Trzymałem ją w swoich ramionach. Nie chciałem jej puścić. Pragnąłem
tylko, żeby już więcej nie płakała. Nie wiem czemu ale czułem się winny
jej łzom. I pomyśleć, że to wszystko dzięki zgubionemu zeszytowi od
historii. Z początku dziewczyna wydawała się mi taka jak każda inna
urocza, blondwłosa dziewczyna. Z deka niezdarna, nadal czuję odcisk na
swoim brzuchu, kiedy się na mnie przewaliła swoim ciężarem. Chyba wtedy
wycisnęła ze mnie jakieś uczucia.
Uśmiechnąłem się podświadomie.
Na nasze nieszczęście na korytarzu rozszedł się dźwięk dzwonka
wołającego na lekcje. Strasznie ubolewaliśmy, że nie jesteśmy w jednej
klasie. Rozstaliśmy się do swoich. Pierwszy raz przytłaczała mnie
samotność. Niby taki ze mnie introwertyk, a bez jednej blondynki mój
nastrój idzie się walić. Widocznie epidemia miłości dotknęła i mnie.
Zostałem zarażony i teraz nie mogę przestać myśleć o Sajgonce.
Beznadzieja. Ciekawe co teraz. Będziemy łazić po szkole, trzymać się za
rączki i zdrabniać swoje imiona? Jakoś sobie tego nie wyobrażam, a już
szczególnie w mojej sytuacji. Jak długo nasz związek w ogóle ma szanse
przetrwać? Jak długo Sonia ze mną wytrzyma? I czego tak właściwie ode
mnie oczekuje? Nie chcę jej zranić. Nie potrafię jeszcze do końca
okazywać uczuć. Kocham ją ale boję się, że nieświadomie mogę ją zranić.
Położyłem głowę na ławce i zacząłem uderzać w nią czołem.
Co ja mam robić.
- Panie Vincent. Co pan wyprawia?
Spojrzałem gwałtownie na pana Seana Rivera. Cała klasa obejrzała się na mnie. Nauczyciel skarcił mnie wzrokiem.
- Przepraszam. – odparłem spokojnie.
- Swoje rozterki i problemy proszę kierować do psychologa.
Czyta w myślach?
Po lekcji, wyszedłem na korytarz i skierowałem się w stronę biblioteki,
gdzie wcześniej umówiłem się z dziewczyną. Jak zwykle na mnie czekała.
Sayuu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz