"Szlag! Nie leć na aut!" W myślach wołałem piłkę, jakby miała mnie
jeszcze posłuchać, nie chcąc oddawać jej przeciwnikom. Mieliśmy dużą
przewagę, ale parę koszy z ich strony i mogliśmy jeszcze przegrać.
Skoczyłem za piłką poświęcając się, aby wróciła na boisko i poleciałem
na drzwi, które w ostatniej chwili uchyliły się, a ja wleciałem prosto w
jakąś niską osóbkę.
Udało mi się oprzeć na rękach, nie przygniatając, jak się okazało
niziutkiej dziewczyny, o włosach brązowych, przechodzących w rudy
odcień, jednak siła popchnięcia sprawiła, że dziewczyna mocno uderzyła
głową w płytki.
-Jezu, przepraszam! - krzyknąłem przerażony, jednak nie dotarły do niej
moje słowa, bo straciła przytomność. Po chwili otoczyli mnie wszyscy,
którzy jeszcze przed chwilą biegali po boisku za piłką, a tuż przy jej
głowie przysiadł duży, brązowy pudel, a z drugiej strony przyglądał się
jej nauczyciel wf-u.
-Nathaniel… Co ja z tobą tutaj mam, jesteś zaledwie parę dni w tej
szkole, a już stratowałeś dziewczynę. Zabierz ją do pielęgniarki -
powiedział pan Collins głosem nieznoszącym sprzeciwu.
Delikatnie wstałem i podniosłem dziewczynę, zauważając, że jej pies, jak
na zawołanie wstał i podszedł najbliżej jak się da. Kątem oka zdążyłem
zobaczyć jakieś papiery, ale nie miałem jak podnosić ich, więc po prostu
ruszyłem w kierunku wschodniego skrzydła, starając się nieść
poszkodowaną tak, żeby jej nie przytulać, bo byłem lekko spocony. W
międzyczasie zdążyłem przyglądnąć się dziewczynie. Wyglądała, jakby była
co najmniej 5 lat młodsza ode mnie, ale byłoby to niemożliwe, bo nie
mogłaby uczęszczać do tej szkoły. Po chwili namysłu stwierdziłem, że jej
włosy mają kolor karmelu, co uroczo komponowało się z jej delikatnymi
rysami twarzy. Dało się też zauważyć, że dziewczyna dokłada wszelkich
starań, żeby wyglądać jeszcze bardziej słodko, biorąc pod uwagę różową
wstążkę, którą miała wplecioną we włosy, oraz ubrania w dziewczęcych
kolorach.
Po chwili dopiero się ogarnąłem, że jestem we wschodnim skrzydle i
zacząłem błądzić wzrokiem po drzwiach, starając się przypomnieć, jaki
numer miał gabinet pielęgniarki.
W końcu olśniło mnie, gdy stałem przy drzwiach z numerem 9. Niepewnie
zapukałem, ale nie uzyskując odpowiedzi, otworzyłem łokciem drzwi i
wszedłem do pustego pomieszczenia. W rogu znajdowało się łóżko, do
którego podszedłem i spokojnie ułożyłem dalej nieprzytomną dziewczynę.
Podszedłem do biurka i wyrwałem karteczkę z notatnika, szybko pisząc na
niej wiadomość, w razie gdyby dziewczyna miała się obudzić podczas mojej
nieobecności. "Przepraszam, że na Ciebie wpadłem. Idę po kogoś, kto
będzie wiedział co zrobić. Obok daję jakieś leki przeciwbólowe i wodę.
Najlepiej by było gdybyś została w łóżku, do przyjścia nauczyciela lub
pielęgniarki."
Zostawiłem karteczkę na widoku, dając obok dwie tabletki na ból
wszelkiego rodzaju, które znajdowały się w szafeczce obok i plastikowy
kubeczek z wodą. Gdy nie przychodziło mi do głowy, co więcej mógłbym
zrobić, wyszedłem z sali kierując się do sekretariatu.
Judy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz