Po cichu wycofałam się z pomieszczenia i ostrożnie ruszyłam dalej.
Słyszałam jeszcze, jak Chris mnie wołał, jednak nie zamierzałam z tego
powodu rezygnować z mojego misternie ułożonego planu. Skoro już tu
jesteśmy, należy zajrzeć w każdy najciemniejszy kąt, zbadać każdą
najmniejszą dziurę i upewnić się, że nie ma tu nic na tyle
interesującego, by mogło się nam w przyszłości przydać. Jak to wiadomo, w
opuszczonych miejscach kryje się wiele skarbów. Nie mówiąc już o
duchach czy innych zmorach, które tylko czyhają na takich zbłąkanych i
ciekawskich wędrowców jak my.
Przemierzając puste pomieszczenia, rozglądałam się uważnie, żeby czasem
niczego atrakcyjnego nie przegapić. Będąc tu, mam zamiar jak najwięcej
korzyści nałapać. Dodatkowo być może uda mi się nastraszyć jakoś
towarzyszącego mi chłopka. Byłby to taki malutki bonusik od losu.
A więc tak wygląda Zachodnie Skrzydło. Prawdę mówiąc, lekko się
zawiodłam. Korytarz jak korytarz, klasy jak klasy. Tylko nieco
zakurzone, nic porywającego i ekscytującego tu nie ma, nie mówiąc już o
mrożącym krew w żyłach. Po prostu najzwyczajniejsza szkoła, tylko że
opuszczona. I z czego tu robić takie wielkie halo, że trzeba od razu
zabraniać wejścia?
Kolejna, wręcz identyczna sala. Właściwie nie było sensu, żebym do niej
wchodziła, bo zapewne i tak nic tam nie znajdę. Jednak moja kobieca
intuicja ciągnęła mnie wołami i wręcz biła na alarm. Charlie, tam z
pewnością jest skarb! Musisz tam wejść! Takim właśnie sposobem, pełna
determinacji zaczęłam przegrzebywać kolejne pomieszczenie.
Początkowo totalnie zignorowałam niepozorny karton stojący wysoko na
półce. W końcu i na niego przyszedł czas. Podeszłam do regału i zadarłam
głowę, jeśli stanę na palcach, to może mi się uda ściągnąć przedmiot
mojego zainteresowania na dół. Jedną ręką chwyciłam się szafki, a drugą
zaczęłam sięgać jak najwyżej. Końcami palców smyrnęłam po kartonie,
jednak nadal było to za mało. Stanęłam na najniższej półce i spróbowałam
jeszcze raz, tym razem chwytając się przytwierdzonego do ściany
wieszaka. Otoczyłam ramieniem pudełko i przesunęłam bliżej siebie. I
wtedy nastąpiło wielkie bum. Haczyk nie wytrzymał mojego ciężaru i urwał
się, a ja nie utrzymałam równowagi i runęłam razem ze swą zdobyczą
wprost na podłogę. Przez moment zamarło mi serce, ale wszystko
wskazywało na to, że bardziej najadłam się strachu niż wyrządziłam sobie
krzywdę. A jak nawet, to później będę się tym martwić, mam ciekawsze
rzeczy do roboty. Rozłożyłam się wygodnie na podłodze i zaczęłam grzebać
w pudełku. Okazało się, że jest ono po brzegi wypełnione przeróżnymi
zdjęciami. Przedstawiały one dorosłych, dzieci, młodzież. Wszyscy
znajdowali się albo na tle szkoły, albo w jakiś szkolnych salach. Niby
nic dziwnego. W końcu każda szkoła ma pełno pamiątek tego typu. Jednak
pod skórą czułam, że coś jest z nimi nie tak, część postaci na
fotografiach została otoczona kółkiem narysowanym czerwonym markerem. Na
innych obrazkach z kolei były podopisywane ciągi cyfr lub liter,
zupełnie jak jakieś szyfry czy oznaczenia. Uważnie przyglądając się
każdej, zaczęłam segregować i grupować poszczególne fotografie. Tak się
zaangażowałam w to zadanie, że całkowicie zapomniałam o bożym świecie.
Przywiązywałam ze sobą daty wykonania zdjęcia, miejsce czy osoby, które
jakimś cudem udało mi się rozróżnić w tym ogromie postaci. Końcem
końców, wokół mnie było morze kolorowych, jak i czarno białych odbitek.
Wtedy do pomieszczenia wszedł, a raczej wparował Chris. Rozejrzał się
uważnie, zupełnie jakby zaraz miało coś na niego wyskoczyć.
- Czy ci zupełnie odbiło? Nigdzie więcej cię nie zaprowadzę. Same z tego
kłopoty są – ojej… czyżby ktoś tu się martwił? Jak słodko. Nie
odpowiadając mu, zaczęłam nadal przeglądać swoje znalezisko.
- Pozbierajmy to i lepiej stąd chodźmy, to nie jest dobry pomysł, żeby
tu przesiadywać – mówiąc to, zaczął wrzucać fotografie do pudełka.
Zareagowałam natychmiast. Zgarnęłam zdjęć, ile się dało, jak najbliżej
siebie, po czym położyłam się na nich.
- Ja nigdzie nie idę – oświadczyłam, chowając wystające zdjęcia i
wydęłam policzki. Jeśli będzie chciał iść, to siłą będzie musiał mnie
stąd zabrać. Bo ja się nie ruszam. Chłopak westchnął cierpiętnico,
wszystko wskazywało, że bił się sam ze sobą w myślach.
- Dobra, możemy zabrać część zdjęć, ale błagam, chodźmy już – planowałam
nieco zmodyfikować jego propozycję. A co jeśli zdjęcia, które
zostawimy, okażą się kluczowe? Nie możemy pominąć żadnej poszlaki.
Właśnie dlatego chwyciłam swoją szkolną, i tak pustą torbę i wypełniłam
ją, ile się dało. Następnie resztę fotografii upchnęłam w plecaku
Christophera, a to, co się i tak nie zmieściło, powciskałam do kieszeni.
Zadowolona porwałam swój plecak i założyłam go. Niczym się nie
przejmując, skoczyłam chłopakowi na plecy, wywołując tym ciche
stęknięcie.
- Naprzód mój dzielny wierzchowcu!
Chris? ;3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz