niedziela, 9 lipca 2017

Od Michaela CD Miyako

Muszę przyznać - cała ta robota z projektowaniem stron internetowych była dość interesująca. Przypominała nieco malowanie obrazów, z tą różnicą, że tu akurat było po prostu więcej opcji. Skojarzyło mi się to z mieszaniem różnych stylów - na przykład impresjonizmu z klasycyzmem czy też akwarele i kredki świecowe. Przez kilka miesięcy, eksperymentowałem z tym dość sporo - zazwyczaj, szczególnie na początku, efekty były raczej marne, ale z czasem uczyłem się, co z czym najlepiej łączyć. Tutaj zaś raz trzeba było znaleźć jakieś dodatki, innym razem dopasować kolory czy wymyślić nazwę - podobieństw od groma, prawda? W pewnym sensie żałowałem, że nie mogę dotknąć ekranu pędzlem i tworzyć wszystko w taki sposób. Obstawiałem jednak, że, po pierwsze, nic z tego na pewno nie wyjdzie, a po drugie, Miyako raczej nie będzie zbyt zadowolone ze zniszczenia komputera. Zresztą, co miałbym malować? Pomimo tak wielu wspólnych cech, różnic dzielących projektowanie stron od tradycyjnego malowania było dość sporo. Co nie zmienia faktu, że obie te rzeczy były świetną zabawą.
Kiedy już mieliśmy zabrać się za aplikację mobilną, dziewczyna jednak spojrzała przez ramię na zegar - tradycyjną, niewielką tarczę, jaką często można spotkać w salach lekcyjnych czy też biurowych. Najwyraźniej też zmieniła plany, gdyż jej dłoń ześlizgnęła się płynnie z myszki i spoczęła na jej kolanie, a palec wskazujący zaczął wystukiwać rytm na nieznany mi takt.
- Jesteś może głodny?- zapytała, biorąc głębszy wdech.- Wiesz, jakby nie było, to zbliża się pora na kolację. Nie chce, żebyś wyszedł stąd głodny po tym, jak tak bardzo mi pomogłeś... Możemy coś zamówić, albo zrobić jakieś kanapki. Wiesz, moglibyśmy również coś ugotować, ale rozbolałby ciebie tylko brzuch.
Nasunęła z powrotem okulary na nos, patrząc na mnie badawczo spod szkiełek w czarnych oprawkach. Przez chwilę milczałem, zastanawiając się, co można by odpowiedzieć. Czas na kolację zdecydowanie nadszedł - kiedy już to sobie uświadomiłem, mój żołądek zaczął głośno domagać się swoich praw. Ciekawe, dlaczego nie wspomniała o stołówce. Może dzisiaj podawali coś, za czym akurat nie przepadała? Ewentualnie mogła po prostu chcieć zostać w pokoju, czemu się nie dziwiłem, poznając już jej pracowity charakter.
- Masz tu kuchenkę czy coś?- zapytałem, unosząc z zaskoczeniem brew.
- Jakoś tak wyszło. Na pewno chcesz podjąć się ryzyka?- wskazała ruchem głowy na małe pomieszczenie obok, a ja dopiero dostrzegłem tam coś na wzór maleńkiej kuchni. No, co jak co, niezłe wyposażenie tu ma!
- No jasne!- potwierdziłem, unosząc kciuk w górę.- Dawno niczego nie przygotowywałem. Moje umiejętności kulinarne nie są może zniewalające, ale naleśniki wychodzą mi całkiem przyzwoicie.
- Wiesz, jak coś, to przecież...
- Jak będziesz się bała, że jednak zatrute, sprowadzimy Czesia, zje pierwszy- dostrzegając pytające spojrzenie dziewczyny, zaraz jej wytłumaczyłem, o kim mowa.- Mój...hm, młodszy braciszek!
- Narazisz rodzeństwo na coś takiego?- zaśmiała się, potrząsając z niedowierzaniem głową.
- Aj tam- machnąłem ręką.- Gdyby była to Mariś, mowy by nie było. Ona to dopiero kruszyna. Ale wracając! Masz wszystkie składniki? Wiesz, w sensie jajka, mleko, mąkę i tak dalej?
- Raczej tak, sprawdzę zaraz- stwierdziła, po czym wstała i zaczęła myszkować między szafkami. Kiedy coś znajdowała, stawiała ową rzecz na blacie.
- Brakuje mleka- przypomniałem, gdy już się wyprostowała.
- Chyba zabrakło- mruknęła przepraszająco.
- Ja ostatnio kupowałem, na zapas. Mam kotkę w pokoju. Wpadniemy na chwilę i zobaczymy, czy jeszcze jest. Czesio może nie wypił. A jak coś, to raz dwa do sklepu albo coś innego się wymyśli. Co ty na to?

< Miyako? Robimy naleśniki? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Bełt