czwartek, 1 czerwca 2017

Od Dementora CD Martyny

Dzisiaj dość nudny zapowiadał się dzień, nikogo jeszcze nie znałem. Znalazłem w swoich rzeczach kartę jeździecką i w sumie czemu by się nie zapisać. Przypomniały mi się dawne chwile z moim przyjacielem który trenował ze mną od źrebaka. Zdechł gdy miałem 15 lat, taki wiek... Wyruszyłem więc nie marnując swego czasu na łóżku, chce w końcu dać coś od siebie jak pragnąłem tego kiedyś.. jak zapewne chciała również moja matka. Podczas zamykania drzwi napotkałem problem, zamek odmawiał posłuszeństwa i mimo przymykania, otwierania , szarpania nic nie pomagało, byłem już na skraju nerwowego. Ukazałem już swe zęby z uniesionymi wargami z wzrokiem szatana, powieki otworzone na maksa. Gdy zamknęły się w ostatniej chwili we mnie już niestety buzowała naturalna niezrozumiałość. Wyjąłem szybko kluczyk i rzuciłem nim o ścianę wykonując pół obrotu. Nie obyło się bez kopania i zgniatania jak szczura biednego, metalowego kluczyka. Opanowałem się gdy zawleczka z numerem pękła. Oparłem głowę o ścianę i uspokoiłem oddech a mięśnie powoli opadały przywracając mi równowagę nad ciałem.
-Okey spokojnie... - szepnąłem sięgając po kluczyk. Włożyłem do tylnej kieszeni, następnie wyruszyłem do klubu jeździeckiego zapoznać się z trenerem jak i moim nowym przyjacielem, mam nadzieje że nie wyczuje co we mnie siedzi i polubi mnie dość szybko.
Udało mi się zapoznać z ładną czarno-bordowa klaczą z białym diamencikiem na pośladku. Na początku nie ufnie na mnie spoglądała, ukazałem że jednak nie potrafił bym zrobić jej krzywdy świadomie. Oddała mi przewagę, bardzo zgrabna lecz młoda dziewczynka. Będzie dużo roboty ale widząc jej potencjał, nie będzie źle. Podczas zabawy, zauważyłem dziewczynę która akurat upadała. Od razu podbiegłem z zdziwienia co się stało.. ktoś w nią czymś rzucił? A może z ciśnienia... wiele powodów mógł być jednak jak ktoś upada i przez chwile nie wstaje nie jest dobrym znakiem. Klęknąłem przy niej obracając ją na plecy, chwyciłem delikatnie za ramiona.
-Hey.. słyszysz mnie? - spytałem zaciekawiony, skupiłem się na jej wyglądzie i przyznać muszę... kurdeczka dupeczka nie z tego kraju. Od razu pojawił się dziki uśmiech, ale po chwili czułem jak się rusza. Spojrzałem w jej oczy chcąc się ładnie przywitać, zamiast tego obiła mi czoło, odrzuciło mnie momentalnie, upadłem na cztery litery opierając się jedną rekom a drugą masując obolałe miejsce. Aż zagwoździło mi coś w uszach. Po tym jak również się wymasowała, wstała szybko jednak przez to znów prawie padła, zdążyłem podskoczyć i chwycić ją znów.
-Spokojnie.. nie bój się. - odparłem. Nie wiedziałem gdzie tak pędzi ale widząc jej stan zdrowia raczej nie chciałem jej pozwolić.
-Nie boje się... jestem spóźniona - szybko rzekła po czym odzyskała siły , odbiegając zabrała swe rzeczy. Wstałem na proste nogi, pomachałem delikatnie spoglądając na jej ciało podczas biegu. Mrrrraśnie... Wbiła to budynku z dziką nazwą z znakami wodnymi... Pewnie ćwiczyła basen. Odwróciłem się po czym poczułem że na coś nadepnąłem, zerknąłem od razu, podniosłem okulary.. zapewne dziewczyny. No nic, musiałem czekać aż stamtąd wyjdzie. Podszedłem do schodów i usiadłem, po chwili bolała mnie jednak kość ogonowa więc postanowiłem się przejść, oparłem się o ścianę. Po 2 do 3 h dziewczyna wyszła, nie zbyt zadowolona albo zmęczona... ciężko rozpoznać.
-Hey - krzyknąłem nawołując spokojnie. Dziewica odwróciła się spoglądając na znajomego zapewne człowieka.
-ou.. hey.. słuchaj przepr... - nie dałem dokończyć.
-Nic się nie stało - z uśmiechem dotknąłem jej ręki i podałem okulary. - Chyba to należy do ciebie. - rzekłem słodkim głosem.

Martyna?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Theme by Bełt