Od zawsze lubiłam lekcje biologii, na każdych zajęciach siadałam w
pierwszej ławce i z zaciekawieniem słuchałam wykładów Pani Cecille
Brooks. W moje gusta najbardziej wpadały tematy związane z genetyką,
zoologią i botaniką. Zamiłowaniem do botaniki zaraziła mnie mama, już od
dziecka interesowałam się wszelakimi roślinami. W wieku dziesięciu lat
znałam nazwy systematyczne wszystkich kwiatów rosnących w ogródku
nieopodal domu rodzinnego.
- Na pracę domową każdy z was zrobi prezentację multimedialną na któryś z powyższych tematów.
Nauczycielka podeszła do tablicy i pośpiesznie zapisała trzy tematy drukowanymi literami.
‘’Czym jest różnorodność biologiczna?’’
‘’Motywy i koncepcje ochrony przyrody.’’
‘’Międzynarodowe formy ochrony przyrody.’’
- Na wykonanie prezentacji macie dwa tygodnie. Mam nadzieję, że nie
ograniczycie się tylko do podręcznika i poszukacie więcej informacji na
własną rękę w internecie.
Ku zadowoleniu wszystkich, kilka sekund później zabrzmiał donośny dźwięk
dzwonka. Większość uczniów pędem ruszyła w stronę drzwi, z powodu
dłuższej przerwy. Ja również byłam już przy wyjściu, gdy zaczepiła mnie
nauczycielka.
- Anastazjo, mam do Ciebie ogromną prośbę. Mogłabyś zanieść zeszyt do
biologii jednemu uczniowi z klasy 2C? Lucas Dellany, łatwo go
rozpoznasz. Jest średniego wzrostu i ma krótkie blond włosy.
- Nie ma problemu, w której klasie teraz będą mieć lekcje?
Spytałam, biorąc hebanowy zeszyt z biurka nauczycielki.
- Obecnie będą mieć informatykę w sali komputerowej numer czterdzieści dwa.
Podziękowałam i szybkim tempem ruszyłam w stronę sali komputerowej,
nerwowo rozglądając się po korytarzu za właścicielem zeszytu. Pod ową
klasą zebrał się pokaźny tłum, ale po jasnowłosym chłopaku nie było
jakiegokolwiek śladu. Z powodu dłużącego się czasu bezmyślnie zaczęłam
przekartkować strony zeszytu. Na większości marginesów chłopak
pozapisywał najważniejsze definicje kolorowymi cienkopisami.
Po chwili ze środka wypadła mała, niezdarnie pozaginana kartka.
- Ładnie to tak grzebać w czyiś osobistych rzeczach?
Gwałtownie podniosłam się z ławki i spojrzałam na chłopaka, który właśnie schylał się (po jak podejrzewałam) swoją zgubę.
Lucas?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz