Cóż, przyznam, że seans nieźle mną wstrząsnął. Obrzydliwe. Aż się
wzdrygnąłem. W momencie gdy na ekranie wyskoczyła drąca się wniebogłosy
twarz, Sajgonka rzuciła się w moje ramiona. Ściskała moje ramie na tyle
mocno, że wydawało mi się, iż zaraz stracę dopływ krwi. To była
niemądra decyzja, aby wybrać się na coś takiego. Sonia wyjdzie stąd ze
zrytą psychom, a ja najprawdopodobniej umrę przez niedokrwienie. Skoro
już sama ma dowody, że zachowałem się jak struś to nie będę udawał, że
nie wiem dlaczego się boi i po prostu ją przytulę.
Objąłem lekko dziewczyna drugą ręką i przesiedzieliśmy tak już do końca
seansu z którego wyszliśmy bardzo chętnie. Dziewczyna nadal kurczowo
trzymała się mojej ręki. Posłałem jej zmęczone spojrzenie.
- N-No dalej… M-Możesz się n-nabijać, ż-że się b-bałam…
- Dalej będziesz odcinać mi przepływ krwi? Błagam już i tak mi strasznie drętwieje.
- Oh… wybacz.
Spuściła ręce do dołu. Patrzyła teraz tylko przed siebie, czekając na mój komentarz. Cóż, skoro tak bardzo tego chce.
- Ale z Ciebie kurczak. – wytknąłem język.
- Ehh, no wieeem, to był zły pomysł! Ale ty też się trząsłeś jakby Cię zamknęli w lodówce w samych bokserkach. Przyznaj!
Pacnąłem ją palcem w czoło.
- Zapomnij o tym Sajgonko.
Sayuuuuuu?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz