Czułem wyrzuty sumienia z powodu mojego poprzedniego wybuchu - na dobrą
sprawę, stwierdziłem, że jednak Reina czytająca mangę może całkiem
ciekawie wyglądać, przelana na papier. Lubiłem rysować ludzi skupionych
na czymś - dużo frajdy dawało mi wtedy oddawanie ich wzroku, utkwionego w
jednym, szczególnym punkcie, jakby tylko on jeden istniał na świecie.
- Właściwie- powiedziałem zatem, wskazując ruchem głowy na dziewczynę. - To może wzięłabyś znowu mangę? Ciekawie to wygląda...
- Nie chce mi się tego czytać - burknęła, podpierając dłonią podbródek. - Jak tak bardzo chcesz, to znajdź sobie innego modela.
- No wiesz co, nie ma mowy, już zacząłem! - zaprotestowałem, machając
ołówkiem niczym szabelką. - Dobra, więc zostań, jak jesteś. Postaram się
w miarę szybko to skończyć, żebyś tu nie skamieniała.
- Zrobię co w mojej mocy - odparła, wzdychając ciężko, ale siedziała
rzeczywiście w miarę nieruchomo, obserwując jakiś punkt z oknem: po
chwili obserwacji dostrzegłem, że obiektem jej zainteresowania był jakiś
mały, bury ptaszek, który najwyraźniej postanowił schronić się tu przed
deszczem. Pospiesznie nakreśliłem sylwetkę Reiny i zarys jej włosów,
wyznaczyłem proporcje i szczegółowo zacząłem rysować jej oczy, na
wypadek gdyby maleńka istotka z parapetu postanowiła odlecieć. Na
rysunku jednak umiejscowiłem go nieco bliżej - tak, by tor spojrzenia
się zgadzał, ale równocześnie tak, by nie musieć oddawać całej
kawiarenki, bo wtedy siedzielibyśmy tu pewnie do wieczora. Postanowiłem w
najbliższym czasie zaplanować sobie wolny dzień tak, by rzeczywiście
naszkicować to wnętrze, które, swoją drogą, naprawdę lubiłem. Może Ches
też da się namówić?
Potem na ogień poszła dłoń dziewczyny podpierająca podbródek - najpierw
uważnie przestudiowałem ułożenie palców dziewczyny, a następnie zająłem
się przerysowywaniem ich - kciuk na linii pomiędzy szyją a czaszką,
wskazujący ułożony mniej więcej równolegle, ale tworzący kąt mniej
więcej dwudziestu stopni ze środkowym, który z kolei stykał się z
serdecznym. Na koniec mały, dotykający policzka nosowego.
***
- Długo jeszcze? - mruknęła Reina, stukając drugą ręką, schowaną pod stolikiem, o jego blat.
- Chwilka - odparłem, ścierając krzywo narysowany lok. - Kończę włosy, potem jeszcze mała poprawka brwi, tło i tyle.
- Rysowanie tła zajmie ci godzinę co najmniej, patrząc na tempo - warknęła, odwracając nieznacznie głowę.
- Stój! - wyciągnąłem dłoń, nim doszło do tragedii. - To nie zajmie
długo, obiecuję. Po prostu utemperuję nieco ołówka i rozprowadzę go po
wolnej przestrzeni, to ma być coś w rodzaju portretu.
- Niech będzie więc...
Kiwnąłem głową i wznowiłem przerwaną pracę. Po dwudziestu minutach
podpisałem się jeszcze w dolnym rogu i oceniłem szybko efekt pracy.
- Skończyłem! - obwieściłem, trzepiąc lekko kartką, by pozbyć się niechcianych okruszków czy kawałków grafitu.
Podałem szkic dziewczynie, by mogła się przyjrzeć. Ujęła rysunek w dwa palce i zaczęła studiować pracę.
- Zazwyczaj wolę malować - odparłem, pocierając dłonią kark. - Ale w
plenerze zdecydowanie lepiej sprawdza się ołówek. Jeśli chcesz, możesz
wziąć tę.
< Reina? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz