wtorek, 25 lipca 2017

Od Ayato CD. Finnick, Kiyoko

Co za idiota. Nawet nie wie z kim pogrywa.
Przechadzałem się zapełnionym korytarzem. W głowie ciągle migotała mi sytuacja z wczorajszego wieczoru w kawiarni. Jakież było moje zaskoczenie, dowiadując się o darmowych, haniebnych kanapkach do których od niedawna żywię uraz. I jeszcze ta cała Kiyoko. Szczerze mówiąc mam na nią wylane. Jedyne co o niej wiem, to to, że przyjaźni się z Winniczkiem. Wydaje mi się, że obawia się kpin i dręczenia z mojej strony. Cóż za naiwna istotka. Po co miałbym naśmiewać się z kogoś tak słabego i nieporadnego. To strasznie tandetne i nudne, nie przyniosłoby mi to żadnych korzyści.
W tym samym czasie obok mnie przeszła czarnowłosa dziewczyna z opaską, na której przed chwilą stąpały moje myśli. Wyglądała na równie zamyśloną. Wzrok wbity w podłogę, plecak na lewym ramieniu i ten sam drobny ale powolny chód. Przypominała mi chodzącą depresję. W tym samym czasie, drogę zagrodziła jej grupka dziewczyn na której czele stała trochę wyższa ode mnie blondynka.
- Proszę, proszę.
Liderka podeszła bliżej Kiyoko z rękami złożonymi na piersi. Uśmiechała się do niej złośliwie. Dziewczynę trochę to speszyło, bo cofnęła się o krok, błądząc oczami.
- Patrz mi w oczy jak do Ciebie mówię! – pociągnęła ją za ramię zwracając całą jej uwagę na siebie. – Co to za paskudztwo?
Blondynka rozchyliła dłonią kosmyki włosów przysłaniających opaskę. Czarnowłosa speszyła się nieco i starała się ostrożnie wyrwać ze stalowego uścisku.
- Przestań się wiercić szmato! – urwał jakiś głos z tyłu.
Rozległy się gromkie śmiechy wśród dzieci, ekhm, to znaczy dojrzałych przyjaciółek blondyny. No naprawdę, coś takiego nie rozśmieszyłoby nawet pięciolatka. Widać na jak niskim poziomie intelektualnym się zatrzymały. Wokół zbierały się tłumy gapiów, chcących obejrzeć zaistniałą sytuację. Nagle rozległo się ciche jęknięcie czarnowłosej, która została powalona na ziemię. Liderka dumnie dzierżyła w dłoni opaskę jej ofiary. Dziewczyna usiadła na kolanach i zasłoniła sobie dłonią oko.
- Oj no nie wstydź się. Pokaż co tak ukrywałaś? Oko proroka? Saurona?
Schyliła się do dziewczyny łapiąc jej nadgarstki, odsłaniając przy tym jej oblicze. Oko Kiyo zabarwione było na czerwono. Wpatrywała się z przerażeniem w oprawczynię. Była bliska płaczu, jej wargi drżały.
- Wiesz co, może rzeczywiście powinnaś nosić opaskę. Wyglądasz w niej o niebo lepiej niż z tym odsłoniętym czymś.
Orzekła i rzuciła w swoją ofiarę opaską. Kiyo zerwała się na równe nogi i pobiegła przed siebie.
- Widzicie? Tak trzeba z nimi rozmawiać. – zwróciła się w stronę swoich sojuszniczek z dumą.
Właśnie pokazała na ile ją stać. Nieśmieszny, rozpuszczony dzieciak. Już Ślimak lepiej się zachowuje. Coś podkusiło mnie, aby wyjąć z plecaka butelkę wody i zrobić mały psikus oprawczyni przyjaciółeczki Ślimaka. Podszedłem do niej z wyższością.
- Twój poziom żartu dorównuje poziomowi żartów u dzieciaków z przedszkola. Zachowujesz się jak niedowartościowany bachor. Błagam, nie jesteś zabawna, jesteś żałosna. – oblałem jej skwaszoną minę wodą.
- Aggrrrh! – rozległ się pisk.
- Wiesz co, do twarzy Ci z rozmazanym makijażem i mokrymi włosami. Wyglądasz jak taki kundel po kąpieli w bagnie. – posłałem jej wesoły uśmiech.
- Pożałujesz tego!
Dziewczyna złapała mnie za nadgarstek i pociągnęła do sali muzycznej obok.
- Co się stało? ~ Boisz się własnych oprawców? ~ Obawiasz się, że ktoś zacznie przywoływać Cię klepaniem nogi i gwizdaniem? W sumie to by pasowało, bo do suki niewiele Ci brakuje. – zaśmiałem się.
- Kim ty myślisz, że jesteś co?
Po chwili wparowały tu przyjaciółeczki mokrego pudla stając po jej stronie.
- A Wy tu czego? Jak nie macie nic mądrego do powiedzenia to nic tu po Was. – wytknąłem język w zażenowaniu.
- Będziemy bronić naszej Chloe! – odparła jedna.
- Dokładnie, ty łajdaku! – przytaknęła druga.
- W istocie. – obruszyła się jeszcze inna.
- No, no czekam. – złożyłem ręce.
Dyskusja trwała parę chwil. Wygadywały kompletne bzdury, żadnych sensownych argumentów, ani grama skruchy. Aż szkoda strzępić ryja na takich ludzi ale zabawnie tak pobawić się z nimi w Kto jest bardziej wygadany. Po pewnym czasie, drzwi rozchyliły się lekko, a zza nich wychyliła się znajoma dla mnie twarzyczka. No proszę, Winniczek we własnej osobie. Jeszcze jego tu brakowało! Jak jeden mąż, wykrzyczeliśmy zgodnie: ‘’Co ty tutaj robisz?!’’ I powróciliśmy do dyskusji, a właściwie przekrzykiwania się. W końcu dziewczyny zmęczone moją osobą, pewnie zrozumiały, że i tak nie mają ze mną szans, bez pożegnania ulotniły się z pomieszczenia. Z królem argumentów się nie dyskutuje. W końcu moją uwagę przykuł niebieskooki, który również próbował opuścić lokal. Zatrzymałem go jednak, gdyż ciekawiło mnie, dlaczego ciągle tutaj stał.
- To po co tu przyszedłeś? – spytałem z wyższością.
- Spotkać się z Kiyo. – jego dłoń opierała się o framugę drzwi.
Spotkać z Kiyo? To po ch*lerę tu ciągle stał jak kołek? No i wyszedł z sali. Chwilę się pozbierałem i również wyszedłem. Zobaczyłem spoczywający na mnie zdziwiony wzrok pokrzywdzonej. Za sobą ponownie usłyszałem ciche chichoty. Nic do nich nie dotarło? Rzuciłem im piorunujące spojrzenie. Te jedynie wytknęły do mnie język i powędrowały urażone dalej.
- Twoje życie socjalne nie ucierpiało na tym, że stanąłeś w obronie kogoś bezradnego i słabego? – spytał mnie głaszczą czule Kiyoko.
– Pff... – prychnąłem. – A ty co zrobiłeś? No właśnie nic nie zrobiłeś!
– Nic?
- Oprócz tulasków i głasków nic.
Zupełnie mnie zignorował i ponownie wrócił do pocieszania czarnowłosej. Spojrzałem ponownie na dziewczynę. Tak jakoś w głębi serducha zrobiło mi się jej żal. Starała się opanować swój smutek ale nie za bardzo jej to wychodziło. Aż dziwne, że o tym myślę, ale cieszę się, że ma Finna. Te suki widocznie trafiły w jej słaby punkt. W tym samym momencie Kiyoko obróciła się w moją stronę z delikatnym uśmiechem i rumieńcem na policzkach.
- Chciałam Ci podziękować Ayato… jestem wdzięczna, że stanąłeś w mojej obronie. – otarła nadgarstkiem łzę spływającą po jej policzku przy okazji pociągając nosem.
- Przecież to nic takiego… - wbiłem lekko poirytowany wzrok w ścianę obok.
Kolba mać! Dlaczego mnie to tak rozczuliło? Nie mogę być takim pozerem i od razu poddawać się dziewczęcej niewinności!
- Nie, nie! Naprawdę, potrafisz być kochany. – zaśmiała się.
Ślimak zmierzył Nas zdezorientowanym spojrzeniem.
- Co się tak lampisz? Pierwszy raz odkrywasz sztukę dziękowania?
- …
- Ty tez powinieneś mi podziękować, że w jakiś sposób zareagowałem. – rzuciłem na odchodne. – Przynajmniej dla Twojej drogiej przyjaciółeczki, bo w Twoim przypadku byłoby zupełnie inaczej.
***
Dzwonek wyrwał mnie w końcu z natłoku myśli. Nauczyciele to jakieś demony, tylko oni rozumieją tajemnicze znaczki na tablicy podczas gdy uczniowie wpatrują się w nie jak na pokaz czarnej magii. Wybiegłem z klasy i pomaszerowałem przed siebie. Może zostanę obrońca uciśnionych? Byłbym taki znany i lubiany w całej szkole, a te sucze będą mogły się tylko schować w moim cieniu.
Nagle czyjaś ręka złapała mnie za nadgarstek i pociągnęła na bok. Zaprowadziła mnie w bardziej odludne miejsce. To ta pusta blondix! Usadowiła mnie na ławce i położyła mi ręce na ramionach.
- Ayato! Bądź moim chłopakiem! – wykrzyczała czerwona jak burak.
C-co? Chwila co?!
- Jak to? – zmierzyłem ją zdziwionym spojrzeniem.
Jeszcze przerwę wcześniej rzucała mi w twarz wyzwiskami a teraz? Poczułem uderzenie w policzek.
- Ała! A to niby za co? – pomasowałem czerwony ślad.
- Przestań się głupio pytać! Przemyślałam sobie to wszystko i chcę, abyś był mój! To znaczy… ja Twoja. – uśmiechnęła się.
- Głupia?
- Że co proszę?! – zdzieliła mnie kolejny raz.
- Ała ku*wa! Przestaniesz w końcu?!
- Zabolało? Ojoj, wybacz Ayusiu ~ - zaczęła masować moje policzki.
- Przestań! – złapałem ją za nadgarstki i odepchnąłem od siebie wstając gwałtownie. – Co Ci odbiło?!
- Posłuchaj mnie. Zaimponowałeś mi. Stwierdziłam, że jesteś w moim typie i chcę, byśmy byli razem.
Cóż, może to i nie jest wielkie pochlebstwo ze strony kogoś tak pustego jak ta laska ale myśl, że komuś się podobam napawała mnie kolejnym uczuciem euforii i dumy. Poza tym, ma te swoje przyajciółeczki, więc jeśli się zgodzę, będą wielbiły także i mnie. Taki jeden wielki harem ~
- Hmm… zgoda. – posłałem jej uśmiech.
- Hah, yaaaaay ~! – od razu uczepiła się mojego ramienia.
- Dobra, poczekaj, wyskoczę najpierw do toalety.
- Oki! Czekam pączek.
- Nie jestem gruby. – rzuciłem jej zdegustowane spojrzenie. – Jeśli już mamy być razem to wołaj na mnie Książę albo Król, zrozumiałaś?
Po chwili zastanowienia, odpowiedziała twierdząco ale z małą irytacją.
Zrobiłem co trzeba, umyłem dłonie i w tym samym czasie z kabiny obok wyszedł Ślimak. Znowu on?
- Czego tu? – odwróciłem się do niego na pięcie z piorunującym wzrokiem.
- Tego co ty. No bo co innego robi się w toalecie.
- Dobra nieważne.
- Skoro już tu jesteś, chciałbym Ci podziękować…
Podziękować? No proszę, proszę.
- Ah tak?
- Tsaa ale nie myśl sobie, że coś więcej czy coś, po prostu dziękuję i tyle okej? – powiedział szybko.
Jak mam to rozumieć?
- Bardzo przepraszam, nie słyszę, co? – ukazałem bialutkie ząbki.
Chłopak westchnął głęboko.
- Mówię, że dziękuję. – odparł z obojętnością.
- No, fajne podziękowania. Wiesz ile kosztowało mnie, żeby wygrać walkę na argumentację?
Zmierzył mnie politowanym spojrzeniem.
- No dobra, niedużo ale było ich więcej! Moje gardełko ucierpiało. – zrobiłem smutną minkę.
- Nie będę znowu przed Tobą klękać.
- Pff. Nie musisz. – odwróciłem się teatralnym impetem. – Oczekuję jedynie godnych mego dokonania podziękowań.
- Dobrze więc, dziękuję Ci o litościwy Ayato za miłosierdzie ofiarowane mej drogiej przyjaciółce Kiyoko Shinatsuki oraz długą gadkę z pustakami ze skutkami bólu gardła. – ukłonił się sztywno.
- I ładnie. – posłałem mu zwycięski uśmiech.
Nagle rozległ się dźwięk pukania do drzwi. Zza nich rozbrzmiał znajomy głos.
- Ayato! Długo mam na Ciebie czekać?!
- Czy to nie... – urwał z niedowierzaniem.
- Chloe. Tak, zgadza się.
- Więc, najpierw ratujesz moją przyjaciółkę, by później umawiać się z tymi samymi ścierami co jej dokuczały?!
- Może…
- idiota. A już zacząłem mieć o Tobie lepsze zdanie.
- To moja sprawa z kim się umawiam, a z kim nie. Nic Ci do tego. A teraz wybacz, idę na spotkanie z ukochaną.
Trzasnąłem drzwiami zostawiając Finnika samego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Bełt