Co za idiota. Nawet nie wie z kim pogrywa.
Przechadzałem się zapełnionym korytarzem. W głowie ciągle migotała mi
sytuacja z wczorajszego wieczoru w kawiarni. Jakież było moje
zaskoczenie, dowiadując się o darmowych, haniebnych kanapkach do których
od niedawna żywię uraz. I jeszcze ta cała Kiyoko. Szczerze mówiąc mam
na nią wylane. Jedyne co o niej wiem, to to, że przyjaźni się z
Winniczkiem. Wydaje mi się, że obawia się kpin i dręczenia z mojej
strony. Cóż za naiwna istotka. Po co miałbym naśmiewać się z kogoś tak
słabego i nieporadnego. To strasznie tandetne i nudne, nie przyniosłoby
mi to żadnych korzyści.
W tym samym czasie obok mnie przeszła czarnowłosa dziewczyna z opaską,
na której przed chwilą stąpały moje myśli. Wyglądała na równie
zamyśloną. Wzrok wbity w podłogę, plecak na lewym ramieniu i ten sam
drobny ale powolny chód. Przypominała mi chodzącą depresję. W tym samym
czasie, drogę zagrodziła jej grupka dziewczyn na której czele stała
trochę wyższa ode mnie blondynka.
- Proszę, proszę.
Liderka podeszła bliżej Kiyoko z rękami złożonymi na piersi. Uśmiechała
się do niej złośliwie. Dziewczynę trochę to speszyło, bo cofnęła się o
krok, błądząc oczami.
- Patrz mi w oczy jak do Ciebie mówię! – pociągnęła ją za ramię zwracając całą jej uwagę na siebie. – Co to za paskudztwo?
Blondynka rozchyliła dłonią kosmyki włosów przysłaniających opaskę.
Czarnowłosa speszyła się nieco i starała się ostrożnie wyrwać ze
stalowego uścisku.
- Przestań się wiercić szmato! – urwał jakiś głos z tyłu.
Rozległy się gromkie śmiechy wśród dzieci, ekhm, to znaczy dojrzałych
przyjaciółek blondyny. No naprawdę, coś takiego nie rozśmieszyłoby nawet
pięciolatka. Widać na jak niskim poziomie intelektualnym się
zatrzymały. Wokół zbierały się tłumy gapiów, chcących obejrzeć
zaistniałą sytuację. Nagle rozległo się ciche jęknięcie czarnowłosej,
która została powalona na ziemię. Liderka dumnie dzierżyła w dłoni
opaskę jej ofiary. Dziewczyna usiadła na kolanach i zasłoniła sobie
dłonią oko.
- Oj no nie wstydź się. Pokaż co tak ukrywałaś? Oko proroka? Saurona?
Schyliła się do dziewczyny łapiąc jej nadgarstki, odsłaniając przy tym
jej oblicze. Oko Kiyo zabarwione było na czerwono. Wpatrywała się z
przerażeniem w oprawczynię. Była bliska płaczu, jej wargi drżały.
- Wiesz co, może rzeczywiście powinnaś nosić opaskę. Wyglądasz w niej o niebo lepiej niż z tym odsłoniętym czymś.
Orzekła i rzuciła w swoją ofiarę opaską. Kiyo zerwała się na równe nogi i pobiegła przed siebie.
- Widzicie? Tak trzeba z nimi rozmawiać. – zwróciła się w stronę swoich sojuszniczek z dumą.
Właśnie pokazała na ile ją stać. Nieśmieszny, rozpuszczony dzieciak. Już
Ślimak lepiej się zachowuje. Coś podkusiło mnie, aby wyjąć z plecaka
butelkę wody i zrobić mały psikus oprawczyni przyjaciółeczki Ślimaka.
Podszedłem do niej z wyższością.
- Twój poziom żartu dorównuje poziomowi żartów u dzieciaków z
przedszkola. Zachowujesz się jak niedowartościowany bachor. Błagam, nie
jesteś zabawna, jesteś żałosna. – oblałem jej skwaszoną minę wodą.
- Aggrrrh! – rozległ się pisk.
- Wiesz co, do twarzy Ci z rozmazanym makijażem i mokrymi włosami.
Wyglądasz jak taki kundel po kąpieli w bagnie. – posłałem jej wesoły
uśmiech.
- Pożałujesz tego!
Dziewczyna złapała mnie za nadgarstek i pociągnęła do sali muzycznej obok.
- Co się stało? ~ Boisz się własnych oprawców? ~ Obawiasz się, że ktoś
zacznie przywoływać Cię klepaniem nogi i gwizdaniem? W sumie to by
pasowało, bo do suki niewiele Ci brakuje. – zaśmiałem się.
- Kim ty myślisz, że jesteś co?
Po chwili wparowały tu przyjaciółeczki mokrego pudla stając po jej stronie.
- A Wy tu czego? Jak nie macie nic mądrego do powiedzenia to nic tu po Was. – wytknąłem język w zażenowaniu.
- Będziemy bronić naszej Chloe! – odparła jedna.
- Dokładnie, ty łajdaku! – przytaknęła druga.
- W istocie. – obruszyła się jeszcze inna.
- No, no czekam. – złożyłem ręce.
Dyskusja trwała parę chwil. Wygadywały kompletne bzdury, żadnych
sensownych argumentów, ani grama skruchy. Aż szkoda strzępić ryja na
takich ludzi ale zabawnie tak pobawić się z nimi w Kto jest bardziej
wygadany. Po pewnym czasie, drzwi rozchyliły się lekko, a zza nich
wychyliła się znajoma dla mnie twarzyczka. No proszę, Winniczek we
własnej osobie. Jeszcze jego tu brakowało! Jak jeden mąż, wykrzyczeliśmy
zgodnie: ‘’Co ty tutaj robisz?!’’ I powróciliśmy do dyskusji, a
właściwie przekrzykiwania się. W końcu dziewczyny zmęczone moją osobą,
pewnie zrozumiały, że i tak nie mają ze mną szans, bez pożegnania
ulotniły się z pomieszczenia. Z królem argumentów się nie dyskutuje. W
końcu moją uwagę przykuł niebieskooki, który również próbował opuścić
lokal. Zatrzymałem go jednak, gdyż ciekawiło mnie, dlaczego ciągle tutaj
stał.
- To po co tu przyszedłeś? – spytałem z wyższością.
- Spotkać się z Kiyo. – jego dłoń opierała się o framugę drzwi.
Spotkać z Kiyo? To po ch*lerę tu ciągle stał jak kołek? No i wyszedł z
sali. Chwilę się pozbierałem i również wyszedłem. Zobaczyłem
spoczywający na mnie zdziwiony wzrok pokrzywdzonej. Za sobą ponownie
usłyszałem ciche chichoty. Nic do nich nie dotarło? Rzuciłem im
piorunujące spojrzenie. Te jedynie wytknęły do mnie język i powędrowały
urażone dalej.
- Twoje życie socjalne nie ucierpiało na tym, że stanąłeś w obronie
kogoś bezradnego i słabego? – spytał mnie głaszczą czule Kiyoko.
– Pff... – prychnąłem. – A ty co zrobiłeś? No właśnie nic nie zrobiłeś!
– Nic?
- Oprócz tulasków i głasków nic.
Zupełnie mnie zignorował i ponownie wrócił do pocieszania czarnowłosej.
Spojrzałem ponownie na dziewczynę. Tak jakoś w głębi serducha zrobiło mi
się jej żal. Starała się opanować swój smutek ale nie za bardzo jej to
wychodziło. Aż dziwne, że o tym myślę, ale cieszę się, że ma Finna. Te
suki widocznie trafiły w jej słaby punkt. W tym samym momencie Kiyoko
obróciła się w moją stronę z delikatnym uśmiechem i rumieńcem na
policzkach.
- Chciałam Ci podziękować Ayato… jestem wdzięczna, że stanąłeś w mojej
obronie. – otarła nadgarstkiem łzę spływającą po jej policzku przy
okazji pociągając nosem.
- Przecież to nic takiego… - wbiłem lekko poirytowany wzrok w ścianę obok.
Kolba mać! Dlaczego mnie to tak rozczuliło? Nie mogę być takim pozerem i od razu poddawać się dziewczęcej niewinności!
- Nie, nie! Naprawdę, potrafisz być kochany. – zaśmiała się.
Ślimak zmierzył Nas zdezorientowanym spojrzeniem.
- Co się tak lampisz? Pierwszy raz odkrywasz sztukę dziękowania?
- …
- Ty tez powinieneś mi podziękować, że w jakiś sposób zareagowałem. –
rzuciłem na odchodne. – Przynajmniej dla Twojej drogiej przyjaciółeczki,
bo w Twoim przypadku byłoby zupełnie inaczej.
***
Dzwonek wyrwał mnie w końcu z natłoku myśli. Nauczyciele to jakieś
demony, tylko oni rozumieją tajemnicze znaczki na tablicy podczas gdy
uczniowie wpatrują się w nie jak na pokaz czarnej magii. Wybiegłem z
klasy i pomaszerowałem przed siebie. Może zostanę obrońca uciśnionych?
Byłbym taki znany i lubiany w całej szkole, a te sucze będą mogły się
tylko schować w moim cieniu.
Nagle czyjaś ręka złapała mnie za nadgarstek i pociągnęła na bok.
Zaprowadziła mnie w bardziej odludne miejsce. To ta pusta blondix!
Usadowiła mnie na ławce i położyła mi ręce na ramionach.
- Ayato! Bądź moim chłopakiem! – wykrzyczała czerwona jak burak.
C-co? Chwila co?!
- Jak to? – zmierzyłem ją zdziwionym spojrzeniem.
Jeszcze przerwę wcześniej rzucała mi w twarz wyzwiskami a teraz? Poczułem uderzenie w policzek.
- Ała! A to niby za co? – pomasowałem czerwony ślad.
- Przestań się głupio pytać! Przemyślałam sobie to wszystko i chcę, abyś był mój! To znaczy… ja Twoja. – uśmiechnęła się.
- Głupia?
- Że co proszę?! – zdzieliła mnie kolejny raz.
- Ała ku*wa! Przestaniesz w końcu?!
- Zabolało? Ojoj, wybacz Ayusiu ~ - zaczęła masować moje policzki.
- Przestań! – złapałem ją za nadgarstki i odepchnąłem od siebie wstając gwałtownie. – Co Ci odbiło?!
- Posłuchaj mnie. Zaimponowałeś mi. Stwierdziłam, że jesteś w moim typie i chcę, byśmy byli razem.
Cóż, może to i nie jest wielkie pochlebstwo ze strony kogoś tak pustego
jak ta laska ale myśl, że komuś się podobam napawała mnie kolejnym
uczuciem euforii i dumy. Poza tym, ma te swoje przyajciółeczki, więc
jeśli się zgodzę, będą wielbiły także i mnie. Taki jeden wielki harem ~
- Hmm… zgoda. – posłałem jej uśmiech.
- Hah, yaaaaay ~! – od razu uczepiła się mojego ramienia.
- Dobra, poczekaj, wyskoczę najpierw do toalety.
- Oki! Czekam pączek.
- Nie jestem gruby. – rzuciłem jej zdegustowane spojrzenie. – Jeśli już
mamy być razem to wołaj na mnie Książę albo Król, zrozumiałaś?
Po chwili zastanowienia, odpowiedziała twierdząco ale z małą irytacją.
Zrobiłem co trzeba, umyłem dłonie i w tym samym czasie z kabiny obok wyszedł Ślimak. Znowu on?
- Czego tu? – odwróciłem się do niego na pięcie z piorunującym wzrokiem.
- Tego co ty. No bo co innego robi się w toalecie.
- Dobra nieważne.
- Skoro już tu jesteś, chciałbym Ci podziękować…
Podziękować? No proszę, proszę.
- Ah tak?
- Tsaa ale nie myśl sobie, że coś więcej czy coś, po prostu dziękuję i tyle okej? – powiedział szybko.
Jak mam to rozumieć?
- Bardzo przepraszam, nie słyszę, co? – ukazałem bialutkie ząbki.
Chłopak westchnął głęboko.
- Mówię, że dziękuję. – odparł z obojętnością.
- No, fajne podziękowania. Wiesz ile kosztowało mnie, żeby wygrać walkę na argumentację?
Zmierzył mnie politowanym spojrzeniem.
- No dobra, niedużo ale było ich więcej! Moje gardełko ucierpiało. – zrobiłem smutną minkę.
- Nie będę znowu przed Tobą klękać.
- Pff. Nie musisz. – odwróciłem się teatralnym impetem. – Oczekuję jedynie godnych mego dokonania podziękowań.
- Dobrze więc, dziękuję Ci o litościwy Ayato za miłosierdzie ofiarowane
mej drogiej przyjaciółce Kiyoko Shinatsuki oraz długą gadkę z pustakami
ze skutkami bólu gardła. – ukłonił się sztywno.
- I ładnie. – posłałem mu zwycięski uśmiech.
Nagle rozległ się dźwięk pukania do drzwi. Zza nich rozbrzmiał znajomy głos.
- Ayato! Długo mam na Ciebie czekać?!
- Czy to nie... – urwał z niedowierzaniem.
- Chloe. Tak, zgadza się.
- Więc, najpierw ratujesz moją przyjaciółkę, by później umawiać się z tymi samymi ścierami co jej dokuczały?!
- Może…
- idiota. A już zacząłem mieć o Tobie lepsze zdanie.
- To moja sprawa z kim się umawiam, a z kim nie. Nic Ci do tego. A teraz wybacz, idę na spotkanie z ukochaną.
Trzasnąłem drzwiami zostawiając Finnika samego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz