Ciemność. Sąd ostateczny? Nie, to głupie. Sen…? Śpiączka…? A może upadłe
niebo? Czyściec? Zbaw mnie Boże. Oddaję swoje życie w Twoje ręce pełne
łaski i miłości jaką mnie obdarzasz. Wybaw mnie od zła wszelkiego. Wybaw
mnie od potępienia wiecznego, które dane mi jest na wieki. Spraw bym
znowu w Ciebie uwierzył. Pomóż.
Ha ha ha. Bóg…
***
Światło. Rażące światło. Rażące światło otworzyło mi oczy. Gdzie się
znalazłem? Jeszcze przed chwilą stałem cały zakrwawiony i poobijany w
parku. Teraz… leżę w szpitalnym, miękkim łóżku cały w bandażach.
Usłyszałem kobiece głosy. Zobaczyłem dwie pielęgniarki uśmiechające się w
moja stronę. Jedna z nich wyszła szczęśliwa z pomieszczenia.
- W końcu się pan obudził. Jak się pan czuje?
- Głowa. Boli mnie. – powiedziałem chrapliwym półgłosem. – Mówić chyba też nie mogę.
- To normalne. Ma pan lekki wstrząs mózgu jak i gorączkę.
- Ah tak…
- Spokojnie, niedługo wszystkie statystyki się unormują. Nie możemy
jednak wykluczyć pobytu w szpitalu, aż wszystko się na tyle dobrze nie
zagoi, żeby mógł pan normalnie funkcjonować. Ma pan złamaną rękę, dwa
żebra i małe pęknięcie na czaszce. No i bardzo poobijane ciało, włącza
się w to uszkodzona wątroba. Czeka pana długa kuracja. Spokojnie, już
skontaktowaliśmy się ze szkołą i usprawiedliwili Ci nieobecność. Jak
poczuje się pan lepiej, dostanie pan materiały z lekcji i w miarę
możliwość będzie mógł pan je przerabiać z pomocą szpitalnej szkółki.
- Gdzie Sayuri?
Póki co tylko to siedziało mi w głowie. Miałem nadzieję, że nic jej się nie stało.
- Chodzi panu o pańską partnerkę?
Przytaknąłem.
- Jest w sali pooperacyjnej. Jeszcze się nie wybudziła z narkozy ale operacja przeszła pomyślnie.
Co za ulga.
- Czy mogę się z nią zobaczyć?
- Cóż… w pańskim stanie może lepiej nie. Niech pan najpierw porządnie wypocznie.
- Czuję się na siłach. A nie będę mógł porządnie się wyspać dopóki jej nie zobaczę.
Pielęgniarka skwasiła się nieco.
- Jest pan pewien?
- Tak. – odparłem.
Kobieta wyszła z pomieszczenia i przyszła z wózkiem na który pomogła mi wejść, po czym zawiozła mnie do dziewczyny.
- To ja zostawię Was samych. Wrócę za pięć minut. – orzekła i wyszła.
Wpatrywałem się w śpiące oblicze ukochanej. Czułem się odpowiedzialny za
to co się jej stało. Przyciskało mnie poczucie winy. Mimo starań, w
końcu i tak nie udało mi się jej ocalić. Całe szczęście jednak uszła z
życiem.
Złapałem ją za dłoń.
- Obudź się. – szepnąłem.
Sayuu? :3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz