdzie lecisz? Nie wiesz, że fajki dla dzieci są zakazane - Śmiechy trzecich klas były ewidentnie skierowane do białowłosego, którego spotkałem dzisiaj rano. Przechyliłem głowę przyglądając się jego osobie. Przeszedł obok nich z obojętnością stając niedaleko mnie, ponownie starając się ze wszystkich sił odpalić zapalniczkę
- Pora kupić nową - Mruknąłem podając mu moją, wziął ją bez słowa, aby po chwili znalazła się w mojej kieszeni.- Jestem Toshiro... Ptaszynko - Prychnąłem
- Kaito - Westchnął
- Może warto się czasami odezwać? - Podniosłem jedną brew, kierując wzrok na gówniarzy, którzy wciąż śmiali się na całe gardło.
Kaito? Zapomniałam jak się pisało z Kaiem O.o
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz