Prosić o pieniądze, które mi się należą jako zadośćuczynienie za
wytrącenie kanapki, dobre sobie. Tak naprawdę wystarczyło tylko
przeprosić, ale najwyraźniej ludzie jego pokroju nie mają w swoich
słownikach takiego słowa. Dlaczego najzwyczajniej mi ich nie odda?
Zbesztanie życia socjalnego? Na jakiego gościa się on kreuje, że takie
coś go bardzo interesuje. Moim zdaniem lepiej by wyglądał w oczach
kolegów, gdyby do ręki wręczył mi małą sumkę z jakimś tekstem typu
"Proszę, to za twoją kanapkę, przepraszam, że ci ją wywaliłem". Tak to
by było od razu lepiej i miałby mnie od razu z głowy... Chyba że on może
lubi moje towarzystwo? Podszedłem do niego bliżej, odsunął się. No to
jeszcze jeden krok do przodu, ten zrobił krok w tył. Bał się mnie czy
co? W końcu złapałem go za ramiona i spojrzałem mu prosto w oczy. W
dłoni mocniej ścisnął trzymane klepaki, a wzrokiem błądził po otoczeniu,
byleby na mnie nie spojrzeć. Zauważyłem, że na początku, kiedy go
chwyciłem, lekko się wzdrygnął i opuścił nieco głowę, czyżby się bał
mojej bliskości? Momentalnie zapomniałem, co chciałem zrobić, a chłopak
to wykorzystał. Zyskał jakby na pewności siebie i szarpnął się, głośno
pytając, gdzie są jego przeprosiny. Dodał, że interesują go słowa
wypowiadane błagalnym tonem, nie "zapłaci" mi za dotykanie, za bicie, za
nic innego.
– Czy ja ci wyglądam na prostytutkę, że sądzisz, iż można mi za takie
coś zapłacić? – Chyba żałowałem, że o to zapytałem. Na twarz chłopaka
wdarł się dziwny uśmiech i miał zamiar odpowiedzieć, ale znów go
wyprzedziłem. – Nie było tematu.
Puściłem go, tym samym odsuwając się od niego. Widać bardzo zależało mu,
żebym prosił go o te pieniądze. Przez chwilę zastanawiałem się
dlaczego. Właściwie to tylko słowa, niczego tak naprawdę nie zmienią.
Mruknąłem pod nosem, że to bez sensu. Usłyszałem śmiechy i nieznajome
głosy, odwróciłem głowę i zauważyłem grupkę osób. Głośno rozmawiali o
swoich planach na wieczór. Jedna obiecała przyjaciółce razem z nią
wyjść, kolejna chciała pouczyć się na zapas, a ich koleżka planował
odwiedzić rodziców, a jeszcze inni nie byli pewni co do swojego czasu
wolnego. Westchnąłem, po czym usiadłem na ławce.
– Głupszemu się ustępuje, prawda? W takim wypadku, proszę, oddaj mi pieniądze za kanapkę.
– Postaraj się bardziej! – Zaskoczony uniosłem jedną brew. – Tyle czasu
już na ciebie zmarnowałem, że takie coś mi nie wystarczy.
– Co proszę? Ty zmarnowałeś czas na mnie? Raczej marnujesz mój czas.
Mówiłem ci, że jak mi po prostu oddasz, to zapomnimy o sprawie i się
rozejdziemy.
– Jasne, co jak co, ale tobie to nigdy nie zaufam.
– Nie zależy mi na tym. Chcę tylko to, co moje.
– To poproś ładnie – powiedział z tym swoim chytrym uśmieszkiem.
Pokiwałem głową. Wstałem raz jeszcze ze swojego miejsca i szybkim ruchem
złapałem jego dłoń. Następnie uklęknąłem przed nim na jedno kolano i
spojrzałem na jego zdziwioną twarz.
– Proooooszęęęęę – zacząłem obojętnym tonem, jak to zresztą mam w zwyczaju, – oddaj mi moje pieniądze. Prooooszęęęęęę.
Atosia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz