Od razu po odprowadzeniu dziewczyny do akademika ruszyłem w drogę powrotną do swojego pokoju, gdzie zostawiłem aparat wraz z obiektywami i posiedziałem trochę, starając się znaleźć dla siebie zajęcie. Jako że nie miałem weny twórczej i nie chciało mi się włączać keyborda, dość szybko wyszedłem z pokoju i przez chwilę włóczyłem się po akademiku. Nie napotkałem tam żadnego znajomego, więc coś przekąsiłem i po przebraniu się ponownie udałem się do parku - bo jak nie mam co robić to równie dobrze mogę znowu pobiegać.
Kiedy sobie spokojnie truchtałem swoją zwyczajową trasą ze słuchawkami na uszach, a w nich lecącą najnowszą piosenką swojego zespołu dla powtórki tekstu przed występem na jakimś tam festynie w mieście, na ławeczce w środku parku zauważyłem Cynthię.
Dziewczyna wyglądała na załamaną, kryjąc w ten sposób twarz w dłoniach z widoczną rezygnacją. Cóż. Chyba powinienem zapytać czy wszystko w porządku jak na dżentelmena przystało... pewnie znowu się zgubiła.
Z takim zamiarem zmieniłem kierunek i dotruchtałem do niej, po drodze wyjmując słuchawki z uszu i przewieszając je sobie przez ramię.
Nie zauważyła mnie od razu, więc postukałem ją palcem w ramię.
- Znowu się spotykamy - uśmiechnąłem się do niej szeroko, kiedy podniosła na mnie wzrok.
- Nie da się ukryć - odburknęła z widocznym niezadowoleniem.
- To co się stało, że załamana siedzisz na ławce w parku? Znowu się zgubiłaś? - zapytałem, dosiadając się do niej, gdyż widocznym było, że nie odpowiada jej aż taka różnica we wzroście.
Kiedy posłała mi mordercze spojrzenie w odpowiedzi, musiałem powstrzymać się przed parsknięciem śmiechem. Jeszcze nie.
- Pomóc w znalezieniu drogi do pokoju? - ok, było widać, że mnie rozbawiła.
- Szukam do niego kluczy - mruknęła, widocznie niezadowolona.
- Zgubiłaś je?
- Nie, zostawiłam na wierzchu - warknęła z ironią w głosie - Jasne, że zgubiłam, żyrafo.
Prychnąłem z lekkim uśmiechem.
- Potrzebna pomoc?
Po chwili skinęła głową.
- Chyba zgubiłam je jak wpadłam na ciebie - wyjaśniła i natychmiast zrozumiałem o co jej chodziło.
- Okay, zaprowadzę cię tam i razem poszukamy.
Jak powiedziałem, tak zrobiliśmy i po krótkim marszu oraz dziesięciominutowych poszukiwaniach, klucze znalazły się z powrotem w kieszeni dziewczyny.
- No to chyba teraz znajdziesz drogę powrotną? - uśmiechnąłem się, a kiedy Cynthia przestąpiła z nogi na nogę, mój uśmiech rozszerzył się.
- Bez jaj.
- Nie mam orientacji w terenie, okay! - jęknęła, a ja roześmiałem się w głos.
- Jesteś pierwszą taką osobą, jaką spotkałem - przyznałem - No ale jaki byłby ze mnie rycerz w lśniącej zbroi jakbym znów nie odprowadził księżniczki do jej komnat?
- Też mi rycerz. - Zacisnęła pięści i zgrzytnęła zębami, zanim uderzyła mnie w przedramię.
- Do tego takiej malutkiej - dodałem i szybko uskoczyłem przed kopem wymierzonym w piszczel.
- Okay, okay, już przestaję.
Odprowadziłem ją znowu przed jej pokój i ukłoniłem się nisko.
- Do usług, moja pani - zażartowałem
Cynth? nwm czemu, ale jakoś tak... wredny się zrobił...
Kiedy sobie spokojnie truchtałem swoją zwyczajową trasą ze słuchawkami na uszach, a w nich lecącą najnowszą piosenką swojego zespołu dla powtórki tekstu przed występem na jakimś tam festynie w mieście, na ławeczce w środku parku zauważyłem Cynthię.
Dziewczyna wyglądała na załamaną, kryjąc w ten sposób twarz w dłoniach z widoczną rezygnacją. Cóż. Chyba powinienem zapytać czy wszystko w porządku jak na dżentelmena przystało... pewnie znowu się zgubiła.
Z takim zamiarem zmieniłem kierunek i dotruchtałem do niej, po drodze wyjmując słuchawki z uszu i przewieszając je sobie przez ramię.
Nie zauważyła mnie od razu, więc postukałem ją palcem w ramię.
- Znowu się spotykamy - uśmiechnąłem się do niej szeroko, kiedy podniosła na mnie wzrok.
- Nie da się ukryć - odburknęła z widocznym niezadowoleniem.
- To co się stało, że załamana siedzisz na ławce w parku? Znowu się zgubiłaś? - zapytałem, dosiadając się do niej, gdyż widocznym było, że nie odpowiada jej aż taka różnica we wzroście.
Kiedy posłała mi mordercze spojrzenie w odpowiedzi, musiałem powstrzymać się przed parsknięciem śmiechem. Jeszcze nie.
- Pomóc w znalezieniu drogi do pokoju? - ok, było widać, że mnie rozbawiła.
- Szukam do niego kluczy - mruknęła, widocznie niezadowolona.
- Zgubiłaś je?
- Nie, zostawiłam na wierzchu - warknęła z ironią w głosie - Jasne, że zgubiłam, żyrafo.
Prychnąłem z lekkim uśmiechem.
- Potrzebna pomoc?
Po chwili skinęła głową.
- Chyba zgubiłam je jak wpadłam na ciebie - wyjaśniła i natychmiast zrozumiałem o co jej chodziło.
- Okay, zaprowadzę cię tam i razem poszukamy.
Jak powiedziałem, tak zrobiliśmy i po krótkim marszu oraz dziesięciominutowych poszukiwaniach, klucze znalazły się z powrotem w kieszeni dziewczyny.
- No to chyba teraz znajdziesz drogę powrotną? - uśmiechnąłem się, a kiedy Cynthia przestąpiła z nogi na nogę, mój uśmiech rozszerzył się.
- Bez jaj.
- Nie mam orientacji w terenie, okay! - jęknęła, a ja roześmiałem się w głos.
- Jesteś pierwszą taką osobą, jaką spotkałem - przyznałem - No ale jaki byłby ze mnie rycerz w lśniącej zbroi jakbym znów nie odprowadził księżniczki do jej komnat?
- Też mi rycerz. - Zacisnęła pięści i zgrzytnęła zębami, zanim uderzyła mnie w przedramię.
- Do tego takiej malutkiej - dodałem i szybko uskoczyłem przed kopem wymierzonym w piszczel.
- Okay, okay, już przestaję.
Odprowadziłem ją znowu przed jej pokój i ukłoniłem się nisko.
- Do usług, moja pani - zażartowałem
Cynth? nwm czemu, ale jakoś tak... wredny się zrobił...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz