Złapałam za kucyka, związując go w prowizorycznego koka. Sięgnęłam po
czepek i nałożyłam go na głowę, próbując schować pod nim wszystkie
niesforne kosmyki, które przez cały dzień zdążyły wyjść ze związanych
włosów aż dwiema gumkami. Jedna ich nie trzyma, są za grube i za
ciężkie. Założyłam okulary do nurkowania na głowę, chwyciłam za
niebieski ręcznik z wyrytymi misiami oraz mniejszym wizerunkiem
biegnącego konia, podobnego do tego z bajki „Mustang z Dzikiej Doliny”.
Od dziecka go miałam i od dziecka tak nazywałam tego konika gdzieś mniej
więcej w rogu. Trzasnęłam szafką, w której leżały moje rzeczy, po czym
ruszyłam na halę basenową. Już na starcie zobaczyłam kogoś pływającego
na torze. Gdy się przyjrzałam, dostrzegłam niebieskie włosy, a jak ten
ktoś się wynurzył, można było ujrzeć jasnozielone punkciki tam, gdzie
powinny znajdować się oczy. Evans już przyszedł? Jest weekend, myślałam,
że oprócz mnie od razu po śniadaniu, nikogo więcej nie przywieje
popływać. A tu proszę, myliłam się. Nie, żebym była zła z tego powodu,
czy jak, po prostu… Lubię pływać w samotności. Choć mało mam na to
szans. Zostawiłam swoje rzeczy na jednej z ławek. Tym razem zawinęłam
również wodę w bidonie w ręcznik, bym jej nie zapomniała. Często po
pływaniu suszyło mnie w gardle, a czasem nawet mnie bolało. Dlatego też
zawsze noszę w plecaku tabletki… W międzyczasie usłyszałam, jak ktoś za
mną raczej wychodzi z wody. Kątem oka dostrzegłam uśmiechniętego Evansa,
na co od razu się spięłam, momentalnie się prostując. Odwróciłam się w
jego stronę.
- Witamy naszą członkinię już drugiego dnia – przywitał mnie. Dosyć
niepewnie skinęłam głową, patrząc gdzieś na bok i łapiąc się prawą
dłonią za lewe ramię. Gdy odchyliłam je do tyłu, coś mnie w nim
zabolało, a ja mimowolnie zmrużyłam oczy. Znowu? Serio? Ugh, jak ja tego
nienawidzę.
- Coś się stało? - usłyszałam pytanie ze strony kapitana. Pokręciłam
głową, zniżając głowę i patrząc na niego, podnosząc w górę tylko swój
wzrok.
- Czasami się zdarza, że mnie boli. To nic takiego – odpowiedziałam,
trochę bardziej ciszej, niż planowałam. Ruszyłam z miejsca, mijając
jasnookiego i kierując się w stronę drabinek w basenie. Rozruszam się i
przestanie mnie boleć. Ewentualnie nie przestanie i przy najmniejszym
ruchu będzie mi doskwierać. Tradycja.
Evans?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz