Znowu nic tu do roboty. Jeśli całe nasze życie będzie obracać się wokół
jednej ławki to umrzemy z nudów. Do głowy przyszła mi jednak myśl, że
znam urokliwe jezioro, które w nocy odbija blask księżyca od tafli wody.
Otoczone lasem, zero zbędnych hałasów… chciałbym ją tam zabrać.
- Sajgonka.
- Hm? – spytała rozmarzonym głosem opierając się o moje ramię.
- Chciałbym zabrać Cię o północy w pewne miejsce, które myślę, że może Ci się spodobać.
Spojrzała na mnie zaciekawiona.
- Dlaczego tak późno?
- Ponieważ wtedy jest tam najpiękniej. Nic nie słychać oprócz skrzypiec
świerszczy, rechotania żab i pluskania ryb, które co chwila wynurzają
swoje pyszczki z wody, aby capnąć komary latające nad wodą. Czasem można
spotkać tam świetliki.
- Chodzi o jezioro? – spytała z lekkim uśmiechem.
- Tak.
- Pewnie, możemy się tam wybrać. A gdzie się spotkamy?
- Spotkajmy się przy bramie wyjściowej.
- Oki. – zarumieniła się.
Położyłem jej tajemniczo palec na wargach.
- Tylko nikomu nie mów.
- Nie powiem. – udała, że zapina na zamek swoje usta.
***
Tak jak się umawialiśmy, spotkaliśmy się przy bramie wyjściowej z
Akademii. Złapałem ją za rękę i poprowadziłem w stronę jeziora. Po ok.
piętnastu minutach byliśmy na miejscu. Na początku wkraczając na teren o
którym jej opowiadałem, zakryłem jej oczy. Podprowadziłem ją na pomost,
po czym odkryłem jej oczy. Dziewczyna nie wiedziała co powiedzieć.
Odebrało jej mowę.
- Nico… tu jest naprawę pięknie…
Objąłem ją w tali i razem przypatrywaliśmy się widokom. Teraz możemy
pobyć sam na sam. Nikt nas nie obserwuje, nie hałasuje i nie przeszkadza
żaden dzwonek na lekcje.
- Cieszę się, że Ci się spodobało. – wtuliłem nos w jej pachnące włosy.
- Spodobało to mało powiedziane. – odwróciła się w moją stronę i
spojrzała mi w oczy. – Tu jest jak w raju. – pogłaskała mnie po
policzku.
Ucałowałem jej czoło i po chwili dziewczyna znalazła się na moich
ramionach. Zaskoczona wydała z siebie cichy krzyk. Szybko złapała się
mojego swetra.
- Co robisz?
Nic nie powiedziałem. Usadowiłem ją jedynie ławce obok. Przysiadłem obok i okryliśmy się kocem.
- Kocham Cię. – szepnąłem.
- Ja Ciebie też. Nawet nie wiesz jak bardzo. – usadowiła się na moich kolanach.
Zaskoczony lekko zadrżałem. Wzięła moje policzki w dłonie i ucałowała
czule moje wargi. Po chwili oddałem pocałunek, który zaczął zmieniać się
w coraz bardziej namiętny. Moje dłonie zaczęły błądzić po jej tali. W
pewnym momencie dziewczyna znalazła się pode mną ale nie odrywaliśmy od
siebie ust, które znalazły się na jej szyi. Skrzyżowała swoje nogi na
moich plecach. Jej dłonie zdjęły mój kaptur i wpełzły w moje włosy.
Chyba trochę nas poniosło…
Sayuu? *^*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz