„To nie ma sensu… to nie ma sensu… to nie ma sensu…” – powtarzałem w myślach.
Od dobrej godziny wpatrywałem się pusto w książkę przed sobą, a gdzieś w tyle głowy słyszałem głos Toshiro, mówiący o rzeczach, które teoretycznie wiedziałem, a w praktyce, kiedy tylko trzeba o nich mówić - wypadały z głowy. Czyli cała powtórka polegała na tym, że informacje jednym uchem wpadały, a drugim wylatywały. Jednak najbardziej skupiałem się na błaganiu swojego umysłu, by nagle nie odstawił szopki i postanowił wyrzucić blondyna z pamięci. Byłoby trochę… no cóż, niezręcznie. Dodatkowo musiałem walczyć ze zmęczeniem. Nic nie sprzyjało nauce… po prostu nic. Ale on tłumaczył dalej. Zamilkł dopiero, kiedy ziewnąłem.
– Zdaję sobie sprawę, że to, co mówię nie interesuje cię tak jak mnie, ale mógłbyś się chociaż postarać – odbił się od ławki i splótł ręce na piersi, obdarowując mnie pretensjonalnym spojrzeniem. – Marnuję tu przez ciebie czas.
Zerknąłem na niego dyskretnie.
– Oboje marnujemy. Nie moja wina… – mruknąłem. Oparłem łokcie o ławkę i podparłem głowę na dłoni. – Wolałbym się uczuć w domu – powiedziałem, choć całkiem niepotrzebnie, bo były to tylko jedne z tych głupich myśli.
Toshiro zaczął bełkotać pod nosem coś po japońsku. Szkoda że nie rozumiałem wszystkiego, jednak sądząc po jego nie za przyjemnym tonie, nie były to miłe słówka, a kiedy zaczął grzebać po plecaku coś mówiło mi, że czas na przerwę. I nie myliłem się. Po chwili szukania wyciągnął paczkę papierosów.
– Idziesz?
Nie odezwałem się ani słowem. Jedynie Przytaknąłem krótko i wyciągnąłem swoją paczkę.
Całą drogę na tyły szkoły szedłem tuż za chłopakiem. Po korytarzu niosły się dźwięki tylko naszych kroków, co sprawiało, że czułem się nieco przytłoczony.
– Do kiedy musisz poprawić oceny? – spytał, jednak w taki sposób, jakby w ogóle go to nie interesowało, a chciał jedynie przerwać ciszę.
– Do konferencji. Jeśli sobie nie poradzę, czeka mnie poprawka i… - urwałem w porę. Przecież nie będę mówić o domowych awanturach z ojcem.
Na samą myśl przeszły mnie ciarki. Nie miałem pojęcia jakim cudem staruszek jeszcze nie wiedział o mojej sytuacji. I nawet nie chce wiedzieć co mi zrobi, jak się dowie.
– Yhym. – Toshiro mruknął pod nosem i wyciągnął zapalniczkę. Nawet nie zauważyłem kiedy podpieraliśmy ścianę na tyłach.
Oboje odpaliliśmy papierosy. Po tym żadne z nas nie odzywało się do siebie i żadne z nas nie szukało jakiegokolwiek tematu do przegadania. Nic dziwnego, skoro w ogóle się nie znaliśmy. Po prostu siedzieliśmy w ciszy, którą co jakiś czas przerywały czyjeś śmiechy. Odwróciłem głowę, starając się zlokalizować skąd dochodziły. Oczywiście od razu rozpoznałem ich właścicieli. Zacząłem zastanawiać się, co trzecioklasiści robią robią tej porze w szkole. Może dopiero teraz skończyli lekcje?
„Dlaczego ja o tym w ogóle myślę?” – spytałem sam siebie i nabrałem haust powietrza w płuca. Zaczynało kręcić mi się w głowie.
– Mam problemy z pamięcią – odezwałem się nagle i z sekundy na sekundy coraz bardziej zdawało mi się, że niepotrzebnie. Jak zwykle po fajce zaczynałem gadać głupoty. Mimo sprzecznych myśli ciągnąłem dalej. – Więc nie przestrasz się, jak nagle nie będę wiedzieć kim jesteś.
Zaciągałem się, na dłużej zostawiając dym w płucach i zgasiłem końcówkę papierosa. Kątem oka Zerknąłem na Toshiro. Patrzył na mnie zdziwiony. Nie… nie zdziwiony. Nie wiedział o czym mówię. Był zdezorientowany. Zaśmiałem się krótko na ten widok. No cóż… Postąpiłem zupełnie jakby zależało mi na jego opinii o mni, a przecież dopiero co się sobie przedstawiliśmy. Głupota…
Spojrzałem na godzinę w telefonie.
– O, siedemnasta – mruknąłem pod nosem. – Kończymy na dziś? – spytałem się Toshiro, zerkając na niego z ukosa.
– Zdecydowanie – powiedział.
Toshiro? ;_;
Od dobrej godziny wpatrywałem się pusto w książkę przed sobą, a gdzieś w tyle głowy słyszałem głos Toshiro, mówiący o rzeczach, które teoretycznie wiedziałem, a w praktyce, kiedy tylko trzeba o nich mówić - wypadały z głowy. Czyli cała powtórka polegała na tym, że informacje jednym uchem wpadały, a drugim wylatywały. Jednak najbardziej skupiałem się na błaganiu swojego umysłu, by nagle nie odstawił szopki i postanowił wyrzucić blondyna z pamięci. Byłoby trochę… no cóż, niezręcznie. Dodatkowo musiałem walczyć ze zmęczeniem. Nic nie sprzyjało nauce… po prostu nic. Ale on tłumaczył dalej. Zamilkł dopiero, kiedy ziewnąłem.
– Zdaję sobie sprawę, że to, co mówię nie interesuje cię tak jak mnie, ale mógłbyś się chociaż postarać – odbił się od ławki i splótł ręce na piersi, obdarowując mnie pretensjonalnym spojrzeniem. – Marnuję tu przez ciebie czas.
Zerknąłem na niego dyskretnie.
– Oboje marnujemy. Nie moja wina… – mruknąłem. Oparłem łokcie o ławkę i podparłem głowę na dłoni. – Wolałbym się uczuć w domu – powiedziałem, choć całkiem niepotrzebnie, bo były to tylko jedne z tych głupich myśli.
Toshiro zaczął bełkotać pod nosem coś po japońsku. Szkoda że nie rozumiałem wszystkiego, jednak sądząc po jego nie za przyjemnym tonie, nie były to miłe słówka, a kiedy zaczął grzebać po plecaku coś mówiło mi, że czas na przerwę. I nie myliłem się. Po chwili szukania wyciągnął paczkę papierosów.
– Idziesz?
Nie odezwałem się ani słowem. Jedynie Przytaknąłem krótko i wyciągnąłem swoją paczkę.
Całą drogę na tyły szkoły szedłem tuż za chłopakiem. Po korytarzu niosły się dźwięki tylko naszych kroków, co sprawiało, że czułem się nieco przytłoczony.
– Do kiedy musisz poprawić oceny? – spytał, jednak w taki sposób, jakby w ogóle go to nie interesowało, a chciał jedynie przerwać ciszę.
– Do konferencji. Jeśli sobie nie poradzę, czeka mnie poprawka i… - urwałem w porę. Przecież nie będę mówić o domowych awanturach z ojcem.
Na samą myśl przeszły mnie ciarki. Nie miałem pojęcia jakim cudem staruszek jeszcze nie wiedział o mojej sytuacji. I nawet nie chce wiedzieć co mi zrobi, jak się dowie.
– Yhym. – Toshiro mruknął pod nosem i wyciągnął zapalniczkę. Nawet nie zauważyłem kiedy podpieraliśmy ścianę na tyłach.
Oboje odpaliliśmy papierosy. Po tym żadne z nas nie odzywało się do siebie i żadne z nas nie szukało jakiegokolwiek tematu do przegadania. Nic dziwnego, skoro w ogóle się nie znaliśmy. Po prostu siedzieliśmy w ciszy, którą co jakiś czas przerywały czyjeś śmiechy. Odwróciłem głowę, starając się zlokalizować skąd dochodziły. Oczywiście od razu rozpoznałem ich właścicieli. Zacząłem zastanawiać się, co trzecioklasiści robią robią tej porze w szkole. Może dopiero teraz skończyli lekcje?
„Dlaczego ja o tym w ogóle myślę?” – spytałem sam siebie i nabrałem haust powietrza w płuca. Zaczynało kręcić mi się w głowie.
– Mam problemy z pamięcią – odezwałem się nagle i z sekundy na sekundy coraz bardziej zdawało mi się, że niepotrzebnie. Jak zwykle po fajce zaczynałem gadać głupoty. Mimo sprzecznych myśli ciągnąłem dalej. – Więc nie przestrasz się, jak nagle nie będę wiedzieć kim jesteś.
Zaciągałem się, na dłużej zostawiając dym w płucach i zgasiłem końcówkę papierosa. Kątem oka Zerknąłem na Toshiro. Patrzył na mnie zdziwiony. Nie… nie zdziwiony. Nie wiedział o czym mówię. Był zdezorientowany. Zaśmiałem się krótko na ten widok. No cóż… Postąpiłem zupełnie jakby zależało mi na jego opinii o mni, a przecież dopiero co się sobie przedstawiliśmy. Głupota…
Spojrzałem na godzinę w telefonie.
– O, siedemnasta – mruknąłem pod nosem. – Kończymy na dziś? – spytałem się Toshiro, zerkając na niego z ukosa.
– Zdecydowanie – powiedział.
Toshiro? ;_;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz