Obudziłem się w nieznanym mi pokoju. Był wyblakły, koszmarnie wyblakły.
Podpierając się na rękach podciągnąłem się do góry, aby być w pozycji
siedzącej. Czułem narastający ból w czaszce, więc odruchowo oparłem
głowę o ścianę za mną. Wbiłem wzrok w okno. Zasłony pchane przez wiatr
wyglądały jakby tańczyły w jego rytmie. Za oknem słońce powoli zanika za
horyzontem pozostawiając niebo w kolorze pomarańczy. Obserwowałem ten
urzekający widok przez dłuższą chwilę. Z transu wyrwał mnie delikatny
jęk niezadowolenia obok mnie. Obróciłem głowę, szukając źródła dźwięku.
Przy moim łóżku z głową położoną między rękami leżała postać. Był to
Near. Wpatrywałem się w chłopaka, spokojnie śpiącego, rozwodząc się nad
tym czemu on jest tutaj, jak ja się tutaj znalazłem. Blondyn podniósł
głowę i natychmiastowo spojrzał na mnie. Pierwszym jego pytaniem było
czy długo już nie śpię. Następnie chicho wspomniał, że miał panować nad
sytuacją.
-Nie szkodzi, powinieneś wrócić do pokoju. Wyglądasz jakbyś był
wyczerpany.-Powiedziałem łagodniejszym tonem niż zwykle. Dzieciak w
odpowiedzi pokręcił głową przecząco. Przez chwilę patrzy na moją głowę.
-Dobrze się czujesz?-Pyta.
Przytakuję. Chłopak wstaje z podłogi informując mnie, że pójdzie
''zapolować na jedzenie''. Raz jeszcze wracam do obrazu za oknem. Słońce
prawie całkowicie schowało się za horyzontem. Działało na mnie kojąco,
bardzo kojąco. Słyszę skrzeczenie drzwi, co prawdopodobnie oznacza, iż
Near wrócił. Odwróciłem wzrok od okna aby sprawdzić czy miałem rację.
Jednakże, obok mnie stała brunetka w białym stroju. Usiadła na krześle.
-Jak się czujesz?-Zapytała słodko.
Odwróciłem wzrok w stronę okna i wymamrotałem zwykłe "dobrze".
Dziewczyna zadała jeszcze kilka pytań na które odpowiadałem smętnym
"tak" lub "nie". Słońce całkowicie zaszło, a na nocnym niebie było coraz
więcej białych kropek. Ułożyłem się wygodnie na łóżku w gabinecie
pielęgniarskim. Zamknąłem oczy, udawałem, że śpię ponieważ ktoś dreptał
po gabinecie. Byłem pewien, iż pielęgniarka wróciła mnie terroryzować
pytaniami. Leżałem bez ruchu, usłyszałem cichy wydech. W jednej chwili
ktoś niedbale przykrył mnie kołdrą. Nie odwróciłem się sprawdzić kto to,
poprawiłem tylko kołdrę i zapadłem w głęboki sen. Rano przeprowadziłem
rozmowę z pielęgniarką i dyrektorką. Nieszczerze przeprosiłem kilka razy
i zostałem wysłany do pokoju. Przebrałem się w pierwszą koszulkę z
brzegu, była w kotki. Wyglądałem w niej okropnie męsko. Jeansy, trampki i
czarno-biała koszulka w kotki. Idealnie. Pod moim prawym okiem widniał
ciemno fioletowy okrąg. Kotki mają złagodzić mój wygląd łobuza. Szybkim
krokiem wyszedłem z pomieszczenia i w pół biegu zmierzałem do klasy.
Usiadłem w swojej ławce. Nie zwracałem uwagi na uczniów spoglądających
na mnie jak na wariata który uciekł z psychiatryka. Wróciłem więc do
okna. Gdy nauczycielka weszła do klasy uderzając swoimi szpilkami o
podłogę zrobiło mi się niedobrze. Spojrzałem w leżącą przed sobą kartkę.
Blondynka na środku sali wyglądała dziwnie spokojnie. Mówiła wiele
rzeczy, ale ja zwyczajnie jej nie słyszałem. Obserwowałem tylko jak
wykonywała gesty, jak rozglądała się po sali. Gdy prawie cała sala
odwróciła się i zastygła wzrokiem na mnie, zrozumiałem jaki był temat
rozmowy. Nie odwróciłem się, pozwoliłem im oceniać mnie, wyrabiać swoje
zdanie. Nauczycielka odwróciła się w stronę tablicy, a większość klasy,
tak jak małpki powtórzyły jej ruch. Wszyscy byli teraz skupieni.
Nienawidzę ich. Chciałem jak najszybciej stąd wyjść. Pora obiadowa stała
się moim zbawieniem. Wybiegłem z klasy jako jeden z pierwszych uczniów.
Nie chciałem jeść, nie chciałem pić. Chciałem samotności. Na dziedzińcu
nie było prawie nikogo, więc znalezienie miejsca daleko od nich
wszystkich było łatwe. Usiadłem na brukowym murku i wpatrywałem się w
błękitne niebo. Było bezchmurnie i ciepło. Nienawidzę ciepła.
-Więc, o co Ci teraz chodzi?-Spytał znajomy głos. Opuściłem wzrok. Near
stał przede mną skąpany w słonecznym blasku. Jego blond włosy w blasku
słońca przybrały dziwny, złoty kolor.
-Nienawidzę ich.-Powiedziałem szczerze. Chłopak przytaknął tylko głową.
Nagle odczułem samotność, nigdy nie miałem żadnego przyjaciela, poza
siostrą. Ściskało mnie od tego serce. W jednej chwili uniosłem się z
murku i w tym momencie stałem przed dzieciakiem. Instynktownie się
odsunął.
-Near, zostańmy przyjaciółmi.-Wyciągnąłem rękę w stronę chłopaka. Rzadko
nawiązuje kontakt wzrokowy, lecz teraz patrzę prosto w szkarłatne oczy
Neara, szukając w nich jakiejś reakcji.
(Near??)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz