Popatrzyłem na dziewczynę. Widać bardzo pali się, żeby ponownie zawitać
do ‘’Magicznej krainy’’. Stwierdziłem jednak, że teraz może być tam
multum ludzi dlatego najlepiej by było gdybyśmy zrobili jakiś spacer po
mieście, a park zostawili na koniec. Dziewczyna zgodziła się, więc
wyruszyliśmy na przechadzkę po mieście. Zwiedziliśmy muzeum historii, do
którego Sajgonka planowała iść już dawno. Przyznam, że było ciekawie.
Obejrzeliśmy krótki happening, zjedliśmy lody, zmroziłem wzrokiem
facetów oglądających się za Sayuri, Sajgonka o mało nie wybuchła gdy
laska od ulotek zaczęła mnie stalkować i prawić komplementy, dorwała nas
krótka ulewa, przez co musieliśmy schować się w pobliskim pubie ale po
chwili przestało padać i słońce przegoniło ciemne chmury. Ogółem, bardzo
miło spędziliśmy czas.
W końcu pod wieczór postanowiliśmy wybrać się nad upragnione jezioro.
Prowadziliśmy się za ręce, podziwiając zachodzące słońce. Park zdawał
się zasypiać do kołysanki wygrywanej przez skrzypce świerszczy oraz
rechot żab płynącej zgodnie w jednej, pięknej kompozycji. Dziewczyna
wtuliła się w moje ramie.
- Czuję się przy Tobie o wiele bezpieczniej. – szepnęła.
- To chyba dobrze. – odparłem i ucałowałem ją w policzek.
W końcu dotarliśmy na miejsce ostatniego spotkania.
- Dzisiaj jest chyba jeszcze piękniej. – złączyła swoje ręce.
Koło drzewa nad jeziorem dostrzegłem męską sylwetkę. Jeszcze z dwie
osoby siedziały na ławce z puszką w ręce. Miałem złe przeczucia.
Dziewczyna ruszyła przed siebie.
- Sonia. – zatrzymałem ją. – Nie idź tam. – zmarszczyłem brwi.
- Co? Dlaczego? – była zdezorientowana.
Wskazałem na śmiejących się przy rozpalonym ognisku mężczyzn. Jeden z
nich trzymał wielki kij baseballowy, drugi miał wielką brodę i skórzaną
kurtkę, a trzeciemu z blizną na twarzy, zdawało się, że rozpruje się
koszulka na ramiączkach którą nosił przez nakoksowane na maxa mięśnie.
Sayuri cofnęła się przestraszona. Przytuliłem ją do piersi z wrogim
spojrzeniem na mężczyzn. Wyglądali na zbiegów z więzienia.
- Odpuśćmy sobie dzisiaj. – szepnąłem.
- M-masz rację. – zadrżał jej głos.
Cofnęliśmy się o krok, gdy nagle poczułem jak moje plecy zderzają się z
czymś miękkim. Obróciliśmy się i zobaczyliśmy faceta o głowę wyższego
ode mnie.
- Gdzież to się gołąbki zapuściły? – spytał z zawadiackim i szczerbatym uśmiechem.
Był cały wytatuowany. Nawet jego łysą głowę pokrywały tony tatuaży. Wyglądało to imponująco.
- Mieliśmy już iść. – odpowiedziałem beznamiętnie.
- Tak? Oj jaka szkoda, bo w sumie to chciałbym się z Wami zabawić. Chłopaki! Chodźcie! – zawołał.
Obrócili się i pomaszerowali w niezgrabnym chodzie w naszą stronę.
- Stary, co to za dzieciaki? – spytał jeden niedbale.
Cały czas tuliłem do siebie Sayuri. Choćby nie wiem co, nie dam jej skrzywdzić. Dziewczyna kurczowo trzymała się mojej bluzy.
- Nie mam pojęcia ale ta tutaj blondyneczka wygląda całkiem nieźle.
Zbliżył się do nas i położył swoją wielką, spoconą łapę na ramieniu
Soni. Dziewczyna obróciła się gwałtownie odpychając jego dłoń i
uderzając go z otwartej ręki w twarz.
- Śmiecie! – krzyknęła.
- Sayuri! – schowałem ją za swoimi plecami. – Przestań, nie prowokuj ich.
Mężczyzna uniósł głowę śmiejąc się.
- Co za s*cz!
Popchnął mnie i dorwał się do Sayuri. Złapał ją za włosy przyciągając do siebie.
- Zostaw ją! - krzyknąłem.
Chciałem się na niego rzucić ale przytrzymali mnie jego koledzy.
- No to teraz błagaj o litość na kolanach s*ko! Inaczej przerobimy Cię
na mielone, a w pierwszej kolejności zrobimy to co z prawdziwymi dz*kami
robić się powinno. – rzucił ją na ziemię.
- Agh! – jęknęła z bólu.
- Nawet się nie waż jej tknąć. – warknąłem.
Odwrócił się w moja stronę i począł powoli kroczyć w moim kierunku.
- Ah tak? A co mi zrobi taki gówniarz jak ty? Hę?!
Złapał mnie za włosy i sprowadził na wysokość swojej twarzy. Splunąłem
na niego. Poczułem twarde uderzenie pięści na swoim policzku. Z mojej
wargi zaczęła lecieć krew. Wciąż zachowywałem ten sam wyraz twarzy –
zmarszczone brwi i chłodne spojrzenie. Oprawca najwidoczniej zwrócił na
to uwagę.
- Nie podoba mi się jego spojrzenie. Zróbcie z nim co chcecie. – machnął na mnie ręką. – Ja się zajmę tą tutaj blondyneczką.
- Nico! – wstała z ziemi i rzuciła się w moją stronę.
Zatrzymał ją wytatuowany.
- A ty gdzie się wybierasz?
Walnąłem z pięści gościa z brodą co powaliło go na ziemię. To pierwszy
raz kiedy się z kimś biję. Pierwszy raz kiedy życie stawia mnie w
sytuacji w której zagrożone jest życie moje i osoby którą kocham. Jednak
dam z siebie wszystko! Dam z siebie wszystko aby ochronić Sonię! Koleś z
blizną na szyi walnął mnie z pięści prosto w splot słoneczny. Zgiąłem
się w pół i wylądowałem na ziemi. Chciałem wstać i pobiec pomóc Sayuri,
która siłowała się z kolesiem od tatuaży, ale brodaty znalazł się nade
mną i począł okładać mnie pięściami. Teraz czułem jak całe moje ciało
przemywa zimny pot, a po mojej twarzy zaczyna lecieć krew. Czułem
wyczerpanie ale nie mogłem się poddać. W końcu zebrałem w sobie siły i
kopnąłem kolanem kolesia nade mną w jądra. Ten przewalił się obok mnie
kuląc się z bólu.
- Sk*rwielu! – wysyczał z bólu.
Otarłem rękawem bluzy twarz. Wszędzie czułem ból. Myślałem, że zaraz
padnę ale nadal trzymałem się na nogach. Obejrzałem się szybko co z
Sayuri. Miała potargane włosy i leciała jej krew z otwartej rany na
policzku. Ten ch*j! Jak śmiał w ogóle ją dotykać! Rzuciłem się na
kolesia duszącego blondynkę i sam zacząłem go dusić. Dziewczyna padła
zdyszana na ziemię trzymając się za szyję. Miałem ochotę skręcić jej
oprawcy kark ale przystanąłem na duszeniu go moim przedramieniem, bo i
tak nie dałbym rady mu go skręcić. Mężczyzna zaczął wierzgać próbując
mnie zrzucić. W końcu pod wpływem adrenaliny, trzymając go za szyję,
udało mi się przeskoczyć nad jego głową i powalić na ziemię. Na chwilę
stracił przytomność. W tym samym czasie powalił mnie na ziemię koleś z
baseballem.
- Zostaw Nicolay’a w spokoju! – rzuciła się na niego ale została pchnięta z powrotem na ziemię.
Obrywałem jak nie w twarz to w brzuch, jak nie z lewego sierpowego to z
prawego. Już naprawdę nie miałem sił aby dalej walczyć. Widziałem jak
Sayuri podbiega zbierając się w sobie do mężczyzny i uderza go wielką
kłodą w głowę. Facet wkurzony, odstawił mnie i zajął się Sayuri. Oddał
jej pięścią w twarz, przez co zgięła się z bólu. Po jej policzkach
zaczęły lecieć łzy.
- Hey ty! Masz tupet, żeby bić młodszą od siebie dziewczynę! Większego ch*ja spotkać chyba nie można!
- Uważaj lepiej co mówisz! – rzucił się na mnie.
- Nico! – podniosła się i pobiegła w moją stronę.
Nagle na moich oczach, dziewczyna została postrzelona w brzuch przez
wytatuowanego, po czym osunęła się na ziemię tracąc przytomność.
- Sayuri! – wydarłem się tak, że mój głos odbił się echem.
- Stać policja! – usłyszałem czyjś krzyk.
W tym samym czasie, wykorzystując chwile mojej nieuwagi, mężczyzna
zdzielił mnie kijem baseballowym w głowę po którym straciłem
przytomność. .
Sayuri?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz