Jak tylko dotarliśmy do domku wakacyjnego poszłam do kuchni, sprawdzić mniej więcej jak wygląda sytuacja. Pokojówka zajmująca się domem była naprawdę doskonała. W lodówce znajdowało się kilka rzeczy i nie musiałam dzisiaj jeszcze jechać po jakieś zakupy, chociaż z głodu byśmy nie umarli. Byłam w kuchni, aż usłyszałam jak chłopcy siedzący w pokoju obok zaczęli dyskusję na jakiś temat. Posłuchałam ich, ale nic nie rozumiałam. Wyszłam więc z kuchni i zbliżyłam się do nich. Obawiałam się, że będą kłopoty i to bardzo dużo. Słysząc to co powiedział A-chan, nie wiedziałam co mam myśleć już o Oskarze i tym samym o nim. Czy ja naprawdę nie mogę chociaż raz spędzić miło czasu.
- Anthony czy ty uważasz, że mszczenie się na kimś za to co wydarzyło się w przyszłości pomoże ci, przyniesie ulgę, spokój... Jeżeli tak myślisz to jesteś w błędzie, kochanie! - spojrzałam się na niego. - Aż tak bardzo sprawia ci to ból? Zawsze możesz przenieść frustracje, ból, smutek, żal i cokolwiek będziesz chciał na mnie. Wreszcie to ja jestem twoją częścią, co nie? - podeszłam do niego. Położyłam swoje dwie dłonie na jego twarzy, uśmiechając się tym samym w jego kierunku. - Oskar wybacz za to co za zrobiłam - odeszłam do A-chana w zamian podeszłam do chłopaka stojącego bliżej mnie. Używając swojego chwytu, ogłuszyłam go. Położyłam delikatnie Oskara na ziemi, aby nic sobie nie zrobił.
Wzięłam Anthony'ego za rękę i poszłam z nim do pokoju obok. Pomogłam mu usiąść na kanapie, gdzie się położył a ja zaraz obok niego, ułożyłam się wygodnie. Wtuliłam się w niego. Nie wiem dlaczego, ale łzy same z siebie zaczęły mi lecieć po policzkach w dodatku zaczęło grzmieć. Burza była ostatnią rzeczą w dzisiejszym dniu, jakiej mogłam się spodziewać. Zakryła uszy, ale nic mi to nie pomogło, bałam się tylko coraz bardziej. Strach, lęk przed burzą zaczął się u mnie nasilać. Jednak przestało, gdy A-chan mnie przytulił, a jedna swoją dłoń położył na mojej głowie i zaczął głaskać.
- Jestem beznadziejna... Wybacz mi, że musisz być z kimś takim jak ja... przepraszam - wyszeptałam, jednak nie wiedziałam czy on to usłyszał.
<Anthony?> lepiej już mi nic na temat szkoły nie wspominaj...
- Anthony czy ty uważasz, że mszczenie się na kimś za to co wydarzyło się w przyszłości pomoże ci, przyniesie ulgę, spokój... Jeżeli tak myślisz to jesteś w błędzie, kochanie! - spojrzałam się na niego. - Aż tak bardzo sprawia ci to ból? Zawsze możesz przenieść frustracje, ból, smutek, żal i cokolwiek będziesz chciał na mnie. Wreszcie to ja jestem twoją częścią, co nie? - podeszłam do niego. Położyłam swoje dwie dłonie na jego twarzy, uśmiechając się tym samym w jego kierunku. - Oskar wybacz za to co za zrobiłam - odeszłam do A-chana w zamian podeszłam do chłopaka stojącego bliżej mnie. Używając swojego chwytu, ogłuszyłam go. Położyłam delikatnie Oskara na ziemi, aby nic sobie nie zrobił.
Wzięłam Anthony'ego za rękę i poszłam z nim do pokoju obok. Pomogłam mu usiąść na kanapie, gdzie się położył a ja zaraz obok niego, ułożyłam się wygodnie. Wtuliłam się w niego. Nie wiem dlaczego, ale łzy same z siebie zaczęły mi lecieć po policzkach w dodatku zaczęło grzmieć. Burza była ostatnią rzeczą w dzisiejszym dniu, jakiej mogłam się spodziewać. Zakryła uszy, ale nic mi to nie pomogło, bałam się tylko coraz bardziej. Strach, lęk przed burzą zaczął się u mnie nasilać. Jednak przestało, gdy A-chan mnie przytulił, a jedna swoją dłoń położył na mojej głowie i zaczął głaskać.
- Jestem beznadziejna... Wybacz mi, że musisz być z kimś takim jak ja... przepraszam - wyszeptałam, jednak nie wiedziałam czy on to usłyszał.
<Anthony?> lepiej już mi nic na temat szkoły nie wspominaj...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz