Zobaczyłem moją drugą połówkę. Cała promieniowała. Biło od niej naprawdę
przyjemne ciepło. To było naprawdę miłe uczucie, widząc jej słoneczny
uśmiech w którym tak bardzo się rozkochałem, zwrócony akurat w moją
stronę. Matko Boża dlaczego musi być taka urocza. Dla niej jestem jak z
Marsa. Kompletnie się różnimy. Ale jak to mówią, przeciwieństwa się
przyciągają. Po prostu wciąż nie mogę uwierzyć w to, że jesteśmy parą.
Podszedłem bliżej zarumienionej dziewczyny. Trzymała w dłoniach, które
jeszcze niedawno spoczywały na moich policzkach, książkę. Dziewczyna
stanęła na palcach i ucałowała mnie w policzek.
- Witaj ponownie, mój chłopaku. – posłała mi sympatyczny uśmiech.
- Co to za książka? – wskazałem.
- Hm? A… wzięłam losową z półki. Całkiem ciekawa.
Poszliśmy w stronę cichego kącika czytelniczego. Blondynka usiadła na podłodze.
- A gdzie miejsce dla mnie? – spytałem.
Dziewczyna rozejrzała się na boki. Nie do końca chyba była pewna o co mi
chodzi, bo obok niej było dużo miejsca. Pokręciłem głową i posunąłem ją
(bez skojarzeń proszę Czeslav, jeszcze nie teraz), siadając za nią.
Blondynka oparła się o moją klatkę piersiową, a ja zacząłem spinać jej
włosy w warkocz.
- Sonia.
- Tak? – spytała nie odrywając się od książki. – Wiesz, przyjemnie, jak mi tak robisz.
- Dlaczego, chciałaś zaprzyjaźnić się akurat ze mną?
Sayuri?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz