czwartek, 20 lipca 2017

Od Finnicka CD Kiyoko

Dzwonek zasygnalizował nauczycielowi, że czas skończyć lekcję. Uśmiechnął się do wszystkich i z rozłożonymi ramionami stwierdził, że nie zdążył dokończyć tematu, więc będziemy go kontynuować na następnych zajęciach. Machnął dłonią, dając nam znać, że teraz już możemy wyjść z sali. We własnym tempie zacząłem zbierać wszystkie swoje rzeczy z ławki, pakując je do plecaka. Cicho rzuciłem "do widzenia" na koniec. Rozejrzałem się po korytarzu, kierując się do sali muzycznej. Już miałem skręcać w odpowiednim miejscu, ale ktoś na mnie wpadł. Osoba natychmiast odepchnęła się ode mnie rączkami. Chciała szybko i sprawnie mnie wyminąć, niestety jej na to nie pozwoliłem. Była obok mnie, kiedy złapałem ją za nadgarstek. Miała na tyle siły, by pociągnąć mnie odrobinę za sobą, sama jednak nagle się zatrzymała i musiała zrobić parę kroków w tył. Kiyo? Tak, to była ona. Co tutaj robi? Poszła mnie szukać? Nie, to niemożliwe, przecież nie minęło dużo czasu od końca lekcji. Po chwili zauważyłem, jak jej ramiona zaczynają drżeć, następnie usłyszałem szloch. Dokładnie się jej przyjrzałem. Miała rozpuszczone włosy, widać było, że jej ulubiona fryzurka została zbezczeszczona dosyć niedawno i raczej nie należało to do rzeczy przyjemnych. Jednak powodem takiego smutku nie było zniszczenie kucyka, a raczej zerwana opaska, którą trzymała w ręku.
– Puść mnie... – szepnęła łamiącym głosem.
Wolno rozluźniłem uścisk, aż w końcu mi się wyrwała i pobiegła mi w bliżej nieokreślone miejsce, po prostu przed siebie. Chyba powinienem pobiec za nią, nie... To nic nie da, na początku muszę wiedzieć, co się stało. Poszedłem przed siebie, do miejsca, w którym miałem spotkać Kiyoko. Mruknąłem niezadowolony, słysząc, że w środku toczy się zawzięta równie głośna kłótnia. Pociągnąłem za klamkę, a więc drzwi się otworzyły, nie wydając przy tym żadnego dźwięku. Sam zachowałem ciszę, by nie zostać zauważonym. Na nic, wszyscy na mnie spojrzeli i warknęli wspólnie: "Co ty tu robisz?!". Otworzyłem usta, by coś powiedzieć, ale na nic, ponieważ zaczęli siebie nawzajem przekrzykiwać. Trochę to nieładnie, ale cóż, zdarza się. Oparłem się o ścianę i czekałem "na swoją kolej", a w międzyczasie przysłuchiwałem się "rozmowie". Zapoznałem się z każdą obecną twarzyczką i niestety, prawie wszystkie kojarzyłem tylko z wyglądu. Prawie, ponieważ zorientowałem się, że w pomieszczeniu przebywa jeszcze Atosia. Chłopak był jedyną osobą po swojej stronie przeciwko kilku panienkom. Nie trwało długo, bym dowiedział się, czego dotyczy ta żywa dyskusja. Właściwie, przyszedłem tu w celu szukaniu informacji, co się stało Kiyo, no i dobrze trafiłem. Okazało się, że dziewczyny miały dość "Pirata", a że lubią rozpacz, żal, smutek i do tego widok cierpienia swoich rówieśników, stwierdziły "możemy się nad kimś trochę poznęcać, będzie fajnie" i ta da, musiały wyczuć, że opaska i oko, które przysłania, są słabym punktem Kiyoko. Zdziwiłem się, że Atosia wykłóca się właśnie w jej sprawie, starając się "oddać" dręczycielkom, które swoją drogą powoli wymiękały. One jedno słowo, a on ich zaraz ma tysiąc. No tak, prawie bym zapomniał. Tak bardzo się od nich nie różni i uwielbia, kiedy wszystko idzie po jego myśli, a więc nie da się go przegadać, przynajmniej nie teraz.
Dziewczyny już zmęczone awanturą postanowiły się ulotnić. Nie chcąc zostawać sam z Atosią, również postanowiłem stąd wyjść. Zatrzymał mnie jednak jego głos.
– To po co tu przyszedłeś?
– Spotkać się z Kiyoko.
Zmierzył mnie wzrokiem, tak jakbym był jakiś nierozumny. Cisza trwała przez dłuższy czas, więc wyszedłem, a na korytarzu, tuż obok drzwi, siedziała dziewczyna. Moja Kiyoko schowała głowę w ramionach, które oparła o kolana. Przykucnąłem przy niej i pogładziłem parę razy ją po głowie. Przepraszała mnie za to, co się stało, po czym uniosła na mnie swój wzrok. Posłałem jej uśmiech, że nie ma za co przepraszać, nic takiego mi się nie stało. To ja powinienem ją przeprosić, ona jednak upierała się przy swoim.
– Przepraszam, bardzo przepraszam, przeze mnie nie pograliśmy... Przepraszam. Wybacz mi Finn – mówiła.
Pokręciłem jeszcze parę razy głową, kiedy uspokoiła się do końca. Spojrzałem na nią, mówiąc, że możemy to przełożyć na następny dzień, a jeśli znów nie wyjdzie, to na kolejny i kolejny, aż do skutku. Oczywiście, nie będę się narzucał, gdyby się rozmyśliła. Podniosłem się z ziemi i wyciągnąłem w jej stronę rękę, którą chwyciła bez chwili zawahania. Otrzepała spodnie z kurzu i uśmiechnęła się, by następnie ze zdziwieniem spojrzeć na wychodzącego z sali chłopaka. Awanturniczki, które stały w pobliżu, wciąż podśmiewały się pod nosem, do czasu, kiedy Atosia rzucił na nich swoje groźne spojrzenie.
– Twoje życie socjalne nie ucierpiało na tym, że stanąłeś w obronie kogoś bezradnego i słabego? – zapytałem Atosię, głaszcząc tym razem ramię Kiyoko.
– Pff... – prychnął. – A ty co zrobiłeś? No właśnie nic nie zrobiłeś!
– Nic? – Faktycznie, z jego punktu widzenia nie zrobiłem nic. Jednak to nie do końca prawda. Gdybym ją wtedy przy sobie zatrzymał, byłoby to złe. Potrzebowała chwilki dla siebie, by to sobie wszystko przemyśleć, a tak? Jedynie bym jej przeszkadzał. Zresztą ten jeden raz, kiedy na nic się nie przydałem, można mi wybaczyć. Przez pół życia w poprzedniej szkole "opiekowałem się" Kiyo. – W takim razie teraz mogę coś zrobić. Patrz, tulę ją i pocieszam.
Jak powiedziałem, tak zrobiłem. Jeszcze w trakcie mówienia, przytuliłem ją do siebie. Szeptałem jej do uszka, że wszystko będzie w porządku, że to nic takiego, że to się jakoś ułoży, że już jej nie będą dokuczać.

Kiyoko/Ayato?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Bełt