Zaskoczona drgnęłam, krztusząc się kawą i rumieniąc aż po uszy.
- Cccichaj! - wydusiłam z siebie, ocierając usta rękawem. Twarz miałam wciąż wciąż wściekle czerwoną, więc starałam się schować ją za grzywką.
A ten wielkolud tylko się śmiał...
Rumieniłam się coraz bardziej. Chyba go nie polubię.
- Miło to tak, śmiać się z mniejszych? - syknęłam głosem, który miał być szorstki, ale był jedynie cichy i z lekka piskliwy. Wciąż nie przestał chichotać, więc nie miałam jak opanować gorąca w twarzy, które powoli przełaziło mi na szyję.
- Więc przyznajesz się, że jesteś "mniejsza", maluszku? - widocznie dobrze się bawił. Ugh, co za zaraza.
Cisnęłam w niego jedną z paczuszek cukru leżących na stole. Spojrzał na mnie, zaskoczony, by znów wybuchnąć śmiechem.
Hmm, paczka czekolady cięższa, ale nie zmarnuje jej przecież...
Schowałam się za menu. Przy okazji przejrzałam desery..
Oooo.. Kakaowy biszkopt z kremem miętowym i cukrowanymi listkami mięty... I posypka czekoladowa... Wspaniale...
Specjalnie wstałam. Wiedziałam, że mnie obserwuje, więc sztywnym krokiem ruszyłam do lady by zamówić sobie to ciasto. Aż mnie ścierwa przechodziły.... Nie lubię, jak ludzie się tak na mnie patrzą.
Od razu zapłaciłam za deser i wróciłam do stolika gdzie wciąż naburmuszona ze smakiem zabrałam się za deser.
I znowu zaczął się śmiać. Tym razem nie wiedziałam o co chodzi, więc spojrzałam na niego pytająco. Wskazał na swój policzek... Umazalam się?!
Zaczęłam się wycierać, ale słyszałam tylko "Nie tu" i "Obok"... Ugh
< Evans? Rób. Co. Chcesz. >
- Cccichaj! - wydusiłam z siebie, ocierając usta rękawem. Twarz miałam wciąż wciąż wściekle czerwoną, więc starałam się schować ją za grzywką.
A ten wielkolud tylko się śmiał...
Rumieniłam się coraz bardziej. Chyba go nie polubię.
- Miło to tak, śmiać się z mniejszych? - syknęłam głosem, który miał być szorstki, ale był jedynie cichy i z lekka piskliwy. Wciąż nie przestał chichotać, więc nie miałam jak opanować gorąca w twarzy, które powoli przełaziło mi na szyję.
- Więc przyznajesz się, że jesteś "mniejsza", maluszku? - widocznie dobrze się bawił. Ugh, co za zaraza.
Cisnęłam w niego jedną z paczuszek cukru leżących na stole. Spojrzał na mnie, zaskoczony, by znów wybuchnąć śmiechem.
Hmm, paczka czekolady cięższa, ale nie zmarnuje jej przecież...
Schowałam się za menu. Przy okazji przejrzałam desery..
Oooo.. Kakaowy biszkopt z kremem miętowym i cukrowanymi listkami mięty... I posypka czekoladowa... Wspaniale...
Specjalnie wstałam. Wiedziałam, że mnie obserwuje, więc sztywnym krokiem ruszyłam do lady by zamówić sobie to ciasto. Aż mnie ścierwa przechodziły.... Nie lubię, jak ludzie się tak na mnie patrzą.
Od razu zapłaciłam za deser i wróciłam do stolika gdzie wciąż naburmuszona ze smakiem zabrałam się za deser.
I znowu zaczął się śmiać. Tym razem nie wiedziałam o co chodzi, więc spojrzałam na niego pytająco. Wskazał na swój policzek... Umazalam się?!
Zaczęłam się wycierać, ale słyszałam tylko "Nie tu" i "Obok"... Ugh
< Evans? Rób. Co. Chcesz. >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz