sobota, 8 lipca 2017

Od Nory CD. Czeslava

Myślałam, że kiedy wyjdę na zewnątrz, to poczuję się lepiej. Izolacja od ludzi często pomagała. Ale widocznie nie w tym przypadku, bo kiedy tylko wyszłam na zewnątrz, odcinając się od gwaru ze środka poczułam jeszcze większą pustkę.
– Niech cię szlag, Isac – mruknęłam pod nosem i wróciłam do budynku.
Wpatrzona w ekran telefonu zgrabnie wymijałam wszystkich pałętających się pod nogami. O tej godzinie stołówka nie była aż tak zatłoczona, więc właśnie tam postanowiłam spędzić kilka minut przerwy. Nawet nie wiem kiedy dotarłam na miejsce już rozglądając się po sali w poszukiwaniu wolnego stolika, aż nie znalazłam. Ponownie wgapiona w telefon usiadłam na krzesełku. Samotność długo mi nie dokuczała, bo po niespełna minucie pojawił się słynny Czeslav - rudy pogromca nauczycieli.
– Mogę się dosiąść? – zapytał chłopak, uśmiechając się wesoło.
Podniosłam leniwie wzrok i spojrzałam na niego znad telefonu. Stał naprzeciwko mnie, a w dłoniach trzymał tacę wypełnioną stołówkowym - o dziwo - obiednim żarciem. Wpatrywałam się w ten nietypowy widok (to nie tak, że rudy XD) przez ułamek sekundy filtrując to, co powiedział. Po krótkiej wymianie spojrzeń zgodziłam się. Ten tylko podziękował i od razu zajął się jedzeniem, a wręcz pochłanianiem niczym odkurzacz. Jadł niechlujnie, jakby nie karmiono go przez tydzień, jednak widać było, że sprawia mu to radość jak dziecku. Ach, ci to nigdy nie dorastają.
– Dlaczego jesz teraz obiad? – spytałam, nie mogąc powstrzymać ciekawości.
– Trochę zgłodniałem. A chcesz trochę?
– Nie… dzięki.
Powiedziałam i wróciłam spojrzeniem do telefonu. Podczas tej krótkiej rozmowy Isac zdążył wysłać kilkanaście wiadomości, w których jedynie przepraszał i obiecywał, że następnym razem na pewno przyjedzie w odwiedziny. Nie odpisałam na żadną wiadomość, uważając temat za wyczerpany. Odłożyłam telefon na bok, ignorując wszystkie nowo przychodzące smsy.
– Ooo, co taka smutna? – chłopak spytał nagle. – Może frytkę na poprawę humoru?
– Nie, dzięki.
Podparłam policzki na dłoniach i spojrzałam bez wyrazu na wypychającego sobie jedzenie w usta Czeslava.
– Powinieneś mniej mówić – powiedziałam bez namysłu. Skarciłam się za to w myślach. Przecież to mogło go urazić… Chyba nikt nie chciałby mieć wytykane błędy prosto w twarz i to jeszcze przez nieznajomą osobę… Głupia ja, głupia!
– Dlaczego? – zapytał tylko – zaproponowałem tylko frytkę.
– Mówię o lekcji.
– Aaaa! – uśmiechnął się. – Wiesz, to była siła wyższa, ważny temat nie cierpiący zwłoki. Ty za to mogłabyś odzywać się trochę więcej! Nawet nie wiedziałem, że chodzisz z nami do klasy.
Podniosłam głowę z dłoni i wyprostowałam się. Zerknęłam z ukosa na telefon, który kusił migającą diodą informującą o nieodebranych wiadomościach. Jednak niechęć rozmowy z przyjacielem była silniejsza.
– Nie lubię dużo mówić.
– Nie lubisz?
Ręką z frytką zastygła w połowie drogi. Chłopak patrzył na mnie zdziwiony, usta wykrzywiły się w literę “O”, a jaskrawe oczy prawie wychodziły mu z orbit. Właśnie… jaskrawe. Dopiero teraz zauważyłam ich niespotykany kolor.
– Ale... to takie naturalne!
– Niezaspokojona potrzeba rozmowy? Nie powiedziałabym.
– Jak nie, jak tak! – wyszczerzył się i zjadł w końcu frytkę sprzed jego twarzy. – Co to za problem otworzyć buzię i wydać z siebie jakieś bardziej zwięzłe dźwięki zrozumiałe dla innych?
Już miałam odpowiedzieć - nie ukrywam - trochę pretensjonalnym tonem, kiedy chłopak zaczął kląć pod nosem. Zanim zorientowałam się, o co chodzi, jego ruda czupryna zniknęła pod stolikiem. Nieco zdezorientowana wpatrywałam się w miejsce, na którym siedział, dopóki nie pojawił się ponownie z koszulką w rękach. I moje zmieszanie byłoby dalej na tym samym poziomie, gdyby nie zaczął ściągać bluzki, którą miał na sobie. Nie zastanawiając się, odwróciłam pośpiesznie wzrok, czując się nieco zażenowana. Spojrzenia innych uczniów wcale nie pomagały. Czułam na sobie każdą parę oczu, każdą negatywną myśl na nasz temat. W tamtej chwili zatęskniłam za samotnością i izolacją od ludzi.
– Dobra, gotowe!
Zerknęłam ledwo na chłopaka, dla pewności. Już nawet nie miałam siły na pytanie, dlaczego przebrał się w taką samą czy podobną koszulkę.
– Zawsze przebierasz się gdzie popadnie?
– Jak trzeba, to trzeba – przymrużył oczy – nie moja wina, że zostałem zaatakowany przez sos, a wolę się szybko przebrać niż cały dzień chodzić uświniony. Póki mam zapas czystych ciuchów, to korzystam. Gdybyś miała takie szczęście jak ja, to wiedziałbyś o czym mówię.
Zdecydowanie za dużo gadasz – powiedziałam w myślach, uśmiechając się lekko.

No, dobra, koniec trzymania tego w nieskończoność. Beeełt? :>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Bełt